6. sezon „The Walking Dead” rozpoczyna się niemal tak samo intensywnie jak ten przed rokiem. Dla widza to małe zaskoczenie, gdy pamięta cliffhanger kończący poprzednią serię. Rick i pozostali bohaterowie na czele z Morganem przygotowują się… No właśnie - do bitwy z największą hordą zombie w historii? To zdaje się sugerować pierwsza scena nowej serii i wypada ona obiecująco. Widzimy kilkaset, a może nawet kilka tysięcy zombiaków tłoczących się w kanionie, którego drogi wyjazdowe zablokowane są przez wielkie ciężarówki. Po chwili nieumarli zaczynają wychodzić na zewnątrz, a widz ma wrażenie, że teraz zacznie się prawdziwa rzeźnia. Tymczasem… Twórcy „The Walking Dead” lubią eksperymentować. Na przestrzeni poprzednich sezonów funkcjonowało to z różnym skutkiem. Tym razem wpadli na pomysł czarno-białych retrospekcji, które pokazują wydarzenia zaraz po finale 5. sezonu. W pojedynczych wstawkach prezentowały one, w jaki sposób mieszkańcy Alexandrii dochodzili do siebie po wydarzeniach z ostatnich minut poprzedniego odcinka, a także ujawniły, jak bohaterowie natrafili na hordę zombie stacjonującą w kanionie. Niestety scenarzyści zupełnie zapomnieli o proporcjach. Czarno-białe retrospekcje zajęły bowiem jakieś 70 procent odcinka, a tylko pozostałe 30 to sceny rozgrywające się w czasie teraźniejszym, poświęcone zombie. Nie wiem, czym kierowali się producenci, proponując widzom tę czarno-białą stylistykę. Jeśli miało być jeszcze bardziej ponuro i przygnębiająco w scenach po śmierci Rega i Paula, to faktycznie – tak było. Być może chcieli też pokazać u bohaterów więcej emocji i udowodnić, w jaki sposób wpłynęły na nich wydarzenia na radzie miasta. Problem w tym, że „The Walking Dead” nigdy w tego typu scenach nie zachwycało, a zmiana kolorystyki w ogóle nie pomogła. Z przyjemnością powrócę więc do normalności. Mam nadzieję, że nastąpi to już za tydzień.

[video-browser playlist="753718" suggest=""]

Retrospekcje zdradziły po kilkudziesięciu minutach odcinka jeszcze jedną ważną rzecz: otóż bohaterowie nie mieli zamiaru walczyć i eliminować zombie. Wręcz przeciwnie. Ich celem było eskortowanie całej grupy w kierunku przeciwnym do Alexandrii. Rozwiązanie iście humanitarne, ale jestem przekonany, że każdy widz czekał tylko na moment, w którym pójdzie coś nie tak. I tak też się stało. Wyjąca syrena oderwała połowę stada, które ruszyło w kierunku Alexandrii, sugerując, że widzieliśmy tak naprawdę dopiero połowę premiery 6. sezonu. Jej druga część nastąpi za tydzień i pod wieloma względami powinna być lepsza. Rick i jego grupa nigdy nie grzeszyli przesadną inteligencją. Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że Alexandria ma dość spore zasoby i sprawę zombie w kanionie można było rozwiązać inaczej, choćby „uszczelniając” przejście między ciężarówkami i jednocześnie rozprawiając się z nieumarłymi za pomocą kilkudziesięciu koktajli Mołotowa. Nierealne? Na pewno bezpieczniejsze, no bo umówmy się – kto o zdrowych zmysłach decyduje się na eskortę hordy zombie przez kilkadziesiąt kilometrów, zdając sobie sprawę, że jeden błąd może całkowicie zniweczyć ich plany i skierować nieumarłych w kierunku ich domu? Premiera 6. sezonu ujawnia również początki przyszłego konfliktu pomiędzy Rickiem i Morganem. Rozłam jest już blisko, bo panowie mają swoje zdanie, a ich metody pracy diametralnie się od siebie różnią. Morgan znalazł spokój, którego próżno szukać u Ricka. Widać to szczególnie w scenie, w której Grimes pyta: „Masz jakiekolwiek pojęcie, z kim rozmawiasz?”, trzymając na muszce jednego z mieszkańców Alexandrii. Nie zdziwię się, jeśli w kolejnych odcinkach dojdzie do wielkiego rozłamu i podziału wśród bohaterów, z których jedni ruszą za Morganem, a inni zostaną przy Ricku. Takie coś jest możliwe. Czytaj również: Robert Kirkman o premierze 6. sezonu „The Walking Dead”The Walking Dead” w premierze 6. sezonu nie zachwyca, ale intryguje na tyle, że z dużą ciekawością każdy z nas obejrzy kolejny odcinek. Mam nadzieję, że tym razem już bez czarno-białych wstawek (w gruncie rzeczy należy je docenić, bo cały „dramat” po śmierci Rega i Paula mamy już za sobą) i z ciekawym rozwinięciem głównego wątku fabularnego. Czekam też na Wilki, o których w premierze zupełnie zapomniano. Zapewne celowo i kto wie, czy bezwzględna grupa nie przypomniała się sama w ostatnich minutach odcinka, niwecząc plany Ricka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj