Samo pojawienie się tego filmu w kinach jest z pewnością dużą zasługą reżysera, scenarzysty i montażysty w jednym, czyli Jakub Charon. Pełniąc jednak te wszystkie role jednocześnie, dał nam produkcję niedokończoną i z mnóstwem wad. Kino gangsterskie często uczy pokory, tego niestety nie nauczył się reżyser, tego też nie uczy w swoim filmie. Do tego w obsadzie są dwa znane nazwiska raperów, Soboty i Popka, które miały przyciągnąć do kin nie tylko widzów spragnionych tego typu kina, ale także fanów wspomnianych muzyków. O ile ten pierwszy pojawia się na ekranie dość często, tak ten drugi występuje raptem kilka sekund i (na szczęście) nie wypowiada żadnego słowa. Jest to zdecydowanie zbyt krótko, by promować film jego nazwiskiem. To powinno pozostać w sferze ciekawostki, krótkiego cameo. Sam koncept wydawał się być ciekawy. Mamy tutaj historię bandyty-narkomana z braterskim konfliktem i porachunkami z serbską mafią w tle. Są też gołym okiem widoczne inspiracje cyklem PusherNicolas Winding Refn. Na inspiracjach i aspiracjach reżysera się kończy, bo finalny twór Charona trudno jest w ogóle nazwać filmem. W Totem mało jest psychologi postaci. Bohaterowie nie są w stanie nas zainteresować, główny bohater Dziki nie angażuje nas w swoją historię. Mało jest też tutaj fabuły, akcja miota się przez cały film bez celu, a w dodatku całość jest niezwykle nużąca. Kuleje tu wszystko, od scenariusza po realizację. Dźwięk w tym filmie woła o pomstę do nieba. Trudno jest zrozumieć większość dialogów, bohaterowie zdają się wypowiadać w zupełnie obcym języku (nie chodzi tutaj akurat o serbską mafię). Jedyne słowa, które można bez problemu zrozumieć, to często pojawiające się bluzgi. Przez to jeszcze trudniej wyłapać, co następuje w fabule. Praca kamery też nie pomaga w odbiorze całości. Kamera lata na wszystkie strony, praktycznie nie ma tu stałych ujęć. Przez ciągle zbliżenia na twarze, nie widzimy otoczenia, w którym rozgrywa się akcja filmu. Charon na swój fabularny debiut wybrał kino gatunkowe. Owszem, mamy tutaj gangsterskie porachunki, brudny świat, narkotyki i prostytutki. Problem jednak w tym, że całość zmierza donikąd. Główny bohater Dziki (Karol Bernacki), brat szefa gangu, cały film pakuje się w kłopoty, krzyczy i wciąga co popadnie. Snuje się po ekranie, czasem zechce komuś obić twarz. Nie prowadzi to do żadnej konkluzji, a oglądanie go na ekranie nie absorbuje uwagi widza, która i tak wystawiona została na próbę. Totemnie uzyskał jednak najgorszej możliwej oceny. A to dlatego, że są dwie pozytywne rzeczy, które można o nim napisać. A nawet trzeba! Są sceny, które wypadają naprawdę autentycznie. Można wiele słów powiedzieć w stronę aktorów, ale niektóre ogląda się dobrze i chciałoby się więcej. Pod warunkiem oczywiście, że w linie dialogową zostanie wpisanych trochę więcej słów niż tylko wulgaryzmy, a dźwiękowiec pozwoli nam je zrozumieć. Jest też kilka momentów, gdzie widać sprawną rękę Charona. Widocznie reżysera pokonał przerost ambicji, ale jest tam jakieś światełko w tunelu. Od scenariusza po realizację - Totem jest tragiczny. Widać, że część aktorów po raz pierwszy wystąpiła przed kamerą. Są udane sceny, ale całość jest wyzwaniem dla widza, który dwie godziny musi wysiedzieć w kinie i starać się zrozumieć chociaż część dialogów. Seans jest nudny i bez polotu, a to najgorsze, co może się przydarzyć każdej produkcji z małym budżetem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj