Tym razem twórcy chcą nam opowiedzieć historię Russella, który jest pochodzenia koreańskiego i niegdyś miał być pianistą. Na wstępie razi mnie, że Russell jest Koreańczykiem - talenty z dziedziny muzyki klasycznej znajdujemy w Chinach i Japonii. Stąd też wrażenie, jakby sam fakt takiego pochodzenia bohatera był wciśnięty na siłę.

Russell jest jedną z najgłupszych postaci tego serialu i wygląda na to, że przed staniem się Człowiekiem Jutra również był idiotą. Tyle nam mówią sceny retrospekcji, które są typowe, sztampowe i bardzo banalne. Niczego nie wnoszą do tego serialu, a już zupełnie nie zmieniają (pozytywnie) naszego poglądu na tę postać, która nadal jest głupia. Nawet podczas wspólnej podróży z Johnem Russell zachowuje się jak skończony kretyn. Być może dla scenarzystów to jedynie pretekst do krótkiej bójki w barze.

Sytuacja z nową dziewczyną obdarzoną mocą jest niedorzeczna pod względem tego, jak bohaterowie się nią zajmują. To, że Cara idzie ze Stephenem na jej poszukiwanie, jest absurdalne. Jeszcze kilka odcinków temu wszyscy mówili, jak to nie ma używać swoich mocy publicznie, a teraz ona zachowuje się, jakby wcale nie ukrywała tego przed siepaczami Ultra. Kompletnie mnie to nie przekonuje i razi brakiem konsekwencji.

[video-browser playlist="633830" suggest=""]

Motyw z tym, że nowa kobieta jest siostrą agentki, mógłby być ciekawy, gdyby nie to, że po raz kolejny twórcy "pożyczyli" sobie schematy z innych produkcji. Za nami szósty odcinek, a ja nie dostrzegłem w tym serialu ani odrobiny oryginalności. Wszystko jest zlepkiem znanych i oklepanych zabiegów fabularnych, które dodatkowo są podane w ciężkostrawnej formie. Scena śmierci Darcy to już w ogóle nieporozumienie. Agentka mogła to załatwić normalnie, nie poświęcając swojego życia w taki niebywale niemądry sposób. Piękne w tym jeszcze jest to, że gdy Darcy zatrzymuje uzbrojoną grupę, Stephen z dziewczyną siedzą ukryci, aż agentka spokojnie zginie. Na co oni czekali? Do tego zachowywali się tak "cicho", że Jedikiah w bazie Ultra by ich usłyszał.

Od początku serialu dało się zauważyć, że Cara wpadła w oko Stephenowi. Piękna buzia zawróciła mu w głowie i jest to jeden z powodów, dla których w ogóle kontynuuje jakąkolwiek współpracę z dziećmi bawiącymi się w X-Menów. Problem w tym wszystkim jest taki, że nie budowano tutaj żadnego wątku romantycznego. Cara kocha Johna i na tym koniec. Nigdy nie spoglądała na Stephena okiem pełnym fizycznej żądzy, chyba że ten namiętny pocałunek był tak fantastyczny, iż doprowadził do zmiany w jej sercu. Wiemy, że wpływ na zachowanie Cary mają problemy z Johnem, ale czy jest to powód do tego, by od razu wchodzić do łóżka z innym?

The Tomorrow People smakuje coraz gorzej, bo twórcy nie oferują nam żadnych oryginalnych pomysłów, czerpiąc z ogranych schematów i podając je w mało efektywny sposób. Przyczyną niskiego poziomu serialu nie jest opieranie się na sztampowych elementach samo w sobie, ale ich słaba realizacja.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj