Nawet w serialu Supergirl wystarczy uciec się do zamysłu kultowego filmu The Thing i od razu czuć klimat. Nie jest to oryginalny chwyt, ale działa, a ciekawy wydźwięk stanowią motywacje opętanego doktora Jonesa, który za cel stawia sobie przecież walkę z ignorowanym ociepleniem klimatu. Szkoda, że ów ekoterroryzm nie znajduje dalej uzasadnienia, a złoczyńca zamienia się w potwora CGI, który kończy w podobny do swych narodzin schematyczny sposób (przeładowanie mocy!). Na plus efekty specjalne, które wypadły nieźle, ponieważ umiejętnie wykorzystano minimalne oświetlenie nocy. Stoczona walka była co prawda krótka i raczej niewymagająca, ale liczyło się to, co działo się wokół. Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią ujrzeliśmy bowiem pomagającego Olsena, który przywdział kostium/zbroję samozwańczego bojownika ochrzczonego prędko mianem Guardiana. W myśl powiedzenia, że „prostota jest najwyższą formą wyrafinowania”, wygląd bohatera ocenić należy pozytywnie. Choć niezgodny (póki co) kolorystycznie z komiksem i nieco niepraktyczny (ograniczona widoczność hełmu), to prezentuje się stylowo. Tarcza i motor to ciekawe dodatki, wyjątkowo dobrze pasuje także modyfikowany głos. Wespół z Winem stanowi barwny duet i choć to dopiero początki – zaledwie ujawnienie się – to już można określić je mianem najciekawszego wątku bohatera. A propos ujawnień i coming outów – skomplikowano wątek miłosny Alex, który ostatnio stanowi ważny motyw przewodni serialu. Na happy end jeszcze chwilkę poczekamy i to wbrew pozorom udany zabieg, aby nie szufladkować od razu bohaterki i nie przylepiać jej z miejsca etykietki lesbijki. Ku temu scenariusz dąży, ale najpierw dobrze jest skonfrontować się z różnymi własnymi dylematami. Rozmowa z Karą poprowadzona została więc na poważnie, z wrażliwością aż do przesady skłaniającą Karę do przeprosin za brak środowiska do zwierzeń. Romantyczne perypetie to coś, w czym produkcje The CW zawsze czuły się dobrze, nie inaczej jest tym razem. Dalszy plan stanowił z kolei wątek Mon-Ela, w którym Kara znów niespecjalnie popisywała się mentorskimi umiejętnościami. Nie wiadomo, czego może nauczyć się bohater podczas treningów, w których naciera jedynie jak taran. Zamiast tego protagonistka potwierdziła jednak, że nawet w stanie wskazującym zachowuje pociesznie niewinny, dziewczęcy urok. Co się tyczy zaś samego Mon-Ela, to intrygująca była jego postawa renegata – w końcu dlaczego od razu ma być superbohaterem? Szkoda, że nie pociągnięto tego dłużej, szczególnie, że Kara ideę heroizmu zaszczepiła w nim „fochem” i rozczarowaniem. To za mało, ale zobaczymy, gdzie mentalnie zaprowadzi go porwanie przez Cadmus. Tajemnicą bliską wyjścia na jaw jest jeszcze background M’gann i te wszystkie przeplatające się fabularne nici serialu Supergirl sprawiają, że na ekranie dzieje się bardzo dużo. Można być zaciekawionym, a nawet jeśli nie, to przynajmniej ogląda się to bez zażenowania. Choćby względem końcówki pierwszego sezonu to znacząca poprawa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj