Twist z pierwszego odcinka został bardzo dobrze wykorzystany. Stworzył całkiem inną historię, niż spodziewaliśmy się na początku, i sprawił, że wydarzenia z przeszłości oraz teraźniejszości sprawnie się przeplatają. Jedne są dopełnieniem drugich, dzięki czemu powstaje niezachwiana całość. W wydarzeniach z przeszłości posuwamy się kilka lat naprzód, oglądamy pełną rodzinę Jacka i Rebekki, poznajemy ich ośmioletnie już dzieci, śledzimy chwile radości i smutków. W wydarzeniach z teraźniejszości zaś dalej możemy oglądać historie, które rozpoczęły się w poprzednim odcinku, a których obserwowanie dostarcza solidnej dawki przyjemności. Rzeczami, które na szczęście nie zostały utracone po pilocie, są klimat i sposób prowadzenia fabuły. Na tych aspektach zależało mi najbardziej, a twórcy i w drugim odcinku posługują się nimi z niezwykłą wprawą. Całość opowiedziana jest w inteligentny sposób, który nie tylko zmusza do myślenia, ale też daje pewną lekcję. Wciąż też możemy rozkoszować się klimatem, który wywołuje solidną dawkę ciepła na sercu. Muszę tutaj koniecznie przywołać moment recytacji rymowanki „The Big Three”, który będzie chyba należał do moich ulubionych momentów w tym serialu. A może będzie jeszcze powracał jako swego rodzaju znak rozpoznawczy? Bardzo ciekawie też została rozwinięta osobowość postaci. Twórcy na ich przykładzie pokazują, że życie nie zawsze jest różowe, czasem przychodzą też gorsze chwile, z których trzeba nauczyć się znaleźć wyjście. Widzimy też inny przekaz, a mianowicie, że nie ma ludzi dobrych czy złych. Bardzo wyraźnie zarysowuje się charakter bohaterów. Poznajemy ich bliżej i mamy okazję wyrobić sobie zdanie na temat każdego. Tak więc z Kate przeżywamy wzloty i upadki, śmiejemy się i płaczemy. Chrissy Metz potrafi naprawdę doskonale oddać emocje i przeżycia, a jest to rzeczywiste do tego stopnia, że mamy wrażenie, jakoby dotyczyło nas samych. Podobnie też Randall staje się tym dobrym gościem, którego po prostu nie można nie polubić. Jedynie wątek Kevina i jego aktorskie problemy niezbyt przypadają mi do gustu. Rozumiem sens takiego poprowadzenia historii, ale jednak ten wątek jest już nieco oklepany. Na sam koniec odcinka dostaliśmy coś, na co wielu cicho liczyło, ale tak naprawdę nikt nie sądził, że twórcy This Is Us znów zrobią to tak sprawnie. Mowa oczywiście o zwrocie akcji może jeszcze bardziej szokującym niż ten z pilota. Poprzeczka została podniesiona jeszcze wyżej. Myślę, że taka bomba w każdym odcinku jest raczej mało realna, więc jestem tym bardziej ciekawa, jak twórcy dalej poprowadzą całą produkcję. Drugi odcinek nie odbiegał poziomem od pierwszego. Dalej zachwycał ciepłem, prawdziwością i prowadzeniem akcji. Oby tak było dalej!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj