Na wstępie warto zaznaczyć, że historii Jacka, który w tragicznym wypadku stracił twarz, jest jedynie zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Małgorzata Szumowska ani przez moment nie sugeruje, że jej film przedstawia dramat, który przeżył pan Grzegorz Galasiński. Reżyserka pod wpływem doniesień medialnych o tragicznym wypadku, późniejszej ryzykownej operacji i ciężkiej rehabilitacji, stworzyła własną opowieść, która z prawdziwą historią spotyka się jedynie w punkcie wyjścia. Dlatego też oskarżenia wobec Szumowskiej o zakłamywanie rzeczywistości i żerowaniu na nieszczęściu pana Grzegorza są bezpodstawne. Artystka, zainspirowana prawdziwą historią, tworzy przypowieść w baśniowej konwencji, o bardzo bezkompromisowym i sugestywnym przesłaniu. Jacek (Mateusz Kościukiewicz) jest młodym, długowłosym metalowcem, który mieszkając na polskiej prowincji, spędza czas na słuchaniu Metalliki w swoim Fiacie 126p i zalecaniu się do miejscowej piękności Dagmary (Malgorzata Gorol). Poza tym pracuje przy budowie gigantycznego posągu Jezusa. Jest inteligentnym, wrażliwym i ambitnym mężczyzną, co kontrastuje z otaczającymi go ludźmi. Jacek planuje jak najszybciej uciec ze swoich rodzinnych stron i zacząć nowe życie w Londynie. Jego plany spalają na panewce, gdy podczas pracy spada z wysokości i cudem unika śmierci. Odnosi jednak poważne rany, wynikiem czego traci twarz. Po licznych przeszczepach i operacjach Jacek odzyskuje oblicze, ale jego wygląd pozostawia wiele do życzenia. Bohater musi wrócić w swoje rodzinne strony, jednak otaczający go ludzie nie są wstanie zaakceptować człowieka, jakim się stał. Jacek spotyka się z ostracyzmem, osądem i nieżyczliwością. A to dopiero początek…
fot. Bartosz Mrozowski
Film Małgorzaty Szumowskiej pierwotnie miał nosić tytuł „Ryj”. Ze względu na wulgarny wydźwięk tego pomysłu, artystka finalnie zdecydowała się zmienić nazwę produkcji na coś mniej kontrowersyjnego. Gdyby została jednak przy swoim pierwszym pomyśle, być może przesłanie reżyserki łatwiej trafiłoby do świadomości odbiorców. Nikt nie odniósłby wrażenia że to kolejny obraz w stylu produkcji takich jak Najlepszy, Bogowie czy Carte Blanche, prezentujących cudowną opowieść z kart ludzkich dramatów współczesnej Polski. Idąc z takim przekonaniem do kina, niektórzy widzowie mogą poczuć się wręcz obrażeni. ‌Twarz nie jest filmem biograficznym. Nie jest nawet produkcją koncentrującą się na pokazaniu dramatycznej historii jednostki. Małgorzata Szumowska prezentuje swoją wizję Polski. Postać Jacka jest tylko narzędziem fabularnym, uruchomiającym najgorsze instynkty mieszkańców polskiej prowincji. Bohaterem tego obrazu równie dobrze mogła być osoba niepełnosprawna, homoseksualista, ktoś o innym kolorze skóry…. Jacek, wracając do swojej rodzinnej miejscowości, spotyka się z odrzuceniem wynikającym z podłej natury mieszkańców prowincji. To jest właśnie najbardziej kontrowersyjny element Twarzy. Reżyserka nie próbuje analizować genezy karygodnych zachowań ludzi. Ocenia ich, patrząc z góry, z manierą osoby lepszej, bardziej rozwiniętej intelektualnie, mającej szerszy ogląd. Inaczej niż Wojciech Smarzowski czy Piotr Domalewskiw Cicha noc, którzy zafundowali widzom dogłębną wiwisekcję polskich przywar, Szumowska nie bawi się w sentymenty i wrzuca wszystkich do jednego worka. Rodzinna wigilia przemienia się więc w wulgarną libację, miejscowy ksiądz to nieuczciwy zboczeniec, sympatia Jacka to puszczalska zołza, na pasterce w kościele śmierdzi przetrawionym alkoholem. W gospodarstwach morduje się zwierzęta, zaraz obok dzieciaków grających w piłkę świńskim ryjem. Małgorzata Szumowska tworzy obraz pod tezę. Polska w jej oczach to duszne, cuchnące miejsce, pełne agresywnych ludzi czekających tylko, aby zaszkodzić drugiemu. W wielu miejscach reżyserka ma oczywiście rację. Nie da się ukryć, że nasz naród cierpi na przywary i bolączki, które sprawiają że momentami tak trudno nam się porozumieć. Szkoda tylko, że twórczyni nie próbuje wejść głębiej w problematykę, a jedynie rzuca nam atrakcyjne fabularnie motywy, pozostawione bez większego komentarza.
