Jak na razie w The Good Place dowiedzieliśmy się całkiem sporo o Eleanor i poznaliśmy prawdziwą tożsamość Jianyu - Jasona Mendozy. Jako że obydwoje są w Good Place przypadkowo to jasne jest, że ich historie twórcy zdecydowali się zaprezentować na początku. Dla odmiany w piątym odcinku na pierwszy plan wysuwają się postacie, które trafiły tam gdzie powinny, ale spędzają wieczne życie pozagrobowe z kimś, komu nie byli pisani, mianowicie Chidi i Tahani. Dziura w ziemi, która powstała w ostatnim odcinku powiększa się i mieszkańcy Good Place zmuszeni są do pozostania w swoich domach. Dla Chidiego i Eleanor być może nie byłoby to takim problemem, gdyby nie fakt, że przeżywają swoją pierwszą większą kłótnię. Oczywiście, jako że wcielający się w nich Kristen Bell i William Jackson Harper fantastycznie grają ze sobą na ekranie, ich spór ogląda się świetnie. Przy okazji mamy szansę poznać bliżej Chidiego, który chcąc pomóc Eleanor sam skazuje się na życie jednak nie takie idealne jak obiecywano wszystkim mieszkańcom Good Place. Jak Chidi słusznie jednak zauważa, Tahani spotkał jeszcze gorszy los, bo nawet nie zdaje sobie sprawy, że przeznaczony jej Jianyu jest tak naprawdę nieudolnym DJ-em z Florydy. Tahani od pierwszego odcinka jawiła się jako postać niejednoznaczna. Z jednej strony jej zachowanie mogło być trochę irytujące, ale nie trafiła do Good Place przypadkiem, więc nie dało się jej przypisać łatki złej postaci czy arcy-nemezis głównej bohaterki. Piąty odcinek przybliża nam historię Tahani z jej życia na Ziemi i w pewnym sensie "tłumaczy" jak życie w cieniu siostry, której lista osiągnięć jest tak samo długa, jak i komiczna, wpłynęło na jej decyzje. Zarówno te retrospekcje, jak i ciepło z jakim Jameela Jamil odgrywa rolę Tahani sprawiają, że jej postać jest kimś więcej niż tylko kolejną sitcomową kliszą kobiety, która we wszystkim i aż do bólu musi być najlepsza. Piąty odcinek skupiając się na dwóch drugoplanowych postaciach przypomina, dlaczego The Good Place jest sitcomem nie tylko zabawnym, ale i interesującym. Jednak elementem, który w serialu sprawdza się chyba najlepiej i zachęca do powracania do kolejnych odcinków, jest pewna aura tajemniczości. Tak naprawdę nadal do końca nie wiemy, dlaczego dokładnie Eleanor i Jianyu/Jason są w Good Place. Wątek z szóstego odcinka, w którym Eleanor musi pomóc Michaelowi w odszukaniu sprawcy wszystkich niewyjaśnionych wydarzeń, jest zabawny i przy okazji ważny dla rozwoju głównej bohaterki, ale to te drobne informacje o pozagrobowym świecie serialu (jak np. fakt, że Michael ma szefa - kto może być tym szefem i czy będzie dane nam go poznać?) są najbardziej intrygujące. Nie można nie wspomnieć o tym, jak umiejętnie serial korzysta także z cliffhangerów, które zawsze przypominają, że mitologia serialu może być większa, niż początkowo mogło się to wydawać. W internecie pełno już jest teorii dotyczących tego, czym dokładnie jest Good Place i oczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że są one bardziej skomplikowane niż sam pomysł twórców serialu. Jeśli jest to tylko serial komediowy o kobiecie, która musi nauczyć się być dobra, to już wychodzi scenarzystom bardzo przyzwoicie. Wolę jednak wierzyć, że Mike Schur dopiero powoli wprowadza nas do tego świata i jeszcze dużo przed nami nie zostało odkryte. Oglądam dalej i nie tracę nadziei, że dostaniemy kiedyś odcinek poświęcony Janet.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj