Na pierwszy rzut oka najnowszy odcinek The Expanse przepełniony jest przejaskrawionym melodramatyzmem. Jeśli jednak spojrzymy na opowieść z szerszej perspektywy, zyska ona głębi i złożoności.
Ci, którzy narzekali na to, że w poprzedniej odsłonie wątek Amosa dosłownie zdominował opowieść, teraz będą mieli jeszcze twardszy orzech do zgryzienia. Serial po raz wtóry pozwala fabule popaść w refleksje. Historia rodzinna Naomi Nagaty nie należy do ulubionych wątków miłośników serialu, a to ona tym razem rozpycha się łokciami w ponad czterdziestominutowym odcinku. Jest jednak i dobra wiadomość. Dysfunkcyjna familia zostaje rozbita, a dzieje się to w wielce dramatycznych okolicznościach. Wszystko wskazuje na to, że twórcy raz na zawsze skończyli z praniem rodzinnych brudów w białych rękawiczkach. Teraz matka, ojciec i syn założą rękawice bokserskie i z impetem ruszą do walki.
Zanim jednak będziemy mogli delektować się kosmiczną krwawą jatką, musimy przebrnąć przez epizod, który z pewnością nadwyrężył cierpliwość wielu widzów. Naomi, Marco, Filip i Cyn przemierzają korytarze statku kosmicznego, przechodząc od jednego dialogu do kolejnego. Najpierw dostajemy pełną nieufności i ostrożności konfrontację byłych kochanków. Później Naomi ponownie nawiązuje nić porozumienia z dawnych przyjacielem. Cyn dostaje nieco więcej minut ekranowych niż zazwyczaj. W ostatnich minutach odsłony dowiadujemy się dlaczego. Równie istotne jest spotkanie Naomi z synem, które pozornie dobrze rokuje. Chęć dorównania ojcu staje się jednak dla Filipa ważniejsze niż pojednanie z matką. Siła i niezłomność Marco niszczą wszystko to, co Naomi próbowała zbudować. Nie ma już szans na pojednanie, jest tylko ogień i pożoga. Każdy z bohaterów staje się ofiarą dramatycznych rozstrzygnięć. Naomi definitywnie traci rodzinę. Jej syn, Filip, zamiast odżegnać się od swojego ojca, ludobójcy, przemienia się w niego. Marco, niszcząc skrupuły potomka, tworzy antagonistę, z którym będzie musiał konkurować, aż do porażki jednego z nich. Pirat traci również szansę na pojednanie z kobietą, którą wciąż kocha. Największą ofiarę ponosi natomiast Cyn, który ginie, gdy Naomi otwiera śluzę i rzuca się w kosmiczne czeluści.
Patrząc na wydarzenia z szerszej perspektywy, trudno nie dostrzec skomplikowanej i złożonej relacji łączącej wszystkich bohaterów dramatu. Niestety, nie obyło się bez błędów w rozpisywaniu tego wątku. Rozmowy pomiędzy postaciami trwają zdecydowanie za długo i nic znaczącego nie wnoszą do fabuły. Twórcy chcą zobrazować nam emocje, które kierują bohaterami, ale niepotrzebnie mnożą byty ponad konieczność. Sytuację udałoby się zobrazować kilkoma celnymi kwestiami, a życie wewnętrzne Naomi, Filipa i Inarosa nie potrzebowało tak dużo czasu, żeby wybrzmieć właściwie. Ucierpiało na tym zarówno tempo akcji, jak i rytm wydarzeń – całość toczy się wręcz ślamazarnie, a ciągnące się w nieskończoność dialogi zaburzają sprawną narrację, która tak ładnie nam się rozwijała w poprzednich odcinkach.
Motywy refleksyjne nie są złem same w sobie – w The Expanse szwankuje sposób ich prowadzenia. Nagromadzenie tego typu rozwiązań spycha pozostałe wątki na margines. W bieżącym odcinku powraca Holden, który dostarcza nam nieco scen akcji. Podobnie jak w poprzednim epizodzie dostajemy niezłą sekwencję sensacyjną, która na moment podnosi tempo wydarzeń. Protomolekuła zostaje zniszczona – bohaterowie osiągają swój cel, jednak czy na pewno? Bardzo interesująco prezentuje się motyw potężnej floty Inarosa. Twórcy wciąż szczędzą nam informacji o działaniach buntowników. W bieżącej odsłonie bohaterowie pozwalają sobie na szereg domniemań i przypuszczeń. Protagoniści podążają po nitce do kłębka, ale na szczegóły będziemy musieli jeszcze poczekać.
The Expanse wciąż w dyskusyjny sposób prowadzi fabułę. Niepotrzebnie rozwija wątki, które można by było potraktować zwięźlej i szczędzi nam szczegółów z najciekawszych historii. Być może najlepsze smakołyki czekają tuż za winklem, ale zastanawiający jest fakt, że dwa ostatnie odcinki nie zostały odpowiednio zrównoważone, jeśli chodzi o akcję i refleksję. Nie da się ukryć, że po prostu można to było zrobić lepiej.