Często się mówi w kontekście nowych seriali kostiumowych, że albo będą odpowiedzią na Game of Thrones, albo będą utrzymane w takim stylu. The Last Kingdom jest jednak produkcją kompletnie inną, bo jej klimat związany z wikingami i osadzeniem w IX wieku bliższy jest temu, co oglądamy w hicie Vikings. Ma w sobie coś, co momentalnie wciąga, a zarazem sporo unikalności, która sprawia, że nie oglądamy tylko serialu w stylu słynniejszego poprzednika, tylko coś, co rozwija się w ciekawym kierunku i stara się znaleźć własną tożsamość. Udaje się wykreować głównego bohatera, którego dojrzewanie i rozwój w pierwszych dwóch odcinkach jest wiarygodny, porządny i wzbudzający sympatię. Uhtreda poznajemy jako dzieciaka i oglądamy, jak Anglik dorasta w wikinga. Innymi słowy centralnym bohaterem jest człowiek stojący poniekąd pomiędzy obydwoma światami. To wprowadza dylematy, niepewność w poszukiwaniu swojego miejsca, które w początkowych odcinkach nie jest jeszcze jednoznacznie wskazane. Najważniejsze jednak jest to, że Alexander Dreymon tworzy postać z charyzmą, którą szybko można polubić. Ciekawi mnie, jak będzie się rozwijać wraz z kolejnymi odcinkami, bo to klucz do tego, byśmy z zainteresowaniem śledzili losy bohatera. Serial produkowany przez BBC America ma klimat. Przypomina mi on trochę to, co prezentują sobą Vikings, ale wydaje się, że The Last Kingdom w tym aspekcie idzie krok dalej. Poziom przemocy jest zdecydowanie wyższy, a niektóre motywy są odważniejsze i bardziej bezpośrednie. Czuć to szczególnie w pilotowym odcinku, gdy obserwujemy świętujących wikingów z perspektywy młodego chłopaka. Niektóre dość brutalne motywy sprawiają, że pod tym względem serial nabiera realizmu, a atmosfera zagrożenia życia bohatera staje się namacalna. Klimat jest też budowany pomysłowymi dialogami i formą ich wysławiania, która także kojarzy się z hitem stacji HISTORY. Dzięki temu możemy wczuć się w opowieść, bo żadne słownictwo czy zachowania nie wyciągają nas z tego klimatu. Realizacyjnie jest naprawdę nieźle. Nie jest to kolorowy serial, co też widać w każdej minucie odcinka. Trochę przytłumione barwy tworzą mroczniejszą aurę, która intryguje. Praca kamery czasami ładnie podkreśla krajobrazy, a to też pozwala poczuć całą tę otoczkę i realia. Nie brak również akcji - mamy jedną bitwę i kilka brutalnych pojedynków. Na nudę nie można narzekać. ‌The Last Kingdom ma wiele ciekawych i niezłych postaci, ale czegoś w nich brak. Po dwóch odcinkach brakuje mi jakiejś wyjątkowości w bohaterach, która nadałaby im unikalnej wyrazistości. Poza Uthredem i Bridą pozostałe postacie są zaledwie niezłe i wymagają jeszcze rozwoju, by widz mógł lepiej je poznać. Na razie jest to element, który wymaga poprawy. Produkcja oparta na książkach Cornwella wygląda znakomicie. Mamy historię utrzymaną w dobrym stylu, ze świetnym klimatem i bohaterem, którego można polubić. Tak powinien wyglądać dobry serial kostiumowy nie tylko dla fanów gatunku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj