Trup na plaży to pierwszy kryminał Aneta Jadowska, znanej przede wszystkim z powieści urban fantasy o alternatywnym, magicznym Toruniu i nie mniej magicznej Warszawie, aniołach, demonach, wiedźmach, nekromantach i mnóstwie innych stworzeń nie z tego świata, doskonale żonglującej różnego rodzaju mitami i bestiariuszami i słynącej z tworzenia bohaterów (bohaterek) charakternych i obdarzonych czarnym poczuciem humoru. Magda Garstka, główna bohaterka Trup na plaży i inne sekrety rodzinne nie jest wyjątkiem od tej reguły – czasami bywa zagubiona, ale częściej zaradna i z miłą chęcią rzucająca się w wir niezwykłej przygody, choćby miało to nieść za sobą pewne ryzyko. Urodzona nad morzem, po śmierci ojca policjanta, z którym wciąż prowadzi „żywe” rozmowy, przez wiele lat mieszkała z ciocią artystką fotografii w Łodzi, lecz za namową babci wraca do Ustki. Nie tylko po to, by pomóc antenatce w prowadzeniu pensjonatu i zatrudnić się w lokalnej, przemiłej cukierni serwującej jedyne w swoim rodzaju krówki, ale po to, by odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Niestety, przy okazji znajduje na opustoszałej, porannej plaży samotnego trupa kołyszącego się na falach, o czym zawiadamia wujka, tak się składa – komendanta usteckiej policji.
fot. SQN
I tak zaczyna się jej przygoda, nie do końca kryminalna, bo choć Magdalena Garstka sama i w tandemie z kuzynką zaczyna prowadzić prywatne śledztwo, na jej drodze pojawią się coraz to nowe, rodzinne tajemnice – mnóstwo tajemnic oraz zbiegi okoliczności i sytuacje, zarówno te obfitujące w zabawne momenty, jak i wyciskające łzy z oczu. Bowiem, choć generalnie to opowieść słodka (nie tylko dzięki krówkom i cukierni) i przeważnie lekka, miejscami porusza kwestie naprawdę ponure i złe, jak chociażby przemoc domowa i wszystkie jej konsekwencje.
Trup na plaży i inne sekrety rodzinne jest napisany tak lekkim językiem, że czyta się go w piorunującym tempie, łykając kolejne stronice jak pelikan. Czytając, trudno nie pomyśleć o powieściach Joanny Chmielewskiej, choć oczywiście kryminał Anety Jadowskiej nieco się od nich różni. Jest inny, ale podobny w klimacie, narracji, zmyśle obserwacji, zwariowanych zbiegach okoliczności i przemyśleniach głównej bohaterki. Postacie, nie tylko Magdy Garstki, ale jej rodziny, znajomych z pracy, ludzi, z którymi się spotyka w miasteczku, a nawet epizodycznych turystów są niesamowicie barwnie nakreślone i „ jak żywe”. Opisy nie nadmiernie rozbudowane, a mimo to plastyczne i wystarczające, by bez trudu wyobrazić sobie wszystkie lokalizacje. Samo miasteczko nadmorskie zostało przedstawione w taki sposób, że człowiek ma ochotę natychmiast wszystko rzucić i pojechać do Ustki, nawet gdyby na dzień dobry miał natrafić na trupa w wodzie.  Urząd gminy powinien zapłacić Anecie Jadowskiej za reklamę, a miejscowa kawiarnia za promocję krówek. A czytelnicy za najnowszą powieść - czystą radość czytania z kroplą smutku na dnie, zatartego nadzieją i pokrzepieniem serca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj