Reakcje widowni na pierwszy odcinek Superman i Lois były pozytywne, więc wielu fanów zdecydowało się obdarzyć nowy serial The CW kredytem zaufania. Nic dziwnego, że nie wszyscy nastawiają się od razu pozytywnie, ponieważ mamy w pamięci udane początki seriali należących do Arrowverse, które później równały do poziomu zarezerwowanego wyłącznie dla wytrwałych. W pilocie udowodniono nam, że Superman i Lois będzie serialem o innym podejściu do bohaterów oraz prezentowanej historii, skupiając się bardziej na sprawach przyziemnych, dotyczących rodziny Kentów. I tak pojawiły się obawy o drugi odcinek, który miał obnażyć serial i uwypuklić więcej elementów świadczących o przynależności do łączonego uniwersum. Tak przynajmniej na razie się nie stało, bo drugi epizod zatytułowany Heritage wypadł jeszcze lepiej od pierwszego.   Już w pilocie pokazano nam zrozumienie postaci i wiele ciekawych elementów wokół relacji Clarka, Lois oraz ich dzieci. Kontynuowane jest to w kolejnym odcinku, ale udało się uniknąć mniej interesującej konstrukcji scenariusza, który cechował poprzednim razem chaos i chęć upchnięcia wielu wątków w obrębie jednej godziny. Także Heritage mknie z rozwijaniem historii, ale robi to w sposób atrakcyjny i często zaskakujący. Całość jest też o wiele bardziej spójna i pomysłowo rozplanowana, by perypetie Kentów wzajemnie się uzupełniały. Mamy więc Clarka odsłaniającego tajemnice swojego dziedzictwa przed synem, Lois prowadzącą śledztwo w sprawie szefa korporacji chcącego wykorzystać Smallville oraz Jonathana, który cierpi w szkole za wybryki jego brata.  Pozytywnie zaskoczyła mnie decyzja scenarzystów, żeby przynajmniej na razie nie robić z Jordana drugiego Supermana. Jest w tym wątku oczywiście trochę teen dramy, bo oto chłopak w swoim przeświadczeniu okazuje się być nie tylko kiepskim człowiekiem, ale też nijakim Kryptonianinem. Obawiałem się, że wątek z jego wielką mocą będzie w każdym odcinku dominował i do znudzenia pojawiać się będą wynikające z tego problemy. Na szczęście w sposób interesujący wprowadzono nas do Twierdzy Samotności, a także ciekawie i bez zadęcia pokazano nam Kal-Ela, a raczej jego hologram. W ramach zaskoczeń mamy także postać Jonathana, który okazuje się być normalnym i kochającym swojego brata dzieciakiem. Istniała obawa, że zacznie buntować się przeciwko sytuacji, w której to on musi chodzić do szkoły, zaś Jordan dosłownie lata z ich ojcem na wycieczki. Tak się nie dzieje i wbrew pozorom jest on znacznie bardziej bohaterski niż przejawiający moce jego brat.
The CW
+8 więcej
Bardzo ciekawie zaczyna nam się rozwijać także wątek Luthora, który planuje dokonanie zemsty za wydarzenia dziejące się w jego świecie. W tym jednak wątku odsłania nam się postać ojca Lois, który od początku nie jest zadowolony z decyzji swojego zięcia o powrocie do Smallville i wyznaniu prawdy o swojej tożsamości dzieciom. To będą akurat tylko moje dywagacje, ale postać ta zaczyna być kreowana na tego, który pierwszy wbije nóż z Kryptonitu w plecy Supermana. Może okaże się jednak inaczej i twórcy znowu nas zaskoczą, bo już kilka razy udowodnili, że chcą unikać schematów i popadania w przesadne klisze. Jasne, mamy tutaj wiele ikonicznych kadrów z Supermanem, ale w warstwie fabularnej potrafią uciekać w zupełnie innych kierunkach. Mamy chociażby scenę rodzinnej kłótni, która kapitalnie zostaje zakończona przez Lois. Nie ma tutaj sztucznego pompowania konfliktu i faktycznie mamy do czynienia z rodziną, która nawet pomimo problemów, potrafi ze sobą rozmawiać. Lois w drugim odcinku nie musiała być jednak tylko matką, ale też wreszcie mieliśmy okazję do obserwowania jej w pracy. Odważna dziennikarka nie boi się zadawać trudnych pytań i choć wątek z szefem korporacji o wątpliwym kompasie moralnym nie zapowiada się jakoś szczególnie atrakcyjnie, to jednak utworzono tu przestrzeń dla działań Lois, której mocą nie jest latanie, a właśnie umiejętność drążenia i opisywania skandalicznych zachowań. Wygląda też na to, że budżet nie przepadł na pierwszy odcinek, jeśli chodzi o efektowne starcia. Także w drugim odcinku mamy widowiskowe starcie Supermana z Luthorem z innego świata, które zyskuje dzięki odsłanianiu elementów intrygi. Zaczynamy rozumieć jego obecność, co sprawia, że powietrzne pojedynki nie są pozbawione ładunku emocjonalnego. Technicznie i wizualnie nie jest to poziom kinowy, ale naprawdę wstydu nie przynosi.  Najważniejsze jednak, że wciąż Superman i Lois zachowuje autonomię i nie ma odwołań do innych seriali Arrowverse. To potwierdza intencje twórców chcących opowiedzieć historię skupioną wokół rodziny Kentów i jeśli w takim kierunku podążać będzie cały sezon, nikt nie powinien czuć rozczarowania. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj