Historia jak każda inna. Pod koniec lat 80. dwóch nieposkromionych studentów Wyższej Szkoły Sztuk Pięknych w hrabstwie Sussex postanowiło stworzyć komiksowego zina, stanowiącego ich sprzeciw wobec ówczesnej polityki i kultury (twarde rządy Margaret Thatcher, soft rock, new romantic, MTV). W pierwszym numerze owego magazynu (na ledwie jednej planszy) pojawiła się ogolona na łyso, waleczna kobieta, która z czasem stała się postacią niemal kultową – luźna Tank Girl z 1995 roku, z Lori Petty w roli głównej jest tego najlepszym dowodem. Ojcami owej awanturniczki są brytyjski rysownik, Jamie Hewlett – odpowiedzialny również za wizerunek charakterystycznych postaci z teledysków grupy Gorillaz – oraz utalentowany, nieposkromiony scenarzysta, Alan Martin. W pierwszym tomie zbiorczego wydania – opublikowanym przez pewnie wkraczającą na rodzimy rynek oficynę Non Stop Comics – znajdziemy kilkanaście szalonych nowel, w których poznamy główne gwiazdy całej serii. Tank Girl w zebranych historiach to skąpo ubrana, wyjątkowo wyszczekana, wulgarna laska o marnej reputacji, miłości do wszystkiego, co zakazane (łącznie z bliską znajomością z rosłym kangurem, Boogą) i zamiłowaniu do wpadania w szereg niebezpieczeństw. Równie świeżo wypadają drugoplanowe postacie, przewijające się w poszczególnych opowieściach. Począwszy od wspomnianego kangura Boogi, zabójczych koleżanek (Jet Girl i Sub Girl), wiernego kumpla Steviego, a skończywszy na ulubionej maskotce, homomisiu (sic!) oraz parze niecodziennych zwierzaków (Piszczący Szczur i Skarbeniek). Złoczyńcy – pojawiający się w nowelach – stanowią wyłącznie mięso armatnie, kolejne ofiary morderczego szału Tank Girl i jej sojuszników.
Źródło: Non Stop Comics
Czego jeszcze uświadczymy w recenzowanym dziele? Pogoń za bandą zdegenerowanych kangurów. Dziwaczną misję, związaną z dostarczeniem prezydentowi Australii pieluch. Napad trójki wojowniczek na przewóz piwa. Psychodeliczne wizje uroczej antagonistki, a także masę niepohamowanej przemocy i wisielczego humoru. Martin i Hewett zręcznie żonglują przeróżnymi wątkami z szeroko pojętej, brytyjskiej popkultury lat 80., choć niestety gros żartów oraz zapożyczeń dla rodzimego czytelnika będzie zupełnie nieczytelne. Siłą komiksu jest pędząca w iście ekspresowym tempie akcja, kreacja tytułowej niszczycielki, soczyste dialogi oraz spora dawka niedorzeczności, zabawy formą i gatunkami literackimi oraz filmowymi (czysta akcja, sensacja, groza, science fiction, western i postapo).
Prawdziwą wartość Tank Girl #01 stanowią zręczne ilustracje Hewetta. Jego kreska jest niezwykle precyzyjna, charakterystyczna i nad wyraz realistyczna. Brytyjczyk kapitalnie oddał wygląd czołgistki i jej druhów (szczególne brawa za kreację Boogi i pozostałych kangurów). Z dobrej strony prezentują się również okazałe bronie, pojazdy militarne oraz surowe, zdewastowane australijskie prerie i miasteczka. Klasą samą dla siebie są przykuwające oko okładki oraz interesujące dodatki (vide: Tank Girl do ubrania). Rzeczony komiks to pozycja obowiązkowa dla wielbicieli angielskiego undergroundu, brutalnych opowieści formatu perypetii Deadpoola czy Lobo oraz koneserów talentu Jammiego Hewetta. Mocny album w dotychczasowym dorobku Non Stop Comics.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj