Rozpocznijmy chronologicznie, od zwrotu akcji chyba najbardziej istotnego, choć niewątpliwie zaprezentowanego w nieco ckliwy sposób. Fani Impersonalnych zapewne mogli odnieść wrażenie déjà vu, oglądając retrospekcje Rachel i scenę z Milesem wręcz żywcem wyjętą z pierwszego sezonu serialu CBS. Jedno proste "Kocham cię" załatwiłoby sprawę i najprawdopodobniej małżeństwo Mathesonów nie stworzyłoby nanotechnologii, która doprowadziła do zaciemnienia, a tym samym do globalnego kataklizmu. Cóż, trudno mi teraz zdecydować, do jakiej kategorii przyporządkować te momenty odcinka – utartych klisz czy też życiowych prawd. W końcu faktem jest, że każda, nawet najmniejsza z naszych decyzji może mieć ogromne konsekwencje. Telewizyjni twórcy od czasów Zagubionych nieco jednak tego chwytu nadużywają. Jeden twist za nami, ale ten odcinek miał ich jeszcze kilka w zanadrzu.
Angaż Kim Raver do reaktywacji Zagubionych sprawił, że całkowicie uwierzyłem w śmierć jej postaci w serialu NBC. Okazuje się jednak, ze Julia żyje i ma się dobrze, a niecny plan Toma będzie musiał ulec korekcie. Żądza zemsty zostanie zastąpiona długą i konsekwentną grą w kotka i myszkę, która najprawdopodobniej zaprowadzi Neville’a na sam szczyt władzy Patriotów. To oczywiście tylko spekulacje, ale widać, że ta szalona rodzinka ma plan, który może zmienić ich życie na lepsze. Z drugiej strony z początkiem nowego roku zapewne rozpoczną się w Londynie zdjęcia do "24: Live Another Day", więc kto wie, czy postać Raver będzie mogła uczestniczyć w tej misji do końca, tym bardziej gdy Revolution otrzyma trzeci sezon. Nie takie cuda już miały miejsce. W każdym razie pojawienie się Julii powinno pozytywnie wpłynąć na wątek Toma i Jasona.
[video-browser playlist="633696" suggest=""]W Wiloughby eksperyment doktora Horna wymknął się spod kontroli, a Aaron znów dokonał niemożliwego i zneutralizował siłą umysłu 40 żołnierzy. Jak wspomniał sam Miles, dość już tych dziwactw rodem ze Z Archiwum X – czas na jakieś konkretne odpowiedzi. Nanity manifestują się Aaronowi w postaci małego chłopca, który porusza kilka newralgicznych kwestii. Pierwotną rolą tej technologii było kontrolowane pochłanianie energii; w wyniku ludzkiego błędu doprowadziły one do zaciemnienia. Zahibernowane, biernie lewitowały wokół ludzi, mieszcząc w sobie ogromne pokłady mocy. Gdy w finale pierwszej serii Aaron wcisnął Enter, nanity "obudziły się" i przeistoczyły w samodzielną sztuczną inteligencję.
Koncept to niezwykle interesujący, więc pozostaje nam tylko czekać na to, jak twórcy dalej poprowadzą tę historię. Warto jednak wspomnieć o kilku wskazówkach pozostawionych przez scenarzystów (przynajmniej wydaje mi się, że to było ich intencją). Dlaczego nanity ukazały się Aaronowi pod postacią dziecka? Nie mówiło ono do końca składnie, popełniało gramatyczne błędy i opuściło bohaterów, posiadając poważne wątpliwości co do racjonalności ludzi i ich zdolności do analitycznego myślenia. Może dlatego, że cały czas rozwijają się, adaptują i z czasem będą coraz potężniejsze. Chroniąc Aarona przed niebezpieczeństwami, chciały odwdzięczyć mu się za obudzenie ich prawdziwego potencjału (najwidoczniej nieświadomie zaprogramowanego przez Bena i Rachel). Nie zdając sobie z tego sprawy, Pittman zbył być może głównego sprzymierzeńca protagonistów, których obecna sytuacja jest nie do pozazdroszczenia.
Revolution żegna się w tym roku z widzami odcinkiem intrygującym i zwiastującym kolejne zmiany w warstwie fabularnej. Miejmy nadzieję, że uczynią one produkcję NBC jeszcze lepszą.