Każda odsłona przygód Dominica Toretto charakteryzuje się tym, że musi być w niej jeszcze więcej samochodów, wybuchów i egzotycznych lokalizacji.
Dom (
Vin Diesel) i Letty (
Michelle Rodriguez) postanawiają spędzić swój miesiąc miodowy na Kubie. Kraju, w którym większość ludzi bezgraniczną miłością pała do swoich samochodów. Przekazują je sobie z generacji na generacje, z dziada pradziada. Istny raj dla kogoś takiego jak Torreto. Niestety, jak często bywa, idylla zostaje szybko przerwana. Tym razem przez kobietę o pseudonimie Cipher (
„Charlize). Po jej spotkaniu Dom postanawia zdradzić swoich przyjaciół i przejść na ciemną stronę mocy. Zaczyna kraść broń masowego rażenia na zlecenie szemranej organizacji. Co go do tego skłoniło? Czy dawni koledzy zdołają go powstrzymać?
Reżyser F. Gary Gray, twórca takich hitów jak
The Negotiator,
The Italian Job czy
Straight Outta Compton, przejmując znaną markę jaką niewątpliwie są
The Fast and the Furious wiedział, że raczej nic nowego nie wymyśli. Dlatego mniej pracy włożył w stworzenie ciekawego i zaskakującego scenariusza, a więcej w widowiskowość scen i lokalizacji w jakich naszym bohaterom przyjdzie się „ścigać”. Wziął także przykład z
Niezniszczalnych angażując do projektu coraz więcej znanych twarzy. Obok nazwisk kojarzonych z poprzednich części jak
„Dwayne,
Jason Statham czy
Kurt Russell pojawiają się nowe
Charlize Theron,
Scott Eastwood i niezawodna
Helen Mirren.
Sam początek filmu, który rozgrywa się na Kubie, jest niezmiernie nudny i wtórny. Dom znów ściga się z miejscowym mistrzem kierownicy. Wynik nietrudno przewidzieć. I gdy widzowie myślą, że dostaną kolejnego odgrzanego kotleta następuje gwałtowne przyśpieszenie. Mniej więcej w momencie, gdy cała ekipa spotyka się by wykonać tajne zadanie w Niemczech. Akcja osiąga prędkość nadświetlną, gdy na ekranie pojawia się dynamiczny duet Johnson i Statham. Dzięki ciągłej wymianie „uprzejmości” pomiędzy tą dwójką, widz przestaje zwracać uwagę na miałkość fabuły i skupia się na one linerach i widowiskowych scenach akcji. Do tego jeszcze dochodzi główny komik serii, czyli Roman Pearce grany przez Tyrese’a Gibsona, który potrafi swoim gadaniem wzbogacić każdą scenę. Zwłaszcza pościg pomarańczowym Lamborghini po lodzie i jego finał zostaną widzom na dłużej w pamięci.
Nieoczekiwanie najlepsza scena
The Fate of the Furious rozgrywa się nie podczas widowiskowych wyścigów samochodowych, a na pokładzie samolotu. Kiedy to Jason Statham w charakterystycznym dla siebie stylu rozprawia się z przeciwnikami, trzymając w jednej ręce pistolet, a w drugiej… fotelik dziecięcy z czteromiesięcznym maluchem w środku. Osoba, która wymyśliła, że dziecko podczas tej rozwałki powinno słuchać muzyki z płyty
Alvin i wiewiórki zasłużyła na podwyżkę.
Nowa odsłona, zresztą tak jak każda poprzednia, posiada genialną ścieżkę dźwiękową zawierającą takie fajne kawałki jak 911 Kevina Gates’a,
Hey Ma J Balvina & Pitbulla czy
Seize The Block Migos .
Jeśli seria
Szybkich i wściekłych będzie kontynuowana w ten sposób jak jej ósma odsłona to ja nie mam nic przeciwko i ochoczo będę na nie chodził do kina. Widać, że twórcy zaczynają bawić się wymyślnym światem, a nie upierają się by każda część była czymś ambitnym.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h