W wirze akcji
Podwójny odcinek Legendy Korry przypominam nam o tym, jak świetnie potrafi być zrealizowana końcówka sezonu. Przez 45 minut otrzymujemy intensywną dawkę emocji w świetnie animowanej serii o przygodach Awatara.
Podwójny odcinek Legendy Korry przypominam nam o tym, jak świetnie potrafi być zrealizowana końcówka sezonu. Przez 45 minut otrzymujemy intensywną dawkę emocji w świetnie animowanej serii o przygodach Awatara.
Przedostatni odcinek składa się z dwóch części. Jest to dobre posunięcie ze strony autorów, dzięki czemu otrzymujemy nieprzerwaną dawkę emocji i obraz lepszy, niż gdyby trzeba było czekać kolejny tydzień. Pierwsza część jest wprowadzeniem do akcji i wydarzeń z następnej. W drugim odcinku właściwie już nie ma czasu na gadanie, dlatego otrzymujemy taki podział, a nie inny.
Uwięzienie Jinory w świecie duchów odcisnęło swoje piętno na Tenzinie i Korrze. Targany emocjami Awatar przysięga uratować córkę mentora za wszelką cenę. Zresztą nie tylko Korra jest zdeterminowana. Tenzin obarcza się utratą córki i przenosi się to na jego późniejsze czyny. Stary mentor zaczyna przedkładać emocje nad rozum i chce jak najszybciej odzyskać Jinorę.
Po tym wątku przenosimy się do celi Mako. Mam ciągła niestrawność po wcześniejszych dokonaniach Bolina. Bohater zachowywał się tak, jakby żył w kompletnie innym świecie, gdzie nie ma możliwości zagrożenia ze strony sojusznika. Zresztą nadal tak myśli - oczywiście do pewnego momentu. W końcu coś jednak zaczyna trybić w nienaoliwionym mózgu Bolina. Odkrywa spisek i dochodzi do walki. Twórcy postanowili pokazać popis umiejętności bohatera w najlepszy dla niego sposób: kierując jego poczynania na arenę. Jest to spory ukłon w stronę pierwszego sezonu, w którym to tam odbywała się duża część walk.
W wątku tym ma miejsce próba odbicia miasta należącego do Południowego Plemienia Wody. Jak przystało na serię, jest to świetnie nakręcona seria walk. Ojciec Korry potrafi przywalić i pokazuje prawdziwy spektakl, jakim może się poszczycić osoba potrafiąca manipulować wodą. Szkoda, że jest to niestety w głównej mierze spektakl kilku osób. Wspaniale oglądałoby się bitwę z perspektywy żołnierzy, którzy często też mieli swoje 5 minut w trakcie choćby sabotażu Varica.
Będąc przy podstępach Varica i nim samym, szczerze nie wiem, co sądzić. Varic od początku był ekscentryczny i robił za drugą postać komediową. Z czasem się to zmieniło, gdy zaczęto odkrywać jego prawdziwe motywy. Wtedy myślałem, że jest czarnym charakterem. Teraz tak po prostu oddaje w prezencie statek. Gdzie w tym logika? Pewnie zagłębiając się w jego skomplikowany umysł, można by to zrozumieć. W innym przypadku - nie ma szans. W każdym razie zasługuje on na miano najdziwniejszej, a zarazem najciekawszej postaci tego sezonu.
[video-browser playlist="633742" suggest=""]
Tak mniej więcej przedstawia się pierwsza część, będąca wprowadzeniem do dużo ważniejszych wydarzeń. Już od pierwszych minut drugiego odcinka akcja przyśpiesza diametralnie, przeradzając się w wielką bitwę pomiędzy siłami "Drużyny Awatara" a wojskiem Unalaqa. Jeśli czekałeś na długie walki, to Twoje życzenia właśnie się spełniły. Większość odcinka to sama akcja, przerywana obawami Tenzina i rozmowami Korry z ojcem. Podobało mi się najbardziej to, jak rysownicy obmyślili obronę przeciwlotniczą Unalaqa. Autorzy coraz bardziej prześcigają się w zastosowaniu bendingu i wielka chwała im za niekończące się pomysły.
Wielką niespodzianką epizodu stał się Bumi. Pomysł na rozwiązanie problemu uwięzienia bohaterów jest co prawda kontrowersyjny, bo budzi powątpiewanie w siłę armii północy, ale muszę przyznać że mimo wszystko ogląda się to wspaniale. Bumi wpada całkiem przypadkowo na oryginalny sposób radzenia sobie z duchami. To, jak radzi sobie z całym obozem, to istna parodia - i tak powinna być odbierana. Szczerze spodobał mi się ten motyw, a można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że to jedna z topowych scen całego sezonu.
Po pokonaniu wrogiego obozu nadchodzi czas na finałowe rozstrzygnięcie spraw z wodzem północnego plemienia. Motywy wewnątrz portalu to prawdziwa uczta dla oczu, przebijają rozmachem nawet pojedynek Wana z Vaatu. Nie można przejść obojętnie obok tej sceny, będąc fanem serii. Mako z Bolinem odstawiają prawdziwy pokaz tego, jak powinna wyglądać walka na mistrzowskim poziomie.
Podwójny epizod Legendy Korry to prawdziwa gratka dla łaknących pokazów bendingu widzów. Akcja przyśpiesza w takim tempie, że nie da się popaść w znużenie nawet podczas dialogów, które miejscami są oklepane i mogłyby być lepsze. Po takim odcinku pozostaje nam liczyć na równie dobry, a może i nawet lepszy finał sezonu.
Poznaj recenzenta
Mariusz OlszewskiPoznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat