Święte więzy czarownic
American Horror Story: Coven w drugiej części sezonu wyraźnie zaczyna zwalniać i przygotowywać nas na decydujący pojedynek między czarownicami. Mimo przyzwoitego rozwoju fabularnego, realizacyjnie ósmy epizod nieco rozczarowuje.
American Horror Story: Coven w drugiej części sezonu wyraźnie zaczyna zwalniać i przygotowywać nas na decydujący pojedynek między czarownicami. Mimo przyzwoitego rozwoju fabularnego, realizacyjnie ósmy epizod nieco rozczarowuje.
Nie mam zamiaru porównywać "Coven" do dwóch poprzednich serii "AHS". Wciąż jestem zdania, że to jedna z wyróżniający się produkcji, które emitowane są w telewizji jesienią 2013 roku. Scenarzyści starają się zachować spójność fabularną, umiejętnie łącząc całkiem sporą liczbę wątków w jedną całość, ale momentami doprowadza to do bardzo chaotycznie opowiadanych fragmentów całej historii. Tak właśnie było w odcinku "The Sacred Taking", który w interesujący sposób rozwinął wątek Fiony i całego sabatu czarownic, ale pod względem realizacyjnym wypadł poniżej oczekiwań. Być może też przez to, że trudno mi przywyknąć do nietypowego uśmiercania bohaterów w serialu Ryana Murphy’ego, którzy kilka odcinków później cudownie ożywają.
Nie chodzi mi tutaj o nieśmiertelną Delphine czy ożywienie Madison i Myrtle, co można było przewidzieć w momencie, gdy Show została zakopana w ziemi. Pojawienie się Spaldinga uświadamiającego Fionę w sekretnym planie i manipulacji jej podopiecznych to jednak małe przegięcie. Wygląda na to, że uśmiercenie bohatera w serialu przestaje tak naprawdę mieć jakiekolwiek znaczenie, bo ten nadal odgrywa w produkcji istotną rolę. Jeszcze niedawno w wywiadach Ryan Murphy mówił, że pomysł na spin-off American Horror Story, oparty właśnie na bohaterach z "Coven", nie mógł powstać, bo wtedy na siłę trzeba by utrzymywać bohaterów przy życiu. Póki co udaje im się to całkiem nieźle…
Wspomniane w tytule recenzji Święte więzy oraz próba wyeliminowania Fiony, przy jednoczesnym namaszczeniu nowej Najwyższej, wypadły przyzwoicie. Pokazały, w jak dużych tarapatach jest obecna Najwyższa, ale jednocześnie spisek przeciwko niej może wyjść na dobre całemu Sabatowi. "The Sacred Taking" ukazuje wewnętrzne problemy szkoły czarownic, które są w stanie wykończyć się nawzajem. Na moment zapomniano o prawdziwym zagrożeniu, które dopiero nadchodzi, a mam szczerą nadzieję, że to na łowcach czarownic oraz pojedynku z czarownicami voodoo skupią się pozostałe epizody "Coven". Te wątki są znacznie ciekawsze od miłosnych i zdrowotnych rozterek Fiony Goode.
[video-browser playlist="635405" suggest=""]
Jestem w stanie zrozumieć widzów, którzy za przegięcie uznają torturowanie Delphine przez Marie Laveau (szczególnie biorąc pod uwagę zakończenie odcinka). Cóż, scenarzyści prezentowali solidną fantazję w "Asylum" i nie dziwię, że w "Coven" przeginają maksymalnie. Pamiętać należy jednak, że w tym sezonie nie jest to nic nowego, bo jeszcze nie tak dawno Zoe i Madison w podobny sposób zajmowały się Kylem. Pozostając przy bohaterce granej przez Taissę Farmigę, jestem mocno rozczarowany jej wątkiem i trójkątem, w jaki wplątana została Zoe. Wydawało mi się, że jest to dziewczyna, której przeznaczone są naprawdę duże rzeczy, tymczasem zakochuje się w niej młoda odmiana Frankensteina. Z kolei koleżanka, która jeszcze niedawno była martwa, teraz staje się wielką zazdrośnicą, mimo że odcinek wcześniej wspominała, iż nie posiada w sobie żadnych uczuć.
American Horror Story: Coven zmierza w jasno określonym przez scenarzystów kierunku. Jestem bardzo ciekaw, jak to wszystko się zakończy i kto z wielkiego pojedynku pomiędzy szkołą czarownic, łowcami czarownic i czarownicami voodoo wyjdzie zwycięsko. "The Scared Taking" niczym nadzwyczajnym mnie jednak nie zachwycił i był chyba najsłabszym odcinkiem trzeciego sezonu. Nadal jednak twierdzę, że "Coven" to produkcja, dla której warto poświęcić swój czas.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat