Sztuczna inteligencja to sześciozeszytowa miniseria, której cała fabuła rozgrywa się w kosmosie, na olbrzymim statku kosmicznym. Ze strzępów rozmów między bohaterami dowiadujemy się, że w 2105 roku Ziemia jest bardzo niegościnnym i ideologicznie podzielonym miejscem, a w międzyczasie zostały z niej wysłane na inne planety statki kolonizacyjne. I właśnie na jednym z nich toczy się historia ze Sztucznej inteligencji. USS Montgomery widzimy w całej okazałości na okładkowej grafice - w pewnym stopniu przypomina poruszający się w kosmicznej pustce, masywny grobowiec, w którym brak oznak życia. I częściowo jest to jak najbardziej trafne spostrzeżenie, bo życie na statku kosmicznym wciąż jest, ale bardzo zagrożone i nieprzygotowane na spotkanie z kosmiczną rzeczywistością. W pierwszym zeszycie Sztucznej Inteligencji Jeff Lemire i Gabriel Hernandez Walta wprowadzają nas stopniowo w mikroświat USS Montgomery, by pod koniec tegoż wprowadzenia dokonać w nim niezwykle drastycznych zmian. Poznajemy głównych bohaterów kosmicznego dramatu, na czele z Valarie, czyli tytułową sztuczną inteligencją, która w zasadzie kontroluje wszystkie funkcje statku. Skojarzenia z Halem z Odysei kosmicznej są tu jak najbardziej wskazane, ale Lemire układa fabularne klocki po swojemu, znajdziemy również w jego historii między innymi nawiązania do Wychowane przez wilki, a nawet reinterpretację Władcy much. Te dwa tytuły powinny już nakierować na fabularny trzon Sztucznej inteligencji. Tak, Valarie po dramatycznych wydarzeniach z finału pierwszego zeszytu komiksu będzie miała za zadanie zająć się utrzymaniem przy życiu, wychowaniem i adaptacją do warunków panujących na USS Montgomery garstki dzieciaków - bo tylko oni w pewnym momencie staną się jedynymi pasażerami statku kosmicznego.
Źródło: Mucha Comics
+5 więcej
Zapewne ten konkretny pomysł na fabułę pojawił się już w innych utworach popkultury, ale czytając Sztuczną inteligencję, mamy wrażenie, że Jeff Lemire nikogo nie naśladuje, tylko cieszy się kolejnym konceptem, który jednocześnie jest sporym wyzwaniem. Na scenie bowiem zostają jedynie (do czasu) dzieciaki plus sztuczna inteligencja. I każdy z czytelników zastanawia się, w jakim kierunku potoczy się ta historia. Do szczęśliwego końca? Do jakiejś niewyobrażalnej tragedii? A może do konfliktu między technologią a człowiekiem? Czuć, że te różne możliwe kierunki cieszą scenarzystę, który na szczęście nie ma zamiaru się rozpisywać i daje nam skondensowaną historię. Przedstawia ledwie wycinek - ale ten najważniejszy - z życia młodych, kosmicznych podróżników. Owszem, są tu dobrze nam znane zagrania fabularne, w pewnym momencie muszą pojawić się też inni dorośli i nie tylko oni. I tak naprawdę to wtedy ta historia staje się bardziej przewidywalna, ale przecież trzeba jakoś popchnąć fabułę do przodu. Dlatego ciekawsze są relacje, jakie mają dzieci  z Valarie. Z czasem zaczynają ją traktować jako odpowiednik matki. Sztuczna inteligencja to może nie odkrywcze, ale pomysłowe science fiction, jak najbardziej pasujące do stylu pisania Jeffa Lemire’a, którego historie zawsze mają uniwersalny, humanistyczny wydźwięk.
W tej miniserii pomieszanie niewinności i kosmicznej pustki, w której kryją się zagrożenia, bardzo dobrze oddają rysunki Walty. Znamy go w Polsce z kilku komiksów, przede wszystkim z doskonałego Visiona ze scenariuszem Toma Kinga. W Sztucznej inteligencji jego plansze poruszają dramatyzmem, a fakt, że Walta nie bawi się w rysowanie małych kadrów, nadaje tej historii odpowiedni emocjonalny rozmach. W ostatnich latach z formą Jeffa Lemire’a bywało różnie, zdarzały się potknięcia w rodzaju Korzeni rodzinnych, ale ważne, że ten artysta wciąż próbuje, wciąż szuka nowych ścieżek, nowych tematów. I zawsze zależy mu na tym, żeby jego historia w jakiś sposób poruszyła czytelnika, tak jak ma to miejsce w przypadku Sztucznej Inteligencji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj