Fajerwerków nie było – tak w kilku słowach można podsumować rozmowę dwóch najważniejszych osób w Polsce. Ich meeting trwał kilka minut i nawiązywał do rzeczywistej sytuacji, kiedy to prezes partii rządzącej kilkakrotnie przybywał do Pałacu Prezydenckiego w celu uzgodnienia formy i treści ustawy o sądach. W Ucho Prezesa sytuację tę  potraktowano oczywiście ostrzem satyry. Prezydent po raz kolejny został pokazany jako przestraszony wymoczek, uginający się pod srogim gniewem Prezesa. Twórcy powrócili więc do narracji z początku serialu, kiedy prezydent pełnił rolę kukiełki bez charakteru, pozbawionej całkowicie podmiotowości. Do podpisania proponowanych poprawek do ustawy o sądach jednak nie dochodzi. W ślad za rzeczywistymi wydarzeniami twórcy wprowadzają do akcji panią Zofię, przed którą z kolei ugina się Prezes.
fot. Showmax
Zabrakło tu trochę satyrycznej finezji i pomysłowości. Twórcy posłużyli się prawdziwą historią, przedstawiając z przymrużeniem oka najbardziej prawdopodobny przebieg zdarzeń. Dodali oczywiście od siebie kilka charakterystycznych elementów, ale o żadnej ekstrawaganckiej i błyskotliwej parodii nie ma mowy. Spotkanie trwało kilka chwil. Prezes grzmiał, prezydent truchlał, marszałkowie dokazywali. Wszystko to oczywiście było całkiem zabawne, ale tak ważny wątek fabularny mógłby być trochę bardziej rozbudowany. Nie przekonuje również Mariusz recytujący Potop i odgrywający w teatralny sposób sceny z filmu Jerzego Hoffmana. Twórcy zdecydowanie tutaj przeszarżowali. Jasne były intencje takiego zabiegu artystycznego i symbolizm sytuacji, ale jego hołubce i podrygi to raczej dziecięce dokazywanie, niż dająca do myślenia groteska.
fot. Showmax
Pozytywne wrażenie robi natomiast Robert Górski, który już od kilku epizodów bardzo dogłębnie wchodzi w swoją rolę. Po sennych koszmarach i incydentach z bronią palną z końcówki pierwszego sezonu Prezes znów wraca do korzeni. Jest małomówny, posępny, skwaszony, impulsywny… Robert Górski doskonale oddaje jego maniery i zachowania, mimo że fizycznie zupełnie go nie przypomina. Świadczy to o tym, że komik doskonale rozumie tę postać i dobrze wie, jak ją prowadzić przez kolejne wątki, tak aby jak najmniej oddalać od jej rzeczywistego odpowiednika. Można zaryzykować stwierdzenie, że Górski zżył się z Prezesem tak bardzo, że ciężko będzie w kolejnych projektach artystycznych wyjść z konwencji, która pochłania go teraz w stu procentach. W omawianym odcinku część akcji toczy się również na Nowogrodzkiej, w sekretariacie pani Basi.  Pojawia się tam minister zdrowia, w którego wciela się Artur Barcis. Ten sympatyczny aktor również zadowalająco poradził sobie ze swoją rolą. Nie dość, że fizycznie przypomina najważniejszego lekarza w Polsce, to jeszcze udało mu się w komiczny sposób sparodiować manierę doktora. Co prawda bieżące problemy (strajk rezydentów) zostały jedynie muśnięte, ale sam występ pana Artura w Uchu Prezesa trzeba ocenić pozytywnie. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby poświęcenie temu wątkowi całego epizodu.
fot. Showmax
Robert Górski znowu to zrobił. Przedstawił parodię rzeczywistej sytuacji w taki sposób, że nie trudno sobie wyobrazić, że jej prawdziwy przebieg mógł naprawdę tak wyglądać. Tym razem obyło się bez fajerwerków zarówno w formie, jak i treści. Część widzów może być zawiedziona tak oszczędnym podejściem do długo oczekiwanego spotkania. Z drugiej jednak strony, w czasach, gdy rzeczywistość przerasta kabaret, nie trzeba wielkiej finezji, aby rozbawić widza. Robertowi Górskiemu znowu się udało, choć tym razem do nieskrępowanej kaskady śmiechu trochę zabrakło.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj