Terminator: Dark Fate - Defiance ma fundamentalny problem, z którym nie będzie po drodze wielu fanom popkultury. Twórcy, zamiast osadzić fabułę w świecie kultowego Terminatora 2, podjęli decyzję o związaniu jej z fatalnym filmem Terminator: Mroczne przeznaczenie. Niestety nie walczymy ze Skynetem, tylko z alternatywną sztuczną inteligencją zwaną Legionem. To budzi niesmak, ale wiadomo, że prawa do określonych elementów marki są kupowane z wielkim wyprzedzeniem. Najpewniej twórcy mieli nadzieję, że nowa odsłona będzie sukcesem i doczeka się kontynuacji, które wpłyną pozytywnie na odbiór gry. Tak niestety nie jest. Wielka szkoda, że w tym aspekcie nie postawiono na większą różnorodność w związku z kanonem Terminatora. Gra Terminator: Dark Fate- Defiance jest RTS-em, ale nietypowym. Nie jest to gra typu Starcraft czy Age of Empires IV, w których budujemy bazę, zbieramy surowce i idziemy bić wrogów. Jest to utrzymane w stylu takiego Sudden Strike czy serii Company of Heroes – twórcy podchodzą do tematu niestandardowo, a sama walka jest bardziej taktyczna. To nadaje tej produkcji charakter. Rozgrywka staje się ciekawsza i bardziej wymagająca. Musimy dobrze wykorzystywać piechotę z podziałem na to, jakie mają uzbrojenie (karabiny, RPG, ciężka broń itd), i zapewnić im osłonę lub wsadzić do budynku, w którym sami mogą się bronić przed zastępami mechanicznych żołnierzy. To samo z odpowiednim wykorzystywaniem pojazdów, artylerii i innych aspektów uzbrojenia, które pozwalają przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Nawet kwestia surowców w kampanii jest rozwiązana z pomysłem i dobrym wykonaniem, a przez to całość staje się dość niekonwencjonalna i atrakcyjna.
fot. materiały prasowe
+7 więcej
To, co zaskoczyło mnie w kampanii tej gry, to fakt, jak bardzo szczegółowo twórcy podeszli do aspektu prowadzenia i rozwoju naszej armii. Gdy po pierwszych misjach dostaniemy dostęp do mapki, będzie można podejmować pierwsze niezależne decyzje. Na przykład: udać się do miejsca, w którym możemy handlować: kupić uzbrojenie, pojazdy czy zatrudnić nowych rekrutów. Wszystko kosztuje i też zwiększa utrzymanie, które nie pozwala nam długo podróżować bez upewnienia się, że zapasy surowców będą na poziomie. To wszystko na tym etapie też pokazuje, że oddziały żołnierzy trzeba uzupełniać o ludzi, a pojazdy naprawić. A co najważniejsze: trzeba dawać im amunicję i paliwo. Ten aspekt podczas samej walki okazuje się kluczowy. Powiedzmy – zakopiemy się gdzieś podczas oblężenia przez zastępy Legionu. Jeśli nie wyjdziemy i nie przebijemy się, zwyczajnie skończą się nam zapasy amunicji i wszyscy zginą. Podczas rozgrywki możemy pojazdami transportowymi przyprowadzić przyczepy z zapasami lub paliwem, które pozwalają uzupełnić braki. A to samo w sobie też nie jest takie proste, jeśli nie mieliśmy takich na podorędziu. Trzeba więc przeszukać okoliczne tereny. Takie szczegółowe ogarnianie naszej armii podczas rozgrywki pozwala bardziej się w nią wczuć. Dodatkowo trudniejsze wyzwanie jest atutem.  Sama kampania nie jest pełna fajerwerków. Fabuła jest prosta, a jej przedstawienie – mówiąc wprost – tanie. Widać, że twórcy nie mieli dużego budżetu, więc robili, co mogli. To też nie sprawia, że Terminator: Dark Fate wygląda źle, bo graficznie jest naprawdę ładnie. Mapki mają dobrze podkreślone detale, a jednostki wyglądają całkiem realistycznie. Tutaj nie ma do czego się przyczepić ani na co narzekać. Ta cała prostota staje się pewną zaletą gry Terminator: Dark Fate, ale jednocześnie wywołuje zwyczajny niedosyt. Marka Terminatora zasługuje na więcej rozmachu! To tyczy się nawet rozczarowującego aspektu muzyki – kultowy temat z filmów przewija się jedynie w menu, a w samej grze nie ma go w ogóle. To, co zawsze cenię sobie w strategiach i RTS'ach, to swoboda. W tym przypadku mamy tryb skirmish, który tego nie oferuje. Mamy jedynie starcia, w których możemy zagrać po stronie Legionu lub ludzi. Nie ma budowy bazy, nie ma absolutnie nic poza samą walką. Na początku za określoną pulę punktów wybieramy bardzo ograniczoną liczbę jednostek i tyle. Walczymy z przeciwnikiem. Na bardzo krótko może to być w porządku, ale później to nuda i rozczarowanie. Ten tryb nie proponuje rozgrywki choćby na zbliżonym poziomie do tego, co daje kampania. Same bitwy to za mało, by po skończeniu kampanii zostać z tą grą na długo. To wszystko nie oznacza, że Terminator: Dark Fate – Defiance jest grą złą. Produkcja jest kameralna, więc nie miała szansy wykorzystać gigantycznego potencjału drzemiącego w świecie Terminatora. Jednak poziom trudności jest zaskakująco wysoki, a działania AI niespodziewanie przemyślane i trudne do pokonania. Taktyczne podejście do walki z Legionem to wyzwanie dla fanów gatunku. Pomimo tego pozostaje jakiś duży niedosyt, bo to powinno być coś, do czego będziemy wracać, a nie coś, co nas szybko znudzi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj