Pamiętacie imponujące akrobacje Bobbie Draper na Io, machiaweliczne machinacje Errinwrighta czy dzieciaczki przemieniane w hybrydy podczas wstrząsających eksperymentów? Wszystko to jest już melodią przeszłości. Delta-V przenosi akcję kilka długich miesięcy do przodu. Odcinek zawiązuje świeże wątki i rozpoczyna nowe historie. Pojawiają się wcześniej niewidziane postacie, zajmujące kluczowe dla fabuły miejsca. Delta-V jest jak początek nowego sezonu. Całe szczęście przejście następuje bardzo płynnie, ponieważ w centrum wydarzeń znajduje się konstrukcja, która w końcówce poprzedniego odcinka uniosła się z powierzchni Wenus. Teraz tajemnicza strukturowa uformowała pierścień, pełniący rolę motywu przewodniego całej opowieści. To w jego kierunku zmierza kosmiczny awanturnik Manéo, chcący udowodnić swoja wartość znudzonej dziewczynie. Jego genezę próbuje zrozumieć doktor Volovodov, która na polecenie sekretarz generalnej Avasarali opuszcza Ziemię i udaje się w kosmos. Również załoga Rocinante jest świadoma znaczenia Pierścienia, choć obecnie zmagają się oni z bardziej przyziemnymi problemami. Marsjanie i Ziemianie wspólnie prowadzą badania nad budowlą. Wynikiem tego wszystkiego, Pierścień jawi się jak monolit z 2001: A Space Odyssey Arthur C. Clarke. Tajemniczy przedmiot, zawieszony w kosmosie, o nieokreślonym potencjale. Nieznana jest zarówno jego geneza, jak i przeznaczenie. Ludzkość łączy się w celu poznania obiektu, przy okazji generując kolejne idee i pytania egzystencjalne. Znaczenie Pierścienia dla fabuły The Expanse jest niepodważalne. W bieżącym odcinku zostaje on wprowadzony, choć nie otrzymuje największej ilości czasu ekranowego. Najwięcej dzieje się na przejętym przez Pasiarzy statku Behemoth i na Rocinante, gdzie załoga użera się z nieco wścibskimi dziennikarzami, przygotowującymi materiał o Holdenie i pozostałych. Oba wątki są dość spokojne i stonowane. Twórcy wyraźnie chcą nas wprowadzić w opowieść, po kilkumiesięcznym przeskoku fabularnym. Dlatego też bohaterowie toczą rozbudowane rozmowy o sytuacji polityczno-globalnej i w obszernych dialogach określają wzajemne relacje. Naomi, przebywająca teraz wśród Pasiarzy, wprowadza nas w ich strukturę społeczną i prezentuje panujący rozkład sił. Na pokładzie Behemotha pojawia się wysłannik Andersona Dawes’a, Kapitan Ashford i jest to jedna z najlepszych postaci w The Expanse. David Strathairn portretujący tego bohatera wnosi gigantyczną jakość aktorską do formatu. Sceny z jego udziałem ogląda się z nieukrywaną przyjemnością. Artysta z łatwością przyswaja manierę i akcent Pasiarzy, dzięki czemu jest on jednym z najciekawszych przedstawicieli tej społeczności. Dobre wrażenie robi również dowodząca statkiem Drummer. Sytuacja na frachtowcu jest bardzo delikatna. Mostek kapitański pełen jest silnych charakterów, prowadzących własną grę. Pasiarze w drugiej części sezonu odgrywać będą kluczową rolę, także dobrze, że wśród ich reprezentantów jest tak dużo świetnie napisanych postaci. Ciekawie prezentują się również sekwencje na Roci. Dziennikarka Monica wraz z kamerzystą fundują nam niewielką wiwisekcję życiorysów członków załogi. Dużo ciekawego dowiadujemy się o Amosie, który z odcinka na odcinek staje się coraz bardziej niejednoznaczną postacią. Nie udało się za to odpowiednio podbudować Holdena. Główny bohater The Expanse wciąż potrzebuje jakiegoś istotnego pogłębienia, dzięki któremu zyskałby trochę na charakterze. Być może wydarzenia z końcówki pomogą Holdenowi wypłynąć na szerokie wody. Do The Expanse powraca Thomas Jane jako Joe Miller. Na tę chwilę trudno powiedzieć, czy mamy tu do czynienia z halucynacją, działaniem protomolekuły czy rzeczywistym powrotem tej postaci. Ci, którzy przeczytali książkę, z pewnością znają odpowiedź na to pytanie. Reszta musi poczekać na wyjaśnienie zagadki do kolejnych odsłon, co też nie jest słabą ewentualnością. W omawianym epizodzie mamy też tajemniczy segment z bohaterką Melbą, która podkłada bombę na statku Seung Un. Kim jest ta postać, czemu to zrobiła i dlaczego musiała zabić szefa, aby zataić swoje działania? Bohaterka posiada nadludzkie moce, przypominające te, którymi dysponują hybrydy protomolekuły. Wątek ten wydaje się oderwany od głównej linii fabularnej i wprowadza nieco zamieszania w konstrukcji. Zbyt duże natężenie nowości może wywoływać lekki chaos. W omawianym epizodzie mamy wystarczająco takich motywów. Ten krótki segment mógł dostać pokaźniejszą podbudowę trochę później, chociażby wtedy, gdy znalazłoby się więcej czasu ekranowego na rozszerzenie kontekstu. Pierwsza część trzeciego sezonu była wspaniała – być może najlepsza jak do tej pory. Odcinek siódmy serwuje nam przyjemne wprowadzenie w kolejny etap serii. Widać że twórcy uczą się na błędach. Akcja wciąż nie jest zdominowana przez przydługie, skomplikowane i przegadane segmenty. Cliffhanger z końcówki zapowiada wielkie emocje, a przedłużenie opowieści na kolejne sezony to prognostyk niekończącej się kosmicznej przygody o niewyobrażalnym potencjale.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj