Prezes ma dzisiaj imieniny! Na Nowogrodzką przybywa wielu znamienitych gości, w celu złożenia życzeń szefowi wszystkich szefów. Twórcy serialu także świętują ten radosny dzień. Z tej okazji przygotowali najdłuższy jak do tej pory odcinek, który poziomem nawiązuje do początków serii. Jest dobrze!
W najnowszym epizodzie w gabinecie Prezesa gości wiele postaci, które pojawiły się już w poprzednich odcinkach. Spotykamy znowu panią premier, rzeczniczkę partii, szefa telewizji, kuzyna Prezesa i zakochaną panią Jolę. Oprócz nich debiut zalicza niezbyt rozgarnięty Rysio-Pysio. Trochę żal, że nie powracają najbardziej charakterystyczne postacie, takie jak szalony Antoni, pani Krysia czy ojciec dyrektor. Z drugiej jednak strony, nawet 20-minutowy odcinek byłby za krótki, aby w satysfakcjonujący sposób zaprezentować wszystkich zabawnych bohaterów, którzy przewinęli się przez
Ucho Prezesa. Serial zdecydowanie dotyka klęska urodzaju w kwestii świetnie nakreślonych postaci.
Wydłużenie czasu odcinka przyniosło wiele pozytywnych aspektów. Po pierwsze, wreszcie opowieść zyskuje pewną konkretną formę fabularną. To już nie tylko zbiór skeczy, składająca się głównie z dialogów w gabinecie Prezesa, a dobrze napisana, krótka forma komediowa, z wprowadzeniem, rozwinięciem i kilkoma zwrotami akcji. Nie jest to oczywiście jakaś mocno wysublimowana opowieść, ale naprawdę miło się ogląda trochę bardziej rozbudowaną fabułę w tym formacie. Co prawda chodzi tutaj tylko o kolejnych gości, z coraz bardziej dziwacznymi życzeniami i prezentami, ale twórcy zrealizowali to tak sprawnie, że można mieć wrażenie większego rozmachu niż zwykle.
Omawiany odcinek ma kilka niezaprzeczalnych atutów. Po pierwsze znowu jest bardzo śmiesznie. Żarty są zabawne, zaskakujące i niebanalne. Poszczególne komizmy nawiązują w prostej linii do początków serii, co tylko działa na ich korzyć. W ciekawy sposób zostaje tym razem zagospodarowana postać wiecznie oczekującego Prezydenta. Ten epizodyczny bohater i jego rola w serialu, była zawsze jedną z najmocniejszych stron formatu. Jak trafniej przedstawić rzeczywiste relacje miedzy szefem partii rządzącej a prezydentem, niż kazać temu drugiemu wiecznie oczekiwać na audiencje? Twórcy
Ucha Prezesa są świadomi dobrego pomysłu, na który wpadli, dlatego korzystają z niego do woli w każdym kolejnym odcinku. Tym razem prezydent odgrywa bardziej znaczącą rolę, mimo że wciąż nie udaje mu się zawitać do gabinetu swojego zwierzchnika. Wszystko jednak na to wskazuje, że w jednym z ostatnich epizodów pan Andrzej wreszcie porozmawia z Prezesem.
Na uwagę zasługuje również końcowa sekwencja sennego koszmaru. W pewnym momencie nasz wódz zasypia i doświadcza przerażające wizji. Piłsudski, Goebbels, Gomułka, Napoleon, Donald Tusk to postacie, które nawiedzają udręczonego Prezesa. Sen ma charakter bardzo psychodeliczny i fantasmagoryczny. To już zupełnie inny rodzaj satyry, ale nadal trafnie punktujący pewne przywary współczesnej sytuacji politycznej w Polsce. W rolach historycznych bohaterów pojawiają się tutaj między innymi pozostali członkowie Kabaretu Moralnego Niepokoju, co bardzo dobrze wpływa na stronę aktorską tego segmentu. Całość jest bardzo dobrze zagrana, przez co staje się jeszcze bardziej sugestywna.
Wystarczyło dodać 5 minut do długości epizodu, aby serial zyskał więcej przestrzeni i trochę oddechu. Oglądając najnowszy odcinek, nie odnosi się już wrażenia, że zabrakło czasu na rozwinięcie poszczególnych wątków. W nowej odsłonie swoje 5 minut dostają zarówno goście, jak i Mariusz, pani Basia czy pan prezydent. Znalazło się również miejsce na psychodeliczną wstawkę, która mimo że odstaje od lekkiego, rubasznego tonu opowieści, trafnie pokazuje wady dzisiejszej polityki. Miejmy nadzieję, że 20-minutowa forma pozostanie w Uchu Prezesa na dłużej. Dzięki niej twórcy wreszcie mogą rozwinąć skrzydła.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h