Niespodziewanie dobry okazał się czternasty epizod Teorii wielkiego podrywu. Choć obyczajowym klimatem czuć było na kilometr, to chyba żadnemu odcinkowi w tym sezonie nie udało się rozbawić mnie tak jak w tym wypadku.
Stało się tak, gdyż serial po raz pierwszy od dawna nie użył żadnego ze schematów, za które najczęściej krytykuję serial. Mieliśmy zatem dobre występy gościnne, paczkę przyjaciół faktycznie zachowujących się jak przyjaciele oraz trochę udanego humoru. Nie było za to znęcania się nad postaciami - w wątku Raja scenarzyści stworzyli sobie ku temu okazję, lecz na szczęście nie skorzystali z niej.
To właśnie wątek Hindusa okazał się najlepszy w
The Separation Triangulation, bo brały w nim udział osoby z poza głównej obsady produkcji. Mowa o znanej z
2 Broke Girls Beth Behrs oraz Waltona Gogginsa znanego fanom seriali za sprawą
Sons of Anarchy czy też
Justified. Grają oni małżeństwo w separacji, a między nich wchodzi właśnie przechodzący ostatnio pozytywną zmianę Hindus. Tutaj pochwalę humor, bo choć czasem scenarzyści przeginali (przerwa w kwestii kończącej pokaz), to wiele razy bardzo dobrze się oglądało wydarzenia. Czy to w sypialni Wolowitzów – bo Bernadette nie starała się być wredną osobą, a po prostu sarkastycznym przyjacielem – czy w przypadku relacji z dziwnym małżeństwem (nie chciałem wyjść na rasistę jest tekstem odcinka, dawno scenarzyści mnie tak nie zaskoczyli dowcipem). Nawet relacja Raja i Nell dobrze wypadła, mimo że w pewnym momencie byłem nastawiony na jedną z tych bardziej żenujących scen. Na szczęście tak się nie stało. Akurat w tym wypadku bohater zachował się zgodnie ze swoim charakterem, będąc porządnym gościem, który nie chce rozwalać małżeństwa.
Trochę gorzej oceniam wątek dotyczący Sheldona i Leonarda. Spodziewałem się, że twórcy pokażą w końcu Penny w pracy, skoro już sobie przypomnieli o niej, ale niestety ćwiczenie nazw leków było jedynym pozytywnym momentem małżeństwa w
The Separation Triangulation, gdyż później wrócono do ich nudnego życia. Cieszy również przyjazne nastawienie do dr. Coppera zaprezentowane przez parę. Mieszane odczucia mam co do Leonarda. Z jednej strony – można zrozumieć jego zachowanie, ale z drugiej – powinien zdecydowanie się leczyć, bo przeraża swoją obsesją związaną z dawnym współlokatorem.
Nie wiem, czy scenarzyści zdecydują się zostawić porządek ustalony w tej odsłonie, jednak powrót Sheldona do swojego dawnego pokoju wygląda na cofnięcie się w rozwoju w sferze fabuły. Mam nadzieję, że Amy nie będzie teraz ukazywana jako osoba siedząca tylko w mieszkaniu, którą odwiedzają znajomi. Nawet jeśli, to niewiele to zmieni w kwestii jakości. Ta bohaterka była najsłabszym punktem czternastego odcinka. Nie rozbawiła mnie ani razu, a sceny z nią kojarzyły się bardziej z tytułem obyczajowym niż komedią.
W każdym razie nie było źle. Niby typowy obyczajowy odcinek, ale jednak pozbawiony charakterystycznych wad. Brakowało co prawda nawiązań popkulturowych albo naukowych, lecz nie było też żadnej żenującej sceny. Do oceny dodałem jeden punkt, bo w skali sezonu wypadł on zadziwiająco dobrze. Oczywiście wiele brakuje do dawnych odsłon, gdyż na niektóre postacie widocznie nie ma pomysłu, jednak
The Separation Triangulation sprawdza się jako niezobowiązująca rozrywka do posiłku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h