Jedną z charakterystycznych cech Friends były odcinki-montaże, w których większość czasu ekranowego poświęcano przypominaniu różnych scen z minionych sezonów, scen ważnych dla danego bohatera czy dla grupy ogółem. Co dziwne, mimo iż było to bezdyskusyjne odgrzewanie kotleta i cięcie kosztów, jakoś to grało – ponieważ widzowie kochali te postacie i lubili z nimi „powspominać”. Najnowszy odcinek The Big Bang Theory ma w sobie coś z tego ducha, chociaż nie znajdziecie w nim przebitek ze starszych epizodów. Wszystko kręci się wokół Sheldona, którego Amy namawia do zezwolenia na wyprawienie mu przyjęcia urodzinowego. Zbieramy więc niemalże wszystkie najważniejsze postacie (choć dziwi, że nie było tam matki Sheldona), które w formie toastów podsumowują swoje relacje z jubilatem. Do grupki dołącza nawet Adam West, czyli Batman. No url Atmosfera jest więc miła, scena rozmowy Penny z Sheldonem w łazience może rozczulać. Ogólnie rzecz biorąc, trudno jednak uznać ten odcinek za jakoś szczególnie udany – o dziwo, najlepiej wypadł chyba Stewart, walczący (bez skutku) o swoje miejsce w grupie, za to poniżej oczekiwań wystąpił Adam West, który wprawdzie zaczął świetnie (samochodowa dyskusja o Batmanach), ale potem tylko od czasu do czasu rzucał komentarzami, które miały pokazać, że jest łasym na kasę gwiazdorem. Samo przyjęcie, poza pomysłem zaproszenia Batmana, było wybitnie standardowe, a więc mało ekscytujące. Odcinek The Celebration Experimentation w zasadzie przypomniał, że choć obsada Teorii… jest naprawdę dobra, ich talenty błyszczą w scenach komediowych, podczas gdy w obyczajowych czy intymnych wypadają słabo, zwłaszcza Jim Parsons i Mayim Bialik. The Big Bang Theory ostatnio coraz częściej kluczy miedzy komedią o geekach a komedią obyczajową w stylu Przyjaciół, przy czym wyraźnie widać, że drugi model udaje się niespecjalnie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj