„The Walking Dead”: sezon 6, odcinek 1 – recenzja
Fanom zombie październik kojarzy się zawsze z jednym – premierą nowego sezonu "The Walking Dead". W tym roku twórcy serialu postanowili kolejny raz poeksperymentować, składając premierowy odcinek 6. serii z dwóch części: tej ciekawej i tej, na której można było zasnąć.
Fanom zombie październik kojarzy się zawsze z jednym – premierą nowego sezonu "The Walking Dead". W tym roku twórcy serialu postanowili kolejny raz poeksperymentować, składając premierowy odcinek 6. serii z dwóch części: tej ciekawej i tej, na której można było zasnąć.
6. sezon „The Walking Dead” rozpoczyna się niemal tak samo intensywnie jak ten przed rokiem. Dla widza to małe zaskoczenie, gdy pamięta cliffhanger kończący poprzednią serię. Rick i pozostali bohaterowie na czele z Morganem przygotowują się… No właśnie - do bitwy z największą hordą zombie w historii? To zdaje się sugerować pierwsza scena nowej serii i wypada ona obiecująco. Widzimy kilkaset, a może nawet kilka tysięcy zombiaków tłoczących się w kanionie, którego drogi wyjazdowe zablokowane są przez wielkie ciężarówki. Po chwili nieumarli zaczynają wychodzić na zewnątrz, a widz ma wrażenie, że teraz zacznie się prawdziwa rzeźnia. Tymczasem…
Twórcy „The Walking Dead” lubią eksperymentować. Na przestrzeni poprzednich sezonów funkcjonowało to z różnym skutkiem. Tym razem wpadli na pomysł czarno-białych retrospekcji, które pokazują wydarzenia zaraz po finale 5. sezonu. W pojedynczych wstawkach prezentowały one, w jaki sposób mieszkańcy Alexandrii dochodzili do siebie po wydarzeniach z ostatnich minut poprzedniego odcinka, a także ujawniły, jak bohaterowie natrafili na hordę zombie stacjonującą w kanionie. Niestety scenarzyści zupełnie zapomnieli o proporcjach. Czarno-białe retrospekcje zajęły bowiem jakieś 70 procent odcinka, a tylko pozostałe 30 to sceny rozgrywające się w czasie teraźniejszym, poświęcone zombie.
Nie wiem, czym kierowali się producenci, proponując widzom tę czarno-białą stylistykę. Jeśli miało być jeszcze bardziej ponuro i przygnębiająco w scenach po śmierci Rega i Paula, to faktycznie – tak było. Być może chcieli też pokazać u bohaterów więcej emocji i udowodnić, w jaki sposób wpłynęły na nich wydarzenia na radzie miasta. Problem w tym, że „The Walking Dead” nigdy w tego typu scenach nie zachwycało, a zmiana kolorystyki w ogóle nie pomogła. Z przyjemnością powrócę więc do normalności. Mam nadzieję, że nastąpi to już za tydzień.
[video-browser playlist="753718" suggest=""]
Retrospekcje zdradziły po kilkudziesięciu minutach odcinka jeszcze jedną ważną rzecz: otóż bohaterowie nie mieli zamiaru walczyć i eliminować zombie. Wręcz przeciwnie. Ich celem było eskortowanie całej grupy w kierunku przeciwnym do Alexandrii. Rozwiązanie iście humanitarne, ale jestem przekonany, że każdy widz czekał tylko na moment, w którym pójdzie coś nie tak. I tak też się stało. Wyjąca syrena oderwała połowę stada, które ruszyło w kierunku Alexandrii, sugerując, że widzieliśmy tak naprawdę dopiero połowę premiery 6. sezonu. Jej druga część nastąpi za tydzień i pod wieloma względami powinna być lepsza.
Rick i jego grupa nigdy nie grzeszyli przesadną inteligencją. Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że Alexandria ma dość spore zasoby i sprawę zombie w kanionie można było rozwiązać inaczej, choćby „uszczelniając” przejście między ciężarówkami i jednocześnie rozprawiając się z nieumarłymi za pomocą kilkudziesięciu koktajli Mołotowa. Nierealne? Na pewno bezpieczniejsze, no bo umówmy się – kto o zdrowych zmysłach decyduje się na eskortę hordy zombie przez kilkadziesiąt kilometrów, zdając sobie sprawę, że jeden błąd może całkowicie zniweczyć ich plany i skierować nieumarłych w kierunku ich domu?
Premiera 6. sezonu ujawnia również początki przyszłego konfliktu pomiędzy Rickiem i Morganem. Rozłam jest już blisko, bo panowie mają swoje zdanie, a ich metody pracy diametralnie się od siebie różnią. Morgan znalazł spokój, którego próżno szukać u Ricka. Widać to szczególnie w scenie, w której Grimes pyta: „Masz jakiekolwiek pojęcie, z kim rozmawiasz?”, trzymając na muszce jednego z mieszkańców Alexandrii. Nie zdziwię się, jeśli w kolejnych odcinkach dojdzie do wielkiego rozłamu i podziału wśród bohaterów, z których jedni ruszą za Morganem, a inni zostaną przy Ricku. Takie coś jest możliwe.
Czytaj również: Robert Kirkman o premierze 6. sezonu „The Walking Dead”
„The Walking Dead” w premierze 6. sezonu nie zachwyca, ale intryguje na tyle, że z dużą ciekawością każdy z nas obejrzy kolejny odcinek. Mam nadzieję, że tym razem już bez czarno-białych wstawek (w gruncie rzeczy należy je docenić, bo cały „dramat” po śmierci Rega i Paula mamy już za sobą) i z ciekawym rozwinięciem głównego wątku fabularnego. Czekam też na Wilki, o których w premierze zupełnie zapomniano. Zapewne celowo i kto wie, czy bezwzględna grupa nie przypomniała się sama w ostatnich minutach odcinka, niwecząc plany Ricka.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1947, kończy 77 lat