Przedostatni odcinek składa się z dwóch części. Jest to dobre posunięcie ze strony autorów, dzięki czemu otrzymujemy nieprzerwaną dawkę emocji i obraz lepszy, niż gdyby trzeba było czekać kolejny tydzień. Pierwsza część jest wprowadzeniem do akcji i wydarzeń z następnej. W drugim odcinku właściwie już nie ma czasu na gadanie, dlatego otrzymujemy taki podział, a nie inny.
Uwięzienie Jinory w świecie duchów odcisnęło swoje piętno na Tenzinie i Korrze. Targany emocjami Awatar przysięga uratować córkę mentora za wszelką cenę. Zresztą nie tylko Korra jest zdeterminowana. Tenzin obarcza się utratą córki i przenosi się to na jego późniejsze czyny. Stary mentor zaczyna przedkładać emocje nad rozum i chce jak najszybciej odzyskać Jinorę.
Po tym wątku przenosimy się do celi Mako. Mam ciągła niestrawność po wcześniejszych dokonaniach Bolina. Bohater zachowywał się tak, jakby żył w kompletnie innym świecie, gdzie nie ma możliwości zagrożenia ze strony sojusznika. Zresztą nadal tak myśli - oczywiście do pewnego momentu. W końcu coś jednak zaczyna trybić w nienaoliwionym mózgu Bolina. Odkrywa spisek i dochodzi do walki. Twórcy postanowili pokazać popis umiejętności bohatera w najlepszy dla niego sposób: kierując jego poczynania na arenę. Jest to spory ukłon w stronę pierwszego sezonu, w którym to tam odbywała się duża część walk.
W wątku tym ma miejsce próba odbicia miasta należącego do Południowego Plemienia Wody. Jak przystało na serię, jest to świetnie nakręcona seria walk. Ojciec Korry potrafi przywalić i pokazuje prawdziwy spektakl, jakim może się poszczycić osoba potrafiąca manipulować wodą. Szkoda, że jest to niestety w głównej mierze spektakl kilku osób. Wspaniale oglądałoby się bitwę z perspektywy żołnierzy, którzy często też mieli swoje 5 minut w trakcie choćby sabotażu Varica.
Będąc przy podstępach Varica i nim samym, szczerze nie wiem, co sądzić. Varic od początku był ekscentryczny i robił za drugą postać komediową. Z czasem się to zmieniło, gdy zaczęto odkrywać jego prawdziwe motywy. Wtedy myślałem, że jest czarnym charakterem. Teraz tak po prostu oddaje w prezencie statek. Gdzie w tym logika? Pewnie zagłębiając się w jego skomplikowany umysł, można by to zrozumieć. W innym przypadku - nie ma szans. W każdym razie zasługuje on na miano najdziwniejszej, a zarazem najciekawszej postaci tego sezonu.
[video-browser playlist="633742" suggest=""]
Tak mniej więcej przedstawia się pierwsza część, będąca wprowadzeniem do dużo ważniejszych wydarzeń. Już od pierwszych minut drugiego odcinka akcja przyśpiesza diametralnie, przeradzając się w wielką bitwę pomiędzy siłami "Drużyny Awatara" a wojskiem Unalaqa. Jeśli czekałeś na długie walki, to Twoje życzenia właśnie się spełniły. Większość odcinka to sama akcja, przerywana obawami Tenzina i rozmowami Korry z ojcem. Podobało mi się najbardziej to, jak rysownicy obmyślili obronę przeciwlotniczą Unalaqa. Autorzy coraz bardziej prześcigają się w zastosowaniu bendingu i wielka chwała im za niekończące się pomysły.
Wielką niespodzianką epizodu stał się Bumi. Pomysł na rozwiązanie problemu uwięzienia bohaterów jest co prawda kontrowersyjny, bo budzi powątpiewanie w siłę armii północy, ale muszę przyznać że mimo wszystko ogląda się to wspaniale. Bumi wpada całkiem przypadkowo na oryginalny sposób radzenia sobie z duchami. To, jak radzi sobie z całym obozem, to istna parodia - i tak powinna być odbierana. Szczerze spodobał mi się ten motyw, a można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że to jedna z topowych scen całego sezonu.
Po pokonaniu wrogiego obozu nadchodzi czas na finałowe rozstrzygnięcie spraw z wodzem północnego plemienia. Motywy wewnątrz portalu to prawdziwa uczta dla oczu, przebijają rozmachem nawet pojedynek Wana z Vaatu. Nie można przejść obojętnie obok tej sceny, będąc fanem serii. Mako z Bolinem odstawiają prawdziwy pokaz tego, jak powinna wyglądać walka na mistrzowskim poziomie.
Podwójny epizod Legendy Korry to prawdziwa gratka dla łaknących pokazów bendingu widzów. Akcja przyśpiesza w takim tempie, że nie da się popaść w znużenie nawet podczas dialogów, które miejscami są oklepane i mogłyby być lepsze. Po takim odcinku pozostaje nam liczyć na równie dobry, a może i nawet lepszy finał sezonu.