Wreszcie. "The Big Bang Theory" to jeden z najlepszych seriali komediowych w historii telewizji, jednak ostatnimi czasy trudno było bronić tej tezy, bo zarówno cały 8. sezon, jak i pierwsze 2 odcinki 9. serii wypadły wyjątkowo mizernie. Chyba każdy, kto śledził losy Sheldona i spółki, w przeciągu minionego roku przynajmniej raz zastanowił się, czy jest sens ciągnąć tę opowieść, czy formuła się nie wyczerpała. Cóż - nie. Wprawdzie jeden odcinek to żaden zwiastun długofalowej poprawy jakości, niemniej daje nadzieję i dobitnie pokazuje: ten serial wciąż może bawić. Wystarczy trochę wysilić kreatywność i przestać do znudzenia wałkować temat związków damsko-męskich oraz problemów w nich. Co więc tu zadziałało? [video-browser playlist="752374" suggest=""] Penny i Leonard już się nie kłócili, Sheldon nie robił zaś z siebie głupka w relacji z Amy, która z nim zerwała. Panowie wybrali się za to do Meksyku, by Leonard miał swój zaległy wieczór kawalerski; panie również zorganizowały „imprezę” (były falliczne ciastka), prostowały też trochę relacje z najbliższymi. I to zadziałało. W pierwszym wątku powróciły odniesienia do popkultury i nauki, sporo się działo, było kilka naprawdę zabawnych momentów, a finał wprost wybuchowy. W drugim, tym z dziewczynami, nie było tak ekscytująco, ale wciąż zabawnie - udało się kilka fajnych żartów. Wprawdzie wciąż widać wyraźny spadek formy Jima Parsonsa, chyba też scenarzyści mają problem z takim prowadzeniem tej postaci, by nie była parodią samej siebie, jednak w tym epizodzie prawie wszystko zagrało. Przez te niecałe 20 minut odcinka The Bachelor Party Corrosion można poczuć się, jakby znowu oglądało się udane pierwsze sezony. Czy można było lepiej? Oczywiście. Chłopaki nie do końca odzyskali swoje geekowskie dusze, tym razem jednak coś zaiskrzyło i rozpaliło nadzieje na przyszłość.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj