Recenzowany komiks koncentruje się na niegodziwych i wyzutych z ludzkich uczuć prominentnych osobistościach należących do potężnej organizacji Cain-Kankrin. Na pierwszych stronach debiutanckiego tomu jesteśmy świadkami zagadkowej, rytualnej śmierci członka owej grupy, Daniela Rotschilda. Zdarzenie to powoduje, iż do Nowego Jorku powraca siostra zmarłego, Grigoria. Niepokój wywołuje upiorna i blada niczym duch towarzyszka, spadkobierczyni rodzimej fortuny (niejaka Abby). Z biegiem rozwoju fabuły popularny scenarzysta odsłania przed nami kolejne zagadki i tajemnice wpływowej organizacji. Jednocześnie, z zapartym tchem śledzimy prywatne dochodzenie czarnoskórego detektywa Theodore’a Dumasa, który z całych sił próbuje odkryć prawdę odnośnie zgonu wiekowego magnata. Trzeba do tego dodać, iż niezmordowany śledczy posługuje się iście magicznymi metodami pracy, kojarzonymi z obrzędami wudu. Korzysta także z usług różnych (częstokroć zaskakujących) osób, choćby profesora ekonomii, Gaddisa. Ważną rolę w śledztwie odegrają natomiast niemal mityczne symbole, odnalezione na miejscu zbrodni. Jonathan Hickman w kapitalny sposób  połączył ze sobą: bluźniercze rytuały, czarną magię i mistycyzm ze światem finansjery, korporacjami kontrolującymi działania szarych obywateli, brudną polityką oraz bezduszną władzą absolutną. Niniejsze dzieło można traktować jako surową lekcję negatywnego wpływu pieniądza na nasze osoby. Władza i bogactwo deprawują i prowadzą do obłędu – do takiego też surowego wniosku możemy dojść po lekturze rzeczonego albumu. Amerykański mistrz pióra kapitalnie poprowadził każdą z postaci, nadając im charakter i jasno określając ich motywację. Nawet największe bestie w ludzkich skórach (bankier Wiktor Erasko jest tego najlepszym przykładem) zyskują nasze zainteresowanie, przez co komiks staje się jeszcze bardziej wartościowy i unikalny. Hickman zafundował nam kilka rewelacyjnych scen, choćby przesłuchanie ponurego bankiera Eraski, rozmowa Dumasa z doktorem Gaddisem czy wspomnienia Grigorii z jej lat dziecięcych. Owe epizody potwierdzają kunszt doświadczonego scenarzysty, zapewniając czytelnikom rozrywkę na długie godziny.
Źródło: Non Stop Comics
W parze z bezbłędną warstwą fabularną idzie oryginalna oprawa graficzna komiksu. Kreska Tomm Coker jest niebywale realistyczna, dokładna i dopieszczona w każdym elemencie. Zdolny artysta z wielką pieczołowitością ilustruje poszczególnych bohaterów, dobrze wyrażając na ich twarzach wulkan emocji oraz nierzadkie objawy obłędu i psychopatii. Słowa uznania za kreację bladej partnerki Grigorii, stonowanego śledczego, Wiktora Eraski oraz profesora Gaddisa. Niesamowicie wypadają skąpane w mroku i sepii kolory autorstwa Michaela Garlanda, przykuwająca oko i niepokojąca okładka recenzowanego tomu oraz niesamowicie skomponowane czarno-białe przerywniki pomiędzy kolejnymi rozdziałami. Strzałem w dziesiątkę okazało się umieszczenie krótkich opisów rytuałów, dialog Eraski z jego obrońcą czy szczegółowy rys odnośnie struktur organizacji Cain-Kankrin. 
The Black Monday Murders, vol. 1 to godne otwarcie jednej z ciekawszych serii komiksowych jakie pojawiły się w Polsce w ciągu ostatnich miesięcy. Pewnie wkraczające na rynek wydawnictwo Non Stop Comics postawiło na prawdziwy diament wśród amerykańskich opowieści graficznych spod znaku grozy. Z niecierpliwością, a zarazem niepokojem będę wyczekiwał kolejnych tomów cyklu The Black Monday Murders. Jak na tą chwilę, jest wprost idealnie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj