The Strain na pierwszy rzut oka przypomina twór jednocześnie czerpiący z charakteru Fringe oraz wizualnej otoczki rodem z Hellboya. Warto nadmienić o typowym dla Carltona Cuse’a sposobie budowania zagadki i stopniowania napięcia, w pełni obecnym w jego niegdyś flagowym serialu, Lost, a otrzymamy coś właśnie tak nieokreślonego jak rzeczony serial. Fabuła rozpoczyna się od wysokiego C – samolot relacji Berlin-Nowy Jork ląduje na awaryjnej płycie lotniska, jednak jak się wkrótce okazuje, wszyscy pasażerowie na pokładzie nie dają znaków życia, zaś kadłub samej maszyny jest chłodny, jakby samolot nigdy nie wzniósł się w powietrze. Na miejsce zdarzenia zostają wezwane wszelkiego rodzaju służby bezpieczeństwa i rozpoczyna się tradycyjna walka kogutów o to, kto przejmie śledztwo. Za sprawą błyskotliwej i obrazowej przenośni doktorowi Ephraimowi Goodweatherowi (Corey Stoll) udaje się zapanować nad żądną sensacji watahą oficjeli i jako pierwszy wkracza on na pokład samolotu. Nie potrzeba dużo czasu, aby wraz z piękną asystentką w osobie doktor Nory Martinez (Mia Maestro) odkryli to, czego widzowie już od dawna byli świadomi – okoliczności śmierci załogi nie będą łatwe do wyjaśnienia, zaś całe śledztwo będzie wymagało więcej wyobraźni, niż można było przypuszczać.
Czytaj także: Guillermo del Toro - meksykański mistrz widowiska
Mniej więcej na tym etapie zaczyna się właściwa akcja, przy okazji której twórcy podtrzymują stężenie tajemniczości kolejnymi niejasnymi i równie misternymi wątkami oraz charakterystycznymi aktorami. Coreyowi Stollowi, znanemu z roli kongresmena Russo z serialu House of cards, na ekranie partneruje Sean Astin, kojarzony z roli Sama Gamgee z "Władcy Pierścieni", zaś w rolę tajemniczego właściciela lombardu wciela się David Bradley, który na swoim koncie ma rolę woźnego Filcha w serii "Harry Potter". W 1. odcinku porządnie zostają zarysowane jedynie dwie postacie: Ephraim Goodweather, którego życie prywatne za sprawą problemów z żoną pozostawia wiele do życzenia, oraz Abraham Setrakiana, który odgrywa rolę wszechwiedzącego starca na wzór Trevora Brutenholma z serii Hellboy.
[video-browser playlist="616630" suggest=""]
Premiera The Strain to przeciętne otwarcie serialu; zaledwie zarysowuje wątki, które – o zgrozo! – mogą okazać się dość przewidywalne i tendencyjne, jak jednak wiadomo, nawet takie del Toro jest w stanie przekuć w nośny i ciekawy przekaz. Odcinek poza gęstą otoczką fantasy epatuje także zgrabnym humorem niewytrącającym widza z klimatu fabuły, co w przypadku tak mrocznych produkcji jest prawdziwą rzadkością. Pilotowy odcinek wywołuje mocno mieszane odczucia, a mimo tego, że produkcja zdaje się być jednym wielkim mixtape'em klisz popkulturowych, to trudno jest przewidzieć, w jakim kierunku ona pójdzie, ponieważ wątki zaprezentowane w 1. odcinku zdają się wystarczyć na nie więcej niż 1 umiarkowanie dobry sezon.