Zdecydowanie wolę, kiedy premiera kolejnego sezonu łączy się z nowym otwarciem dla serii, czyli rozpoczyna się w miejscu poza strefą komfortu i każe odnaleźć się widzowi w nowym status quo. Tak było poprzednim razem, gdy akcja The Last Man on Earth przeniosła się do brata Tandy’ego, a widzowie mogli zobaczyć trochę więcej śmieszno-strasznego świata przedstawionego. Jeśli pamiętacie brodatego świra, którego astronauta Mike Miller spotkał po wylądowaniu na Ziemi, wiedzcie, że facet znajduje się wśród napastników. Pierwszy odcinek koncentruje się na relacji Tandy’ego z brodaczem, zarysowując przewodni wątek trzeciego sezonu. Wtedy też następuje zwrot akcji, który obiecuje to, czego oczekiwałem – powiew świeżości, jakże potrzebny po bezpiecznym zakotwiczeniu nad oceanem. Plażowe okoliczności przyrody nie miały na tyle potencjału, żeby być atrakcyjną scenerią dla całego trzeciego sezonu serialu, w którym przeważnie oglądamy kilka osób. Jeśli kochacie poprzednie sezony komedii Willa Forte, po premierze trzeciej serii Wasze uczucia nie ulegną zmianie. Czarny humor jest jeszcze bardziej niepokojący, a sinusoida emocji mających miejsce w trakcie zaledwie 20 minut może robić wrażenie. Uwielbiam to, w jaki sposób napisani są bohaterowie – jakkolwiek uroczy i zabawni by nie byli, każdy z nich na swój sposób odczuwa niewyobrażalny stres. Ten odcinek fajnie pokazuje, ile członkowie i członkinie gangu mają na sumieniu. Owszem, to przede wszystkim przezabawny serial, ale dzięki mroczniejszemu drugiemu dnu gagi działają jeszcze mocniej, bo widz może w zaistniałe okoliczności uwierzyć. Trudno General Breast Theme with Cobras wytknąć jakiekolwiek mankamenty, bo utrzymuje wysoki poziom poprzednich sezonów The Last Man on Earth i obiecuje, że trzeci będzie pełen niespodzianek. Nie mam powodu, żeby w to wątpić, i zacieram ręce na kolejne odcinki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj