Terminator: Dark Fate - Defiance - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 21 lutego 2024Terminator: Dark Fate – Defiance to RTS, który ma wiele zalet i nie jest typowym przedstawicielem gatunku. Czy warto poświęcić mu czas?
Terminator: Dark Fate – Defiance to RTS, który ma wiele zalet i nie jest typowym przedstawicielem gatunku. Czy warto poświęcić mu czas?
Terminator: Dark Fate - Defiance ma fundamentalny problem, z którym nie będzie po drodze wielu fanom popkultury. Twórcy, zamiast osadzić fabułę w świecie kultowego Terminatora 2, podjęli decyzję o związaniu jej z fatalnym filmem Terminator: Mroczne przeznaczenie. Niestety nie walczymy ze Skynetem, tylko z alternatywną sztuczną inteligencją zwaną Legionem. To budzi niesmak, ale wiadomo, że prawa do określonych elementów marki są kupowane z wielkim wyprzedzeniem. Najpewniej twórcy mieli nadzieję, że nowa odsłona będzie sukcesem i doczeka się kontynuacji, które wpłyną pozytywnie na odbiór gry. Tak niestety nie jest. Wielka szkoda, że w tym aspekcie nie postawiono na większą różnorodność w związku z kanonem Terminatora.
Gra Terminator: Dark Fate- Defiance jest RTS-em, ale nietypowym. Nie jest to gra typu Starcraft czy Age of Empires IV, w których budujemy bazę, zbieramy surowce i idziemy bić wrogów. Jest to utrzymane w stylu takiego Sudden Strike czy serii Company of Heroes – twórcy podchodzą do tematu niestandardowo, a sama walka jest bardziej taktyczna. To nadaje tej produkcji charakter. Rozgrywka staje się ciekawsza i bardziej wymagająca. Musimy dobrze wykorzystywać piechotę z podziałem na to, jakie mają uzbrojenie (karabiny, RPG, ciężka broń itd), i zapewnić im osłonę lub wsadzić do budynku, w którym sami mogą się bronić przed zastępami mechanicznych żołnierzy. To samo z odpowiednim wykorzystywaniem pojazdów, artylerii i innych aspektów uzbrojenia, które pozwalają przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Nawet kwestia surowców w kampanii jest rozwiązana z pomysłem i dobrym wykonaniem, a przez to całość staje się dość niekonwencjonalna i atrakcyjna.
To, co zaskoczyło mnie w kampanii tej gry, to fakt, jak bardzo szczegółowo twórcy podeszli do aspektu prowadzenia i rozwoju naszej armii. Gdy po pierwszych misjach dostaniemy dostęp do mapki, będzie można podejmować pierwsze niezależne decyzje. Na przykład: udać się do miejsca, w którym możemy handlować: kupić uzbrojenie, pojazdy czy zatrudnić nowych rekrutów. Wszystko kosztuje i też zwiększa utrzymanie, które nie pozwala nam długo podróżować bez upewnienia się, że zapasy surowców będą na poziomie. To wszystko na tym etapie też pokazuje, że oddziały żołnierzy trzeba uzupełniać o ludzi, a pojazdy naprawić. A co najważniejsze: trzeba dawać im amunicję i paliwo. Ten aspekt podczas samej walki okazuje się kluczowy. Powiedzmy – zakopiemy się gdzieś podczas oblężenia przez zastępy Legionu. Jeśli nie wyjdziemy i nie przebijemy się, zwyczajnie skończą się nam zapasy amunicji i wszyscy zginą. Podczas rozgrywki możemy pojazdami transportowymi przyprowadzić przyczepy z zapasami lub paliwem, które pozwalają uzupełnić braki. A to samo w sobie też nie jest takie proste, jeśli nie mieliśmy takich na podorędziu. Trzeba więc przeszukać okoliczne tereny. Takie szczegółowe ogarnianie naszej armii podczas rozgrywki pozwala bardziej się w nią wczuć. Dodatkowo trudniejsze wyzwanie jest atutem.
Sama kampania nie jest pełna fajerwerków. Fabuła jest prosta, a jej przedstawienie – mówiąc wprost – tanie. Widać, że twórcy nie mieli dużego budżetu, więc robili, co mogli. To też nie sprawia, że Terminator: Dark Fate wygląda źle, bo graficznie jest naprawdę ładnie. Mapki mają dobrze podkreślone detale, a jednostki wyglądają całkiem realistycznie. Tutaj nie ma do czego się przyczepić ani na co narzekać. Ta cała prostota staje się pewną zaletą gry Terminator: Dark Fate, ale jednocześnie wywołuje zwyczajny niedosyt. Marka Terminatora zasługuje na więcej rozmachu! To tyczy się nawet rozczarowującego aspektu muzyki – kultowy temat z filmów przewija się jedynie w menu, a w samej grze nie ma go w ogóle.
To, co zawsze cenię sobie w strategiach i RTS'ach, to swoboda. W tym przypadku mamy tryb skirmish, który tego nie oferuje. Mamy jedynie starcia, w których możemy zagrać po stronie Legionu lub ludzi. Nie ma budowy bazy, nie ma absolutnie nic poza samą walką. Na początku za określoną pulę punktów wybieramy bardzo ograniczoną liczbę jednostek i tyle. Walczymy z przeciwnikiem. Na bardzo krótko może to być w porządku, ale później to nuda i rozczarowanie. Ten tryb nie proponuje rozgrywki choćby na zbliżonym poziomie do tego, co daje kampania. Same bitwy to za mało, by po skończeniu kampanii zostać z tą grą na długo.
To wszystko nie oznacza, że Terminator: Dark Fate – Defiance jest grą złą. Produkcja jest kameralna, więc nie miała szansy wykorzystać gigantycznego potencjału drzemiącego w świecie Terminatora. Jednak poziom trudności jest zaskakująco wysoki, a działania AI niespodziewanie przemyślane i trudne do pokonania. Taktyczne podejście do walki z Legionem to wyzwanie dla fanów gatunku. Pomimo tego pozostaje jakiś duży niedosyt, bo to powinno być coś, do czego będziemy wracać, a nie coś, co nas szybko znudzi.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat