Antoni Kroh jest historykiem, etnografem, miłośnikiem, znawcą i kolekcjonerem twórczości ludowej, przede wszystkim dotyczącej Tatr i góralszczyzny, autorem licznych artykułów i książek o sztuce i nie tylko, choćby „Sklepu potrzeb kulturalnych”, z aprobatą zrecenzowanych przez Wisławę Szymborską. „Wesołego Alleluja Polsko Ludowa, czyli o pogmatwanych dziejach chłopskiej kultury plastycznej na ziemiach polskich” jest barwną, pełną erudycji gawędą ubarwioną czarno-białym zdjęciami w tekście i kolorowymi fotografiami w osobnych wklejkach. Jak przy okazji wcześniejszego opracowania Antoniego Kroha pisała Wisłocka, „dobrego pisarza poznaje się m.in. po tym, że nawet o szarzyźnie pisze kolorowo”. W istocie, chociaż autor nie opisuje „szarzyzny” (nie licząc czasów socrealizmu), pisze niezwykle barwnie i przykuwa uwagę czytelnika, nawet takiego, który nie ma bladego pojęcia o ludowych świątkach, kapliczkach i wyrobach Cepelii. Już na samym początku rozprawia się z przedwojennymi i PRL-owskimi stereotypami, że sztuka ludowa jest odwieczna czy wolna od zapożyczeń - okazuje się, że stroje ludowe pochodzą m.in. od mundurów gwardii watykańskiej, wycinanki to zapożyczenie z kultury żydowskiej, a słynnych koronek z Koniakowa nauczyła miejscowych żona kierownika szkoły, czerpiąc wzory z pism wiedeńskich. Sztuka ludowa od dawna balansowała na granicy między swobodną wypowiedzią artystów ludowych a opieką i idącym za nim nadzorem oraz „naprowadzaniem” na właściwą drogę przez inteligencję międzywojenną czy powojenne władze państwowe i wymogi powstałej w 1949 roku Cepelii. Od zawsze to miastowi decydowali o tym, co jest ludowe i piękne, a wytwórcy ludowi się do nich dostosowywali.
Źródło: Iskry
  Antoni Kroh snuje opowieść o ponad 50 latach „ludowszczyzny”. Wspomina o przedwojennej fascynacji Podhalem i Hucułami, o czasach socrealizmu i boomie lat 70., zgodnym z hasłem „Kultura ludowa – dobrem narodu”, ale przede wszystkim opowiada o ludziach, zarówno artystach, jak i działaczach kultury, propagatorach twórczości artystów ludowych. Tekst naszpikowany jest mnóstwem cytatów z opracowań naukowych i popularnonaukowych, artykułów, wierszy, przypowieści, zasłyszanych rozmów i anegdot. Na kartach książki przewijają się świątki i Chrystusy Frasobliwe, ambiwalentne odczucia wobec „cepeliady”, „prymitywizmu” i „skansenu”, twórcy uznani, tacy jak Nikifor czy Heródek, i twórcy znani o wiele mniej, często dotknięci ograniczeniami fizycznymi i psychicznymi, brakiem wykształcenia i biedą – instrumentaliści, rzeźbiarze czy malarze, jak choćby wielki miłośnik ptaków Piotr Kwita, który rzeźbił z nutą humoru (np. Chopin grał na fortepianie rękami i nogami). Autor nie zapomniał o mecenasach chłopskiej kultury plastycznej: Ludwigu Zimmererze, księdzu Edwardzie Nitce, który uczynił z Paszyna tętniący życiem ośrodek twórczy, w którym rozkwitły rzeźby Wojciecha Oleksego, Mieczysława Piwko, Stanisława Miki i Zdzisława Orleckiego (ksiądz Nitka napisał o tym arcyciekawą, wielotomową „Kronikę ekspozycji paszyńskiego talentu”). Warto poczytać o artystach ludowych z Tatr, Beskidów, Bieszczad, poznać anegdotę o powstaniu