The Expanse: sezon 5, odcinek 7 - recenzja
Data premiery w Polsce: 3 listopada 2016Na pierwszy rzut oka najnowszy odcinek The Expanse przepełniony jest przejaskrawionym melodramatyzmem. Jeśli jednak spojrzymy na opowieść z szerszej perspektywy, zyska ona głębi i złożoności.
Na pierwszy rzut oka najnowszy odcinek The Expanse przepełniony jest przejaskrawionym melodramatyzmem. Jeśli jednak spojrzymy na opowieść z szerszej perspektywy, zyska ona głębi i złożoności.
Ci, którzy narzekali na to, że w poprzedniej odsłonie wątek Amosa dosłownie zdominował opowieść, teraz będą mieli jeszcze twardszy orzech do zgryzienia. Serial po raz wtóry pozwala fabule popaść w refleksje. Historia rodzinna Naomi Nagaty nie należy do ulubionych wątków miłośników serialu, a to ona tym razem rozpycha się łokciami w ponad czterdziestominutowym odcinku. Jest jednak i dobra wiadomość. Dysfunkcyjna familia zostaje rozbita, a dzieje się to w wielce dramatycznych okolicznościach. Wszystko wskazuje na to, że twórcy raz na zawsze skończyli z praniem rodzinnych brudów w białych rękawiczkach. Teraz matka, ojciec i syn założą rękawice bokserskie i z impetem ruszą do walki.
Zanim jednak będziemy mogli delektować się kosmiczną krwawą jatką, musimy przebrnąć przez epizod, który z pewnością nadwyrężył cierpliwość wielu widzów. Naomi, Marco, Filip i Cyn przemierzają korytarze statku kosmicznego, przechodząc od jednego dialogu do kolejnego. Najpierw dostajemy pełną nieufności i ostrożności konfrontację byłych kochanków. Później Naomi ponownie nawiązuje nić porozumienia z dawnych przyjacielem. Cyn dostaje nieco więcej minut ekranowych niż zazwyczaj. W ostatnich minutach odsłony dowiadujemy się dlaczego. Równie istotne jest spotkanie Naomi z synem, które pozornie dobrze rokuje. Chęć dorównania ojcu staje się jednak dla Filipa ważniejsze niż pojednanie z matką. Siła i niezłomność Marco niszczą wszystko to, co Naomi próbowała zbudować. Nie ma już szans na pojednanie, jest tylko ogień i pożoga. Każdy z bohaterów staje się ofiarą dramatycznych rozstrzygnięć. Naomi definitywnie traci rodzinę. Jej syn, Filip, zamiast odżegnać się od swojego ojca, ludobójcy, przemienia się w niego. Marco, niszcząc skrupuły potomka, tworzy antagonistę, z którym będzie musiał konkurować, aż do porażki jednego z nich. Pirat traci również szansę na pojednanie z kobietą, którą wciąż kocha. Największą ofiarę ponosi natomiast Cyn, który ginie, gdy Naomi otwiera śluzę i rzuca się w kosmiczne czeluści.
Patrząc na wydarzenia z szerszej perspektywy, trudno nie dostrzec skomplikowanej i złożonej relacji łączącej wszystkich bohaterów dramatu. Niestety, nie obyło się bez błędów w rozpisywaniu tego wątku. Rozmowy pomiędzy postaciami trwają zdecydowanie za długo i nic znaczącego nie wnoszą do fabuły. Twórcy chcą zobrazować nam emocje, które kierują bohaterami, ale niepotrzebnie mnożą byty ponad konieczność. Sytuację udałoby się zobrazować kilkoma celnymi kwestiami, a życie wewnętrzne Naomi, Filipa i Inarosa nie potrzebowało tak dużo czasu, żeby wybrzmieć właściwie. Ucierpiało na tym zarówno tempo akcji, jak i rytm wydarzeń – całość toczy się wręcz ślamazarnie, a ciągnące się w nieskończoność dialogi zaburzają sprawną narrację, która tak ładnie nam się rozwijała w poprzednich odcinkach.
Motywy refleksyjne nie są złem same w sobie – w The Expanse szwankuje sposób ich prowadzenia. Nagromadzenie tego typu rozwiązań spycha pozostałe wątki na margines. W bieżącym odcinku powraca Holden, który dostarcza nam nieco scen akcji. Podobnie jak w poprzednim epizodzie dostajemy niezłą sekwencję sensacyjną, która na moment podnosi tempo wydarzeń. Protomolekuła zostaje zniszczona – bohaterowie osiągają swój cel, jednak czy na pewno? Bardzo interesująco prezentuje się motyw potężnej floty Inarosa. Twórcy wciąż szczędzą nam informacji o działaniach buntowników. W bieżącej odsłonie bohaterowie pozwalają sobie na szereg domniemań i przypuszczeń. Protagoniści podążają po nitce do kłębka, ale na szczegóły będziemy musieli jeszcze poczekać.
The Expanse wciąż w dyskusyjny sposób prowadzi fabułę. Niepotrzebnie rozwija wątki, które można by było potraktować zwięźlej i szczędzi nam szczegółów z najciekawszych historii. Być może najlepsze smakołyki czekają tuż za winklem, ale zastanawiający jest fakt, że dwa ostatnie odcinki nie zostały odpowiednio zrównoważone, jeśli chodzi o akcję i refleksję. Nie da się ukryć, że po prostu można to było zrobić lepiej.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat