Najnowszy epizod ma kilka mocnych akcentów, jednak nie wywołują one tak wielkich emocji jak zdarzenia z poprzednich epizodów. Wynik próby przejęcia Rocinante przez marsjańskich rozbitków jest łatwy do przewidzenia. Tym razem segment akcji pozbawiono zaskakujących motywów i widowiskowych rozwiązań fabularnych. Ekipa Holdena szybko rozprawia się z niezorganizowaną załogą, którą finalnie Avasarala wykorzystuje do swoich celów. Można było więc zrezygnować z motywu abordażu i od razu złączyć interesy obu grup. Dzięki temu zaoszczędziłoby się kilka cennych minut odcinka, które przydałyby się chociażby w wątku związanym z Projektem Caliban. Podobny zabieg można było zastosować przy segmencie politycznym, w którym doktor Volovodov zostaje wymanewrowana przez sekretarza generalnego i Sadavira Errinwrighta. Aby zobrazować intrygę, której Anna padła ofiarą, dostajemy obszerny wątek, podczas którego przywódca Ziemi pod wpływem podszeptów Errinwrighta modyfikuje napisane przez uczoną przemówienie. Rozeźlona Volovodov robi politykom karczemną awanturę, a następnie prawie wraca do swojej ukochanej. Cały ten motyw zostaje nakreślony po to, aby Anna, w momencie otrzymania wiadomości od Avasarali, była zdeterminowaną stroną konfliktu, na dodatek z poważnymi dylematami moralnymi. Ponownie, można to było wszystko pokazać krócej i sprawniej. Sposób, w jaki duchowna zostaje wyprowadzona w pole, jest mało finezyjny i w dość łopatologiczny sposób pokazuje widzom zmagania „ostatniej sprawiedliwej” w jaskini lwa. Zdecydowanie za mało czasu ekranowego dostaje protomolekuła. Pod koniec odcinka dowiadujemy się kilku szczegółów o celach naukowców eksperymentujących w ramach Projektu Caliban i właściwościach tej tajemniczej substancji. Widzimy, jak oddziałuje na dzieci,  jesteśmy też świadkami makabrycznej sceny z jednym z chłopców w roli głównej. Protomolekuła to jak na razie najmocniejszy motyw science fiction w serialu i zdecydowanie mógłby być eksploatowany częściej. Nie chodzi tutaj o widowiskowe sceny akcji z hybrydami masakrującymi żołnierzy, a raczej o wejście głębiej w istotę tego organizmu i systematyczne odkrywanie jego genezy. Jak na razie twórcy dość oszczędnie dawkują nam informacje. Z jednej strony to nie jest złe, ponieważ nie czujemy przesytu elementów fantastycznych, z drugiej nikt by się chyba nie pogniewał, gdyby w bieżącym odcinku więcej czasu ekranowego dostała protomolekuła, a nie marsjańscy rozbitkowie czy doktor Volovodov. Wątek z Io dość mocno powiązany jest z Jules-Pierre Mao. Postać ta w przeciągu pierwszych odcinków trzeciego sezonu bardzo ciekawie się rozwinęła. Jeszcze w poprzednim odcinku targały nim dylematy moralne, teraz znów pragnie eksperymentować na dzieciach. Mao to bohater wieloznaczny i skomplikowany. Fakt poświęcenia córki uczynił z niego bestię i postawił w jednym rzędzie z popkulturowymi zbrodniarzami. Teraz jest postacią budzącą ambiwalentne odczucia. Twórcy przy każdej okazji mylą tropy, podbudowując jego moralność i zestawiając go z małą Mei. ‌The Expanse to wciąż znakomity serial i bieżący odcinek tego nie zmienia. Stawia on jednak akcenty nie tam, gdzie trzeba, przez co zbudowana w poprzednich epizodach konstrukcja fabularna nie za bardzo się rozrasta. Mając w pamięci poprzednie serie, możemy jednak być pewni, że całość zmierza w dobrym kierunku i już wkrótce czekają nas nowe kosmiczne emocje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj