Starcia ze swoim wcieleniem z innego wymiaru, sekta dochodząca do głosu z niebezpieczną Ally Allston na czele oraz braterska zazdrość - to kilka z głównych motywów prowadzonych w tym sezonie Superman i Lois. I trzeba przyznać, że ma to potencjał na ciekawą historię, nawiązującą do tego, co obecnie eksploatowane jest w tym gatunku na dużym ekranie: wieloświaty, warianty postaci oraz konsekwencje z tym związane. To pozwala też bohaterom na zadawanie pytań o ich tożsamość, początki tego mieliśmy w poprzednim sezonie w związku z pojawieniem się Johna Ironsa. Niestety, ten sezon prowadzony jest jednak znacznie słabiej i nie ma na razie za wielu pozytywów, jeśli chodzi o zaplanowaną intrygę.
W nowym tygodniu najciekawiej wypada krótki wątek ze śledztwem Chrissy, która udała się do Ally Allston. Dziennikarka została przez nią zmuszona do odbycia "podróży" w inne uniwersum, w którym zobaczyła inną Ally, rozdającą karty i rządzącą światem. Kluczowy w tym wszystkim może być zaprezentowany na początku odcinka naszyjnik odziedziczony po ojcu. Na razie wszelkie informacje z nim związane są serwowane oszczędnie, tak samo jak poszerzanie w tej historii wpływów samej sekty. Większość czasu antenowego zajęło przyjęcie zorganizowane dla Sary, które skończyło się bardzo melodramatycznie. Powiedzmy sobie szczerze - powiało nudą.
Największym problemem 2. sezonu są wątki, które nie mają żadnego związku z główną osią fabularną i dotyczy to także Jonathana, który wreszcie nie wytrzymał. Nie może jednak pogodzić się z tym, że nie ma żadnych mocy i to jego brat jest w centrum zainteresowania wszystkich w rodzinie. Chwilę mieliśmy próbkę jego treningu z dziadkiem. Pomysł na porównanie braci był sensowny, ale już uderzanie w worek przypomniało trochę groteskowy trening Ciri w Kaer Morhen w 2. sezonie Wiedźmina. Nie ma szans, żeby to w takiej formie kupić.
Tymczasem starcia Clarka z Bizarro prezentują się na tyle efektownie, że nie odrzucają od ekranu. Pojawiły się drobne elementy popychające fabułę do przodu i wiemy mniej więcej, że Ally może być naprawdę wielkim zagrożeniem. Nie wiemy jeszcze, w jaki sposób i dlaczego, ale mamy chociaż istotną informację na temat tego, że Bizarro przybył uratować oba światy. Czy zobaczymy walczących u swego boku dwóch Supermanów? Trudno powiedzieć, bo raczej zmierza to w kierunku Clarka powstrzymującego Bizarro przed zabijaniem, bo jego metody faktycznie są zdecydowanie bardziej radykalne od szlachetnego człowieka ze stali.
Wracając jeszcze do przyjęcia Sary - nie działo się tam za wiele interesujących rzeczy, a pomysł na zdradę Kyle'a przypomniał mi, że oglądałem kiedyś M jak Miłość. Scenarzyści tej opery mydlanej nie powstydziliby się momentu, w którym zostało to ujawnione. I jak wspominałem wyżej - nie ma to żadnego związku z główną fabułą, jest na doczepkę i właściwie nie ma z mojej strony żadnego zaangażowania w ten wątek.
I to jest największy problem tego sezonu, bo nawet jeśli całość ogląda się nieźle, to jednak długimi momentami serial nuży i nie oferuje tego, co działało na początku pierwszego sezonu - relacji i mniejszego akcentu położonego na akcję. Być może jednak przyszłe odcinki, kiedy już wyjaśni się motywacja Ally, nabiorą rumieńców.