Nie mam zamiaru porównywać "Coven" do dwóch poprzednich serii "AHS". Wciąż jestem zdania, że to jedna z wyróżniający się produkcji, które emitowane są w telewizji jesienią 2013 roku. Scenarzyści starają się zachować spójność fabularną, umiejętnie łącząc całkiem sporą liczbę wątków w jedną całość, ale momentami doprowadza to do bardzo chaotycznie opowiadanych fragmentów całej historii. Tak właśnie było w odcinku "The Sacred Taking", który w interesujący sposób rozwinął wątek Fiony i całego sabatu czarownic, ale pod względem realizacyjnym wypadł poniżej oczekiwań. Być może też przez to, że trudno mi przywyknąć do nietypowego uśmiercania bohaterów w serialu Ryana Murphy’ego, którzy kilka odcinków później cudownie ożywają.
Nie chodzi mi tutaj o nieśmiertelną Delphine czy ożywienie Madison i Myrtle, co można było przewidzieć w momencie, gdy Show została zakopana w ziemi. Pojawienie się Spaldinga uświadamiającego Fionę w sekretnym planie i manipulacji jej podopiecznych to jednak małe przegięcie. Wygląda na to, że uśmiercenie bohatera w serialu przestaje tak naprawdę mieć jakiekolwiek znaczenie, bo ten nadal odgrywa w produkcji istotną rolę. Jeszcze niedawno w wywiadach Ryan Murphy mówił, że pomysł na spin-off American Horror Story, oparty właśnie na bohaterach z "Coven", nie mógł powstać, bo wtedy na siłę trzeba by utrzymywać bohaterów przy życiu. Póki co udaje im się to całkiem nieźle…
Wspomniane w tytule recenzji Święte więzy oraz próba wyeliminowania Fiony, przy jednoczesnym namaszczeniu nowej Najwyższej, wypadły przyzwoicie. Pokazały, w jak dużych tarapatach jest obecna Najwyższa, ale jednocześnie spisek przeciwko niej może wyjść na dobre całemu Sabatowi. "The Sacred Taking" ukazuje wewnętrzne problemy szkoły czarownic, które są w stanie wykończyć się nawzajem. Na moment zapomniano o prawdziwym zagrożeniu, które dopiero nadchodzi, a mam szczerą nadzieję, że to na łowcach czarownic oraz pojedynku z czarownicami voodoo skupią się pozostałe epizody "Coven". Te wątki są znacznie ciekawsze od miłosnych i zdrowotnych rozterek Fiony Goode.
[video-browser playlist="635405" suggest=""]
Jestem w stanie zrozumieć widzów, którzy za przegięcie uznają torturowanie Delphine przez Marie Laveau (szczególnie biorąc pod uwagę zakończenie odcinka). Cóż, scenarzyści prezentowali solidną fantazję w "Asylum" i nie dziwię, że w "Coven" przeginają maksymalnie. Pamiętać należy jednak, że w tym sezonie nie jest to nic nowego, bo jeszcze nie tak dawno Zoe i Madison w podobny sposób zajmowały się Kylem. Pozostając przy bohaterce granej przez Taissę Farmigę, jestem mocno rozczarowany jej wątkiem i trójkątem, w jaki wplątana została Zoe. Wydawało mi się, że jest to dziewczyna, której przeznaczone są naprawdę duże rzeczy, tymczasem zakochuje się w niej młoda odmiana Frankensteina. Z kolei koleżanka, która jeszcze niedawno była martwa, teraz staje się wielką zazdrośnicą, mimo że odcinek wcześniej wspominała, iż nie posiada w sobie żadnych uczuć.
American Horror Story: Coven zmierza w jasno określonym przez scenarzystów kierunku. Jestem bardzo ciekaw, jak to wszystko się zakończy i kto z wielkiego pojedynku pomiędzy szkołą czarownic, łowcami czarownic i czarownicami voodoo wyjdzie zwycięsko. "The Scared Taking" niczym nadzwyczajnym mnie jednak nie zachwycił i był chyba najsłabszym odcinkiem trzeciego sezonu. Nadal jednak twierdzę, że "Coven" to produkcja, dla której warto poświęcić swój czas.