fot. Kino Świat
Twarz paradoksalnie da się jednak obronić. Wystarczy spojrzeć na film nie jak na kino społeczne z elementami faktu, a jak na baśń, przypowiastkę, eteryczną parabolę. Idąc tym tropem, historia Jacka to romantyczna opowieść o człowieku, zmagającym się z niesprzyjającymi warunkami, walczącym o to, aby pozostać sobą. Dziwaczność otaczającego go świata kontrastuje z czystością jego serca. Obserwując jego walkę o własne "ja" w tej groteskowej rzeczywistości, dostrzegamy coś więcej niż tylko pijanych Januszów czy świńskich duchownych. Na pierwszym planie pojawiają się wartości takie jak siła jednostki, niezależność, miłość, szacunek. Samotność, odrzucenie, potrzeba matczynej miłości, brak oparcia w rodzinie – również te kwestie zostają poruszone w Twarzy. Patrząc pod tym kątem na obraz Szumowskiej, jesteśmy w stanie zauważyć o wiele więcej, niż sugerują nam przeciwnicy filmu. Na korzyść takiej perspektywy przemawia warstwa techniczna filmu. Muzyka jest dość oszczędna. Pojawia się od czasu do czasu, ale w idealnych momentach, tak aby podkreślić emocjonalnie dany motyw fabularny. Szkoda, że twórcy uzyskali prawa tylko do jednego utworu Metalliki. Gdyby udało im się ubarwić opowieść jeszcze innymi kompozycjami, całość nabrałaby bardziej monumentalnego charakteru. Oprawa wizualna natomiast zachwyca. Szumowska umiejętnie korzysta z plenerów polskiej prowincji. Praca kamery wzbogaca klimat i sprawia, że odczuwamy na własnej skórze wieczorną rosę na skraju lasu, letnią spiekotę na bezkresnych polach czy poranną mgłę otaczającą budzące się do życia małe miasteczka. Pod tym względem Twarz to jeden z najlepiej zrealizowanych polskich obrazów i dowód na to, że Małgorzata Szumowska to wielkiej klasy filmowy fachowiec. Oprawa audiowizualna doskonale koresponduje z baśniową formą i stanowi idealne dopełnienie prowadzonej narracji. Twarz nie jest filmem dla każdego, ale nie oznacza to, że jest to produkcja pozbawiona jakiejkolwiek wartości. Film powinniśmy traktować raczej jako baśniową metaforę, a nie obraz przedstawiający prawdę o polskiej prowincji. Skupiając się na duchowej podróży głównego bohatera i przymykając oko na tworzone pod tezę złośliwe i prześmiewcze wątki, jesteśmy w stanie zaczerpnąć z tej produkcji coś więcej niż tylko kloaczne żarty o świńskim księdzu i pachnącej procentami pasterce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj