Główni bohaterowie wybierają się tym razem do roku 1865, gdzie ścigany przez nich przestępca ma zamiar wpłynąć na przebieg zamachu na życie ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Abrahama Lincolna. Znów mamy więc do czynienia z wydarzeniem kluczowym dla historii Ameryki, którego zmiana może dużo namieszać we współczesnym świecie. Jak na ironię, aby ocalić świat od katastrofy, zespół podróżników w czasie musi za wszelką cenę sprawić, aby zamach doszedł do skutku, bez względu na osobiste sentymenty. A takowe pojawiają się co jakiś czas, rzutując na zachowania głównych bohaterów. Czy świat nie byłby lepszy, gdyby Lincoln, obrońca wolności, nie został zamordowany? Przez takie i inne pytania zastanawiamy się również nad głównym celem planu antagonisty, Flynna. Jak to często bywa – i jest to kolejna klisza – mężczyzna ten twierdzi, że stara się uratować Amerykę, a nie doprowadzić do jej upadku. Na razie za wcześnie jest, aby dojrzeć większą logikę w jego planie zmiany historii, ale bez wątpienia główna bohaterka, Lucy, jest kluczem do jej zrozumienia. Życie prywatne kobiety wydaje się również ważnym elementem układanki. W wyniku zmiany wydarzeń z przeszłości znalazła się ona w rzeczywistości, gdzie jej siostra nigdy nie istniała, a matka nie jest już umierająca. Desperackie próby naprawy swojego wcześniejszego życia na razie nie skutkują, a sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy na horyzoncie pojawia się tajemniczy narzeczony Lucy. Wszystko to sprawia, że serial powoli dawkuje cotygodniową dozę zagadek, a reszta poddaje się prostej powtarzalności: zaczynamy od krótkiego zawiązania akcji w teraźniejszości, przechodzimy do jej rozwinięcia w wybranych czasach historycznych i kończymy na szczęśliwym finale, gdzie pozostaje jedynie zmierzyć się z potencjalnymi zmianami w teraźniejszym życiu osobistym bohaterów. Formuła ta na dłuższą metę może nużyć, więc pozostaje mieć nadzieję, że scenarzyści chowają jeszcze jakieś asy w rękawie. Brak chemii czy nawet ciekawej relacji między trójką głównych bohaterów nadal przeszkadza, szczególnie że twórcy postanowili iść w kierunku banalnego romansu i jego przesłanki już wydają się zbyt nachalne, a przy tym niepotrzebne. Większość prób charakterystyki poszczególnych postaci odwołuje się do prostych i mało autentycznych chwytów – historia zmarłej żony Wyatta nie wzrusza, a relacji Lucy z matką brakuje głębi. Jedynie Rufus wydaje się dosyć interesującą postacią – zarówno w roli podwójnego agenta pełnego wyrzutów sumienia, jak i czarnoskórego mężczyzny skonfrontowanego z rasistowskimi uprzedzeniami, których w historii USA nie brakowało. Czyni go to postacią trochę bardziej dynamiczną od reszty i bardziej szczerą. Trzeba też przyznać, że wyjaśnienia dotyczące możliwości podróży w czasie są dla mnie nadal niewystarczające. Oryginalne wytłumaczenie zasad działania przedstawionego świata science fiction należy do najbardziej wyczekiwanych przeze mnie momentów, tymczasem tutaj uzyskaliśmy jedynie wybiórczą wzmiankę o tunelach czasoprzestrzennych, a odcinek drugi wcale nie rozwinął tej myśli. Szkoda, bo podróże w czasie są tematem fascynującym, zasługującym na odrobinę kreatywności. Ogólnie ten odcinek, jak i cały serial Timeless na razie proponuje chwytliwy temat w bardzo konserwatywnej odsłonie. Nie znaczy to oczywiście, że nie może się podobać, ale mógłby zaoferować widzowi więcej, nawet w ramach możliwości telewizji publicznej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj