The Expanse od kilku epizodów stawia na nieskrępowaną akcję i odnosi sukces. Nowy sezon jest dynamiczny, emocjonujący i zaskakujący, a bieżący odcinek jest na to doskonałym dowodem.
Napięcie wygenerowane w końcówce poprzedniego epizodu obecne jest i teraz. Akcja nie jest już nieprzewidywalna, ale i tak miłośnicy science fiction będą ukontentowani. Śledząc wydarzenia z księżyca Io, oraz te mające miejsce na rozpadającej się Agacie King, trudno nie być pod wrażeniem ewolucji, jaką
The Expanse przeszedł. Z serialu, który stawiał na treść i bardzo często traktował motywy sensacyjne po macoszemu, stał się czystej krwi space operą, która równomiernie rozkłada akcenty i ani przez moment nie popełnia błędów w tempie prowadzenia narracji.
W omawianym odcinku bohaterowie dzielą się na kilka grup. Każda z nich wykonuje kluczowe dla fabuły serialu działania. Poszczególne wątki pozbawione są dłużyzn i elementów, które nie służyłyby opowieści. Najbardziej emocjonujące wydarzenia mają miejsce w historii Praxa i Amosa, trafiających na doktora Stricklanda oraz młodociane obiekty eksperymentów. Uczony, jak na klasycznego villaina przystało, pod koniec swojego żywota posuwa się jeszcze do kilku niegodziwości. Rozwiązanie jego wątku jest mocne i przekonujące. Dobrze, że to Amos, a nie Prax finalnie pociąga za spust. Dzięki temu komandos zyskuje jeszcze więcej charakteru i umacnia się na pozycji największego
badassa na Rocinante, a Prax nie traci swojej delikatności, która doskonale koresponduje z motywem rodzicielskim.
Wszystko jest więc na swoim miejscu, podobnie jak w szalonej ucieczce Bobby przed hybrydą protomolekuły. Dostajemy tu ciekawą sekwencję akcji, napisaną tak, aby widz nawet przez moment nie poczuł znużenia. Bobbie dzięki właściwościom swojego kombinezonu przemieszcza się błyskawicznie na wielkie odległości. Skacze, biega i pod względem fizycznym praktycznie dorównuje niezniszczalnej, ale niezwykle słabej, hybrydzie. Starcie Bobbie i przemienionego Katoy, mimo że przewidywalne, jest efektowne i miłe dla oka.
The Expanse po raz kolejny wspina się na wyżyny, jeśli chodzi o oprawę techniczną. Wielki budżet produkcji nie idzie na marne. W takich momentach widać, że twórcy nie trwonią ani dolara, dopieszczając każdy szczegół do granic możliwości. Finalnie Bobbie pokonuje potwora, choć końcowy moment zmusza do zastanowienia się. Czy protomolekuła rzeczywiście chciała zabić przeciwniczkę? Chwilę zawahania można interpretować wielorako i niejednoznacznie. Daje ona dużo do myślenia, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość.
Zaskakujące jest to jak w ostatnich odcinkach na znaczeniu fabularnym traci Chrisjen Avasarala. Praktycznie od momentu, kiedy trafia na Rocinante, jest dość bierna w działaniach. Wiemy, że to jej intencje pośrednio wpływają na bohaterów. Potwierdza to końcowa scena, podczas której Holden dostarcza jej schwytanego Mao. Patrząc jednak obiektywnie, można było zagospodarować tę postać trochę lepiej. Oczywistym jest fakt, że musi ona przeczekać te kilka odcinków pełnych akcji, aby dostać bardziej intensywny wątek skupiający się na polityce i dyplomacji, ale w pewnych momentach należało jej rolę zaakcentować bardziej dobitniej. Odejście Cotyara, z którym była przecież związana emocjonalnie, mogło dostać trochę więcej czasu ekranowego. Podkreśliłoby to wyjątkową relację łączącą tę dwójkę i sprawiłoby, że pożegnanie szpiega zyskałoby na dramatyzmie.
Dużo lepiej wypada wątek ziemski, w którym wreszcie dochodzi do zdemaskowania Errinwrighta. Obnażony zostaje również Sekretarz Generalny Ziemi. Bardzo sugestywna jest scena, podczas której Errinwright, zwracając się do Volovodov, ignoruje swojego zwierzchnika, obrażając go niemiłosiernie. Sadavir uznaje doktor Annę za godną siebie przeciwniczkę, a Estebana za nic nie znaczącego robaka. Anna, która początkowa sprzeciwia się takiemu podejściu, wkrótce zmienia zdanie, bo w obliczu toczących się dramatycznych działań, Sekretarz po raz kolejny wykazuje się małostkowością i egoizmem. Scena ta bardzo dobitnie konkluduje wątek polityczny i daje jasno do zrozumienia, że nieważne, czy oglądamy serial science fiction, czy uczestniczymy w rzeczywistych wydarzeniach, polityka przeważnie opiera się na personalnych dążeniach ludzi, nie zawsze mających czyste intencje.
Najistotniejsza w bieżącym epizodzie jest końcówka. Nareszcie wracamy na Wenus i jesteśmy świadkami zadziwiających rzeczy, które tam się toczą. Otóż gdy Marsjanie i Ziemianie rzucali się sobie do gardeł, protomolekuła nie próżnowała. Dziwaczna konstrukcja, która tam powstała będzie z pewnością motywem przewodnim drugiej części sezonu. Czas zgłębić genezę tej struktury oraz poznać cele protomolekuły.
The Expanse w końcówce staje się coraz bardziej intrygujące. Miejmy nadzieję, że historia nie zakończy się w trzecim sezonie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h