Superman i Lois w najnowszym odcinku wypada nieco lepiej, ale wciąż obnaża przed widzami swoją nieporadność w opowiadaniu historii.
Superman i Lois nie ma w mojej ocenie tak udanego początku, jak w pierwszej połowie premierowego sezonu. Klimat opowieści przypomina raczej jego drugą część i dlatego nie potrafię się na nim dobrze bawić. Wciąż przyciąga postaciami i kilkoma dobrze prowadzonymi wątkami, ale ogólny poziom niebezpiecznie spadł. Utrzymuje się niestety także w czwartym odcinku, co może sugerować, że taka już będzie forma do samego końca. To miała być produkcja wyróżniająca się na tle treści z Arroverse, ale teraz zaczyna tam zwyczajnie pasować.
W
The Inverse Method powraca nawet Lucy, którą widzowie ostatni raz widzieli w
Supergirl. Na szczęście jej przedstawienie przebiega nieco inaczej - nadano bohaterce ciekawe motywacje. Sporo się zmieniło, bo dowiadujemy się o jej kontaktach z tajemniczą sektą. Scenarzyści wprowadzają dość niespodziewany wątek konfrontacji Lois z kobietą stojącą na czele ugrupowania. Ally Alston, bo o niej mowa, staje się zagrożeniem dla Smallville dość nietypowym, ale dzięki temu ciekawym. Do starcia z nią ruszy bowiem nie Człowiek ze stali, ale właśnie Lois Lane. Miejmy nadzieję, że będzie to starcie na równych zasadach. Poprzednio Lois próbowała wyciągnąć brudy na szefa korporacji, który okazał się być niezwykle potężny. Tutaj prawdopodobnie będzie to walka na bardziej przyziemnym gruncie.
Kłótnia sióstr, zmiana w relacji między Lois i Lucy, ale też porażka tej pierwszej w oczach Chrissy - to ciekawy kierunek dla tytułowej bohaterki. Była to moim zdaniem najmocniejsza strona tego odcinka. Myślę, że można tu zaserwować jeszcze wiele ciekawych motywów - sekty i zabawy multiwersum w jednym? To ma szansę się udać. Za to do końcówki odcinka w miejscu stała historia Jordana, który nie pomyślał, że w sklepie mogą mieć kamery, ale przynajmniej zorientował się, że może warto byłoby podszkolić się w swoich mocach i pomóc ojcu w trudnych chwilach. Jonathan z kolei sięga po dające kopa narkotyki. Zdecydowanie potępiam ten wątek - nie tylko dlatego, że chwytanie po niesprawdzone narkotyki jest złe, ale dlatego, że Jonathan z poprzedniego sezonu nie upadłby tak nisko. Widać, że scenarzyści nie mieli na niego pomysłu i grubą nicią szyją wątek związany z możliwością otrzymania cząstki mocy Supermana. W poprzednim sezonie zazdrość o moce brata nie wpływała negatywnie na ich relację. Dostaliśmy dojrzałego bohatera, który akceptuje ten fakt.
Najgorszą stroną odcinka
Superman i Lois jest... Superman. Po świecie biega sobie jego bliźniak, a Clark postanawia siedzieć na werandzie i rozmyślać, co by tu począć. Rusza do akcji dopiero w momencie, gdy Mitch wysyła swoje superdzieciaki do starcia z Bizarro. Szkoda, że na tak ważnym stanowisku obsadzono durnia, który posyła niedoświadczonych wojowników do boju z klonem Supermana. Bizarro nie zrobił w tym odcinku nic, a momentami jego pojedynki wyglądały gorzej niż sceny walk w Power Rangers, co nie jest dobrą rekomendacją.
Od pewnego momentu dało się też wyczuć, że John Henry Irons nie ma już żadnego celu w tej historii. Jego córka powoli się zadomawia, jest szczęśliwa, więc potrzeba było wydarzenia, które odmieni dynamikę w tym wątku. Przyspawano go więc (tymczasowo) do łóżka, co wpłynie na pewno na kolejne ruchy Natalie. Nic świeżego i odkrywczego, ale może faktycznie ten prosty zabieg pozwoli tej bohaterce mocniej zaakcentować swoją obecność w 2. sezonie? Na uboczu jest jeszcze wątek Cushingów, którzy toczą polityczną batalię - plusem jest na pewno fakt, że było ich w tym odcinku mało, ale minusem zdecydowanie jest brak powiązania tego wątku z główną osią fabularną. Wydarzenia te przez cztery odcinki wydają się być zwyczajnie zbędne.
Nie uważam więc, że serial rozwija się w ciekawych kierunkach - Jonathan błądzi, Jordan dopiero teraz może ruszy z kopyta za sprawą treningów z dziadkiem, Clark nie jest sobą, natomiast jako Superman jest całkowicie bezużyteczny. Cushingów nie chce się oglądać, wiec najlepiej bawię się na wątku Lois, ale ten dopiero się rozkręca i nie wiadomo, czy w ostatecznym rozrachunku zakończy się w satysfakcjonujący sposób. Fabuła
Superman i Lois w ogólnym rozrachunku stoi w miejscu i wprowadza drobną liczbę ciekawych motywów z przewagą zbędnych, nużących lub źle napisanych.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h