Plusem tego odcinka jest ukazanie jakiegokolwiek celu dla tej fabuły, którego przez pozostałe odcinki tak naprawdę brakowało. Trudno emocjonować się historią, gdy jej jedyną cechą jest chęć przeżycia postaci. To powoduje, że ten serial to takie błądzenie po omacku. Bez określonego sensu i czegoś, do czego ta historia miałaby dążyć lub doprowadzić. Dlatego wskazanie w tym odcinku chęci odbicia mutantów poddawanych eksperymentowi jest rzeczą ważną, ciekawą i wartą rozwoju. Kwestia ataku na obie placówki od samego początku wydaje się niedopracowana pod względem scenariusza. Może zaskakiwać fakt, że tak liczna grupa mutantów ma zaledwie kilka osób z ofensywnymi mocami. Jakie jest prawdopodobieństwo, że będzie to tak mało osób? Problem w tym, że wydaje się to związane z wyraźnie niskim budżetem tego serialu (większość scen w jednym pomieszczeniu, bazie mutantów), więc takie mało wiarygodne rozwiązanie jest jedynie scenariuszowym pretekstem. Sam plan wydaje się mało sensowny, bardzo ryzykowny i prawdopodobieństwo sukcesu wydaje się mizerne. Takie wrażenie jest budowane od początku, ale problem mam z tym. jak to jest przedstawiane w kolejnych scenach. Przede wszystkim razi dość płytkie i naciągane ograniczanie mocy Blink, która w samym filmie X-Men: Days of Future Past pokazała, że nie ma aż takiego limitu jej zdolności tworzenia portali (a tworzyła wiele na raz!). Twórcy nie wyjaśniają tego sensownie: bez problemu można zrobić portal z zewnątrz do środka placówki, ale już nie da rady stworzyć portalu na zewnątrz? Nie da się zaakceptować takiego wyjaśnienia, a każde kolejne sztampowe i bezsensowne podkładanie bohaterów, by młodzi Struckerowie mogli uciec, jest dopełnieniem błędów twórców tego serialu. Jest to sztuczne dramaturgicznie, pozbawione emocji i przede wszystkim irytujące w jaki sposób Blink oraz jej koleżanka zostają pojmane. Zauważcie, że w każdej scenie zawsze jest czas, by spojrzeć smutno na pojmaną koleżankę i rzucenie okrzykiem "uciekajcie". Pomysł na to, żeby młodzi Struckerowie byli tzw. Fenris jest wartościowy i szkoda, że na razie jest potraktowany po macoszemu. Sceny, gdy próbują testować tę moc mogą się podobać, bo dobrze to wygląda wizualnie i odpowiednio podkreślono emocjonalny wpływ na oboje bohaterów. Oczywiście musieli dać się pojmać, by w ostatnim tegorocznym odcinku twórcy mogli podjąć próbę zbudowania większych emocji. Szkoda jednak, że za każdym razem coś zgrzyta. Czy to w kwestii młodego Struckera, którego zachowanie wydaje się sztuczne (bynajmniej nie motywacje), czy jego matki, której skrajne reakcje są źle rozpisane i wyreżyserowane, czy samym fakcie w jaki banalny sposób twórcy do tego wszystkiego doprowadzają. Niby fabularnie jest poprawnie. Pojawia się cel dla bohaterów, ale czuć nadal, że twórcy sami nie wiedzą, co chcą osiągnąć. Relacje pomiędzy postaciami są dalekie od przekonujących, czasem są nawet irytujące (Lorna i Marcos), a wprowadzenie telepatki z określonym prywatnym celem to kolejna sztampa, której twórcy nie starają się nawet ukryć. Chodzi o to, jak to wszystko jest banalnie kształtowane, bez krzty emocji czy próby nadania sytuacjom emocjonalnej głębi i sensu. Trudno nie kryć rozczarowania serialem The Gifted, który gdzieś zatracił początkowy klimat i ducha komiksowej serii X-Men. Tam były jeszcze przesłanki, że tak jak w komiksach, twórcy wykorzystają motyw mutantów, by opowiedzieć coś ważnego o nas samych. Gdzieś jednak ta ambicja wyparowała wraz z jakością  serialu, który nie różni się za bardzo od tego, co oferuje tzw. Arrowverse.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj