Na łańcuchowy przeszczep nerek cały czas w Polsce decyduje się bardzo mały procent pacjentów. Nie jest to łatwa metoda. Zarówno pod względem medycznym jak i doboru odpowiednich osób, które będą w stanie oddać nerkę kompletnie obcej osobie, by ratować kogoś bliskiego. Nowy miniserial Kinga Dębska opowiada o losach trzech par, które się nie znają, ale biorą udział w programie łańcuchowego przeszczepu nerek. Na pozór wszystko wygląda dobrze. Wszyscy kandydaci stawiają się na czas w szpitalu. Czy jednak nikt nie rozmyśli się do dnia zabiegu? Szóstka jest serialem różniącym się stylem od tego, co serwuje swoim widzom telewizja TVN. Opowiada bowiem o dramatach zwykłych ludzi. Nie ma tu przepychu i luksusów, z jakich słyną produkcje tej stacji. Bohaterowie nie żyją w dobrobycie. To przedstawiciele klasy średniej, którzy jako tako sobie radzą. Jedni lepiej, inni gorzej. Ta zmiana działa jednak na plus całej produkcji. Wyróżnia się ona w ramówce. Łatwiej jest też widzowi nawiązać więź z prezentowanymi bohaterami. Rozumie ich obawy. Nie są one bowiem jakieś wydumane. Każdy z nas będąc na ich miejscu biłby się z tymi samymi myślami. To właśnie charakteryzuje wszystkie filmowe produkcje Kingi Dębskiej – ludzkie podejście do trudnych tematów. W Zabawa, zabawa tematem był alkohol, w tym przypadku to łańcuchowy przeszczep nerek. Okazuje się bowiem, że u osób przechodzących kryzys, stojących w obliczu strachu przed operacją ujawniają się skrywane emocje, zadry, pretensje. Nie każdy związek jest w stanie to przetrwać. Świetnym przykładem jest para Kamil (Mateusz Rusin) i Natalia (Maja Pankiewicz), którzy w momencie przystępowania do programu i w trakcie poszukiwań odpowiedniego dawcy byli parą. Lata jednak mijały, związek się rozpadł. Teraz mężczyzna jest w związku z kimś innym, niedługo ma wziąć ślub. Chce jednak dotrzymać danego słowa, by jego dawna dziewczyna mogła żyć. Nietrudno się domyślić, że jego nowej partnerce wcale się ta decyzja nie podoba. Takich dylematów w serialu jest więcej. Każdy z nich inny, ale sprowadzający się na końcu do tego samego – czy jesteśmy w stanie poświęcić swoje zdrowie dla drugiego człowieka. Nikt tu też wymusza śmiechu u widza. Nie ma wstawek komediowych. Oczywiście postać postać grana przez Sławomira Orzechowskiego prezentuje trochę luźniejsze podejście do życia niż reszta bohaterów, ale nie jest to broń boże żaden zakamuflowany wątek komediowy. Szóstka została zrealizowana jak jeden sześciogodzinny film podzielony na odcinki. Widać to po sposobie realizacji. Stoi on bowiem na bardzo wysokim poziomie. Wszystkie zdjęcia powstają w prawdziwych pomieszczeniach, a nie wybudowanym do tego studio. Do tego kolorystyka jest bardzo stonowana, podobnie jak to było w Moje córki krowy czy Plan B. Co też odbiega od innych produkcji TVN, które raczej są bardzo kolorowe. Pod względem aktorskim serial jest bardzo dobrze dobrany. Dostajemy trochę nowych twarzy lub takich, które jeszcze przez telewizję i kino nie zostały mocno wyeksploatowane, jak choćby Marianna Zydek, Maja Pankiewicz, Julia Wyszyńska czy Mateusz Rusin. Partnerują im bardziej znani aktorzy jak Gabriela Muskała, Grzegorz Damięcki i Sławomir Orzechowski. Chylę czoła przed osobami odpowiedzialnymi za casting, bo dobór aktorów do granych postaci jest niemal perfekcyjny. Jedyne co mi zgrzyta w tej produkcji to poziom dialogów, który nieraz jest bardzo suchy i bez emocji. I nie jest to wina aktorów. Po prostu teksty, jakie wygłaszają nie raz są po prostu nienaturalne i to słychać. Niemniej, po obejrzeniu pierwszych dwóch odcinków Szóstki jestem zaciekawiony jak ta historia się skończy i na pewno wrócę do tych bohaterów. Podoba mi się, że twórcy otwarcie mówią, że to będzie zamknięta opowieść i nie będzie ona przeciągana w nieskończoność.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj