The 100 stopniowo rozwija historię, zwiastując konflikt na horyzoncie. Jest ciekawie, ale nie wszystko gra idealnie.
The 100 pokazuje współpracę Josephine z Murphym, która w kontekście całego serialu jest trochę problematyczna. Bohater zawsze był osobą niejednoznaczną moralnie. Jednak po tych latach wiele przeszedł i zmienił się w kogoś, kto wzbudza zaufanie pomimo bardzo niesympatycznego sposobu bycia. Dlatego jego lekka i łatwa decyzja o przejściu na stronę zła staje się problemem tego sezonu. Z jednej strony jest to zrozumiałe i pasujące do Murphy'ego, który pomimo ewolucji nadal ma określoną naturę. Z drugiej strony zaprzepaszcza całą tę pracę, którą wykonano przy rozwoju postaci przez te sezony. To jest taki krok w tył, który może okazać się zgubny dla Murphy'ego i postrzegania tego, jak twórcy rozwijają bohaterów. Mam jednak nadzieję, że może jest w tym większy pomysł i sytuacja jest tymczasowa oraz bardziej złożona.
Serial może łatwo polec w sytuacji, gdy lubianą bohaterkę przejmuje inna osobowość. A to z uwagi na różne niedociągnięcia i naciągnięcia, które zaczynają psuć wrażenie. Te niestety doskonale są widoczne w wątku Josephine, która plącze się w rozmowach z Abby i także w wielu innych scenach daje do zrozumienia, że coś jest wyraźnie nie tak. Jest to zbyt oczywiste, wręcz łopatologiczne wprowadzanie sugestii, które psują pracę
Elizy Taylor w roli Josephine. Te ujęcia na jej nikczemne spojrzenia i złowrogie uśmieszki nie są godne serialu, którego aspiracje zawsze były bardziej ambitne. Przez to też trudno mi przekonać się do Josephine, bo pomimo starań Elizy Taylor, tego typu detale rażą i zaczynają trochę irytować. Jednocześnie jednak cały wątek z nią związany jest interesujący, sensowny i z określonym celem. Liczę, że cliffhanger potwierdzający obecność Clarke w jej umyśle zaowocuje czymś naprawdę dobrym w kolejnym odcinku. Nie jest to też zaskoczeniem, bo sugestie tego, że Clarke żyje, pojawiały się w poprzednich odcinkach.
Dobrze jest w wątku Octavii i Diyozy, bo świetnie rozwija historię sezonu. Dowiadujemy się nowych informacji o konflikcie trapiącym planetę oraz środowisku. Cały motyw z ręką Octavii, prawdopodobnym lekarstwem i przede wszystkim z jakimś mistycznym głębszym dnem pozwala wierzyć, że twórcy mają w zanadrzu kilka asów w rękawie. Zwłaszcza że z tym są związane trzy postacie, więc twórcy, używając prostych narzędzi, potrafią porządnie zaintrygować. Być może jest to obietnica, że ten sezon kryje jeszcze jakieś tajemnice i zaproponuje coś więcej niż konflikt w sanktuarium.
Po dwóch spektrach jakości stoją postacie: Echo oraz Bellamy. Jej wątek przypomina, dlaczego jest to postać przemyślana, twarda i swoimi bezkompromisowymi decyzjami wzbudzająca sympatię. Wyjawienie prawdy od strażniczki, która ją śledziła, pokazuje doskonale, jaka jest Echo. Zabicie cierpiącego mężczyzny i zostawienie jej na pastwę losu przypomina, że to nie tylko szpieg, ale przede wszystkim wojowniczka. W tym wątku może się to podobać - szczególnie, że scena z rośliną pożerającą człowieka ponownie potrafi zaintrygować i pokazać, że twórcy mają jakiś pomysł, jak ten nowy świat ma różnić się od Ziemi. Co prawda, niewiele tego wprowadzają, ale każdy taki niuans cieszy. Bellamy natomiast jest strasznie irytujący w tym odcinku, ponieważ bardzo szybko i bez wiarygodnej przemiany, porzuca swoje przekonania i potulnie zgadza się z argumentami. To jest podobna sytuacja jak z Murphym, bo twórcy jedną decyzją trochę zaprzepaszczają ewolucję postaci. To co się wydarzyło wydaje się sprzeczne z charakterem Bellamy'ego, nawet pomimo mocnych argumentów o przeżyciu.
Madie ma wątek prawdopodobnie najciekawszy i zarazem najbardziej ryzykowny. Jej "wewnętrzne" rozmowy z mrocznym dowódcą, wyglądającym trochę jak imperator z Gwiezdnych Wojen, mają klimat i intrygują. Wkrada się napięcie i potencjał, który może zaowocować czymś istotnym. Jednocześnie problem jest taki, że jej współpraca z tą postacią może doprowadzić do powstania drugiej Bloodreiny i po prostu powtórki z rozrywki. Być może słowa Josephine o tym, że przemoc to wszystko, co ci ludzie znają, jest wielką sugestią na temat końca serialu? Wszyscy się pozabijają i na tym skończy się
The 100? Choć w tym odcinku wygląda to dobrze i realizacyjnie ma swoje momenty, istnieje tutaj zbyt duże ryzyko, że zostanie to zmarnowane przez złe decyzje.
The 100 trzyma solidny poziom, dając rozrywkę interesującą, emocjonującą i przede wszystkim przemyślaną. Pomimo decyzji, które nie zawsze się sprawdzają, serial wciąż, mówiąc kolokwialnie, daje radę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h