Koncepcja serialu jest atrakcyjna. Odwrócenie schematu z podróżami w czasie jest jak najbardziej ciekawe i ma odpowiedni potencjał. Wyruszenie bohatera z przeszłości do naszych czasów w pościgu za kultowym seryjnym mordercą? Czemu nie! To naprawdę brzmi jak fabuła dobrego serialu opartego na intrydze, różnicach kulturowych oraz zdystansowanym spojrzeniu na naszą współczesność. Mamy tutaj doskonały przykład na to, jak niezły pomysł szybko zostaje pogrążony przez siermiężną realizację. Urok zderzenia przeszłości ze współczesnością szybko zostanie zabity przez sztampę fabularną i kiepską intrygę. Największym problemem jest scenariusz podwójnej premiery serialu. Rzecz strasznie nierówna, oparta na bardzo irytujących zabiegach, czasem przesycona ogromnymi absurdami i naciągnięciami logicznymi. Zachowania bohaterów często pozostawiają wiele do życzenia, bo coś, co mogłoby zaciekawić i pokazać pazur twórców, przeobraża się w wadę wołającą o pomstę do nieba. Każde spotkanie Wellsa z Kubą Rozpruwaczem jest totalnie niedorzeczne i im dalej, tym tylko gorzej. W tym aspekcie serial przypomina nieszczęsne The Following, które również było oparte na absurdach, słabych dialogach i głupotach przyprawiających o ból głowy. A tych tutaj nie brakuje. Najgorzej jednak wypadają postaci, które szybko stają się największą wadą serialu. H. G. Wells, który miał być geniuszem, szybko okazuje się niezręcznym głupcem. Kompromituje się błędnymi decyzjami, klapkami na oczach i irytującymi zagraniami. W wielu momentach powtarza z uporem maniaka to samo, choć po tak inteligentnym bohaterze moglibyśmy spodziewać się zachowań ukazanych z sensem. By chociaż wzbudzał sympatię, ale gdzie tam... A jego łopatologicznie budowany romans z Jane Walker przypomina mieszankę Zmierzchu z Pięćdziesięcioma twarzami Greya. Bohater rzuca puste frazesy z epoki romantyzmu, uśmiechając się zalotnie, a pani robi do niego maślane oczy. Cofam to! To już romans Any z Greyem miał więcej sensu. Szczególnie, że Wells jest kreowany na człowieka niezręcznego w kontaktach z innymi ludźmi, więc wchodzenie na takie kiczowate rejony szybko popada w przesadę. Sam pomysł może i ma sens, ale też jego realizacja rozkłada go na łopatki. Josh Bowman jako Jack aka Kuba Rozpruwacz jest czasem bardzo karykaturalny i nie jest w stanie zbudować odpowiedniej charyzmy postaci ani wiarygodności w tej roli. Każdy, kto oglądał serial Revenge, wie, że wybitnym aktorem to on nie jest, ale nawet on z lepszym scenariuszem i reżyserią, mógł stworzyć ciekawszą postać. Jego bohater jest mdły, nieciekawy, ale co najlepsze – jest bardziej wyrazisty niż nudny Wells. O reszcie przedstawionych postaci nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Gatunkowe stereotypy, nie ma żadnej interesującej osobowości. Ta premiera jest niesamowicie nierówna. Początek jest nawet zabawny, interesujący i wciągający. Wraz z rozwojem wydarzeń wszystko idzie z dymem. Scenariusz wchodzi na rejony absurdu i niedorzeczności, fabuła przestaje być ciekawa, intryga jest sztampowa i oczywista, a kreacja postaci z minuty na minutę zaczyna irytować. Ten odcinek pokazuje też, że pościg za Kubą Rozpruwaczem i powiązania rodzinne Wellsa to zbyt mało na serial. Dostaliśmy mało ekscytujące sugestie fabularne, które nie są w stanie zachęcić do kontynuowana tej przygody. Trudno powiedzieć, czy Time After Time ma szansę się rozwinąć. Pilot pokazuje, że nie będzie to serial najwyższych lotów i niestety nie jestem pewien, czy może nawet służyć za poprawną rozrywkę w ramach guilty pleasure. Zbyt dużo irytujących zabiegów i słabo nakreślonej fabuły, by można było się przekonać. Szczególnie, gdy bohaterowie są tak mdli i nieciekawi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj