Bandersnatch nie był pierwszym dziełem Netflixa, pozwalającym przejąć odbiorcy władzę nad opowiadaną historią. Wszystko zaczęło się w 2017 roku od animacji Kot w Butach. Uwięziony w baśni, która miała przetestować tę formę rozrywki wśród publiczności najbardziej otwartej na innowacje – dzieci. Tamta produkcja nie była jednak zbyt skomplikowana, gdyż  interakcja sprowadzała się jedynie do wskazania sceny, która zostanie odegrana. Wybór nie miał jednak wpływu na samą historię. Dopiero fabularna odsłona Czarnego lustra sprawiła, że działania widza zaczęły odnosić długofalowy efekt fabularny. Ten sam model prowadzenia akcji wykorzystano w Ty kontra dzicz, programie przyrodniczym z udziałem Beara Gryllsa. Wydaje się, że Netflix nie mógł zatrudnić lepszej osoby do wypromowania pomysłu interaktywnych seriali edukacyjnych. Grylls od lat za pomocą swoich programów przyrodniczych, w mistrzowski sposób burząc czwartą ścianę, wciągając tym samym widzów w tworzone przez siebie widowisko. Zaproszenie go to współtworzenia Ty kontra dzicz było dość oczywistym wyborem. Ci, którzy sięgną po tę produkcję głównie ze względu na osobę prowadzącego, nie zawiodą się. Grylls jest dokładnie tym samym podróżnikiem, który zachwycał nas – albo irytował – we wszystkich seriach sprzed lat. Żywi się robakami, jajami i martwymi rybami, ryzykuje własne życie w starciu z fauną i florą, a przy okazji tłumaczy w zwięzły sposób, jakie zagrożenia mogą czekać na nas w głuszy. Pokazuje sposoby na przetrwanie z dala od cywilizacji i radzi, czego mamy unikać, aby nie zatruć się albo nie paść ofiarą dzikiej zwierzyny. Gryllsowy standard, ot co. Tym, co wyróżnia tę serię od innych programów podróżniczych, jest sposób prowadzenia narracji. Nie mamy tu do czynienia z klasyczną wyprawą przez dzicz, w jakiej niejednokrotnie uczestniczyliśmy wraz z Gryllsem. To inscenizowana przygoda, która przywodzi na myśl gry z gatunku filmów interaktywnych, które zawitały na pecety w momencie pojawienia się przystępnych cenowo odtwarzaczy płyt CD. Obserwujemy przebieg opowieści i tylko od czasu do czasu kierujemy ją na wybrany tor. Każdy odcinek wprowadza nas do jakiejś historii: musimy odnaleźć zaginioną lekarkę, dostarczyć medykamenty do odległej wioski czy uratować psa ratowniczego, który zgubił się w górach. Naszym zadaniem będzie takie pokierowanie losami Gryllsa, aby ten jak najszybciej wykonał wskazaną misję. Sam schemat działania jest prosty – raz na jakiś musimy zadecydować, jak podróżnik poradzi sobie z jakimś wyzwaniem albo jaką obierze drogę do celu. Pierwszą z nich, tę najważniejszą, podejmiemy na początku odcinka. To od niej zależy, czy np. pójdziemy na ratunek lekarce przez dżunglę czy wzdłuż koryta rzeki. Na każdej z tych dróg będą czekać na nas różne wyzwania. Od czasu do czasu natrafimy także na ślepy zaułek, nasz wybór zaowocuje niepowodzeniem misji. Co ciekawe, niektóre decyzje nie są tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Pozornie bezpieczniejsza droga może sprowadzić na Gryllsa niebezpieczeństwo. A czasami wybory dokonane na początku odcinka mogą popsuć nam szyki pod sam jego koniec lub ułatwić wydostanie się z kryzysowej sytuacji. Na szczęście w razie niepowodzenia nie będziemy musieli powtarzać całej sekwencji od nowa – program wskaże miejsce, w którym popełniliśmy błąd i pozwoli nam podążyć inną ścieżką fabularną, maksymalnie skracając czas ponownego wysłuchiwania tych samych fragmentów filmu. Pod względem płynności opowieści Ty kontra dzicz nie można niczego zarzucić, zwłaszcza jeśli chcemy po prostu ukończyć dany fragment historii. Porażki nie są frustrujące, a każda z nich jest okraszona krótkim komentarzem ze strony Gryllsa, który wyjaśnia, dlaczego nasze działanie ściągnęło na nas niepowodzenie. To świetne zagranie edukacyjne, w końcu człowiek najlepiej uczy się przez swoje błędy. Interaktywna forma opowieści ma jednak pewne wady. Nowa seria Netflixa przypomina efektownie wyreżyserowaną przygodówkę, w której od czasu do czasu główny bohater zatruje się, zgubi lub zrani, aby za chwilę wrócić do pełni sił po wczytaniu zapisu gry. Wprowadzenie interaktywności sprawiło, że Grylls odgrywa jeszcze większą rolę niż w jakiejkolwiek wcześniejszej produkcji z jego udziałem. To już nie jest program przyrodniczy z wyrazistym prowadzącym, to gra fabularna, w której wcielamy się w tego znanego podróżnika. Taka forma prowadzenia historii nie każdemu przypadnie do gustu i na dłuższą metę mogłaby okazać się irytująca. Na szczęście przejście każdego odcinka Ty kontra dzicz zajmuje ok. 10-15 minut, w trakcie których kilkukrotnie będziemy mogli pokierować poczynaniami Gryllsa. Czas trwania tego przyrodniczego show został dobrze wymierzony, raczej nie zdążymy się nim znudzić. Ciekawie prezentuje się za to stricte technologiczna strona tego programu. Netflix nieśmiało eksperymentuje z hybrydowymi rozwiązaniami łączącymi świat gier komputerowych oraz telewizji. Ostre zerwanie z linearną narracją zamienił ten program w twór przypominający grę paragrafową, zaś trójwymiarowa mapa, która od czasu do czasu pokazuje przebytą drogę oraz proponowaną ścieżki do wykonania głównego zadania, to ukłon w stronę graczy komputerowych, którzy na co dzień korzystają z minimap. Możliwość przypadkowego uśmiercenia Gryllsa w wyniku podjęcia nieodpowiednich decyzji, to wisienka na torcie, która podkreśla gamingowy charakter tego programu. Sposób sterowania poczynaniami bohatera jest mocno ograniczony, ale nie zdziwię się, jeśli okaże się, że to dopiero pierwszy krok na drodze do stworzenia w pełni interaktywnego doświadczenia. Oglądając nowy serial Netflixa niejednokrotnie zastanawiałem się, czy w przyszłości nie powstaną produkcje dalece bardziej immersyjne. W końcu nic nie stoi na przeszkodzie, aby połączyć nagrania z żywymi aktorami i wirtualne treści. Mapa, która w Ty kontra dzicz stanowi element statyczny, mogłaby stać się elementem interaktywnym. Zamiast wybierać spośród dwóch opcji dialogowych, które przedstawia nam Grylls, moglibyśmy wskazać na mapie miejsce, w które powinien się udać albo przedmiot, którego powinien użyć w danym momencie. Z technologicznego punktu widzenia nie powinno to być zbyt duże wyzwanie dla Netflixa. Pytanie, czy przedstawiciele platformy gotowi są wykonać tak radykalny ruch i zamiast interaktywnych filmów rozpocząć produkcję filmowych gier. Ty kontra dzicz rzuca nowe światło na programy podróżnicze. Chce przekonać nas, że przyszłością tego typu serii jest format, w którym widz wychodzi z roli biernego obserwatora i staje się uczestnikiem akcji. Jeśli przymkniemy oko na sztuczność przedstawionych wydarzeń oraz zbyt bezpośrednie burzenie czwartej ściany, spędzimy z Gryllsem kilka miłych chwil. Zwłaszcza że podejmowane przez nas wybory drastycznie wpływają na bieg historii, nie są tylko i wyłącznie zapełniaczem bez znaczenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj