Poprzedni sezon zakończył się dawno oczekiwanym ślubem Rachel (Meghan Markle) i Mike’a (Patrick J. Adams) oraz ich decyzją o przeprowadzce do Seattle. Do tego  w wyniku działań udziałowców ze Stanleyem Gordonem (Bruce McGill) na czele, w firmie Harveya (Gabriel Macht) i Louisa (Rick Hoffman) kancelaria musiała przejść fuzję, w wyniku której dołączył do niej Robert Zane (Wendell Pierce). W nowym sezonie zamiast skupić się na rozwijaniu firmy, panowie walczą o to, kto jest w niej najważniejszy i stanie na jej czele. Wszystko przebiega w przyjaznej atmosferze, przynajmniej do chwili, gdy pojawia się prawniczka od zadań specjalnych sprowadzona przez Zane’a – Samantha Wheeler (Katherine Heigl). Jak można się łatwo domyślić, nie zostanie ona od razu ulubienicą Spectera. Suits to świetny przykład serialu, który trwa za długo. Już pomysł wyciągnięcia Mike’a z więzienia i w niezrozumiały dla mnie sposób uczynienie go prawdziwym prawnikiem bez konieczności ukończenia studiów było dla mnie kuriozalne. A później było już tylko gorzej. Kiedyś ten serial wyróżniał się dynamiką. Dużo zwrotów akcji podczas prowadzonych spraw. Niestety, od dłuższego czasu bohaterowie zajmują się swoimi problemami emocjonalnymi albo walczeniem o utrzymanie firmy. Brakuje tych ciekawych rozpraw sądowych, za które tak ceniłem tę produkcję. Do tego rozbicie duetu Specter – Ross jest moim zdaniem strzałem w kolano. Panowie świetnie się uzupełniali, a ich przepychanki słowne z wykorzystaniem odniesień do klasyków kina były miodem na moje serce. Fajnie napisane i zagrane dialogi uczyniły W garniturach pozycję, do której chętnie wracałem co tydzień. Twórca zabrakło niestety pomysłów. Zaczęli przemycać coraz bardziej kuriozalne rozwiązania, które tylko odpychały fanów. To nie jest tak, że jak lubimy dane postaci, to jesteśmy w stanie łyknąć każdą bzdurę. Wyczuli to także aktorzy, którzy powoli zaczęli opuszczać serial. Gina Torres, grająca Jessicę Pearson, była pierwsza. I choć aktorka dostała obietnicę własnego spin-offu osadzonego w Chicago, to jakoś nie wróżę jej wielkiego sukcesu. W garniturach przestało po prostu bawić. Wątki zostały rozciągnięte do granic wytrzymałości, a niektóre postacie, które wcześniej intrygowały, zaczynają już drażnić. Najlepszym przykładem jest Donna. Wszystko wiedząca sekretarka nagle została dyrektorem kancelarii. Decyzja kuriozalna. Niby miała być nagrodą za jej zasługi i wieloletnią pracę, ale nijak się to nie broni. Jest nielogicznym posunięciem. Do tego Louis, który był fajnym czarnym charakterem, więcej czasu spędza teraz u psychoterapeuty niż na salach sądowych, przez co stracił swoją charyzmę. Słabo wypada też Katherine Heigl, szukająca wciąż bezskutecznie swojego miejsca w telewizji po odejściu z Grey's Anatomy. Jej postać została wciśnięta na siłę i to czuć. Jest słabo napisana. Drażni za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie. Nie ma nawet w połowie tak fajnej charyzmy jak Mike. Jej pojawienie się już zapowiada, że ten sezon będzie opierał się na starciach partnerów w firmie, a nie ich walkach z konkurencją na salach sądowych. Co moim zdaniem nie jest dobrym prognostykiem. Po dwóch odcinkach spokojnie mogę stwierdzić, że W garniturach jest produkcją sztucznie i na siłę podtrzymywanym przy życiu. Niepotrzebnie zajmuje miejsce w ramówce, które mogłaby zająć jakaś ciekawsza produkcja. Ja po tylu latach żegnam tych bohaterów, choć nie wykluczam, że co jakiś czas będę sprawdzał, co u nich słychać. Ale na pewno nie co tydzień.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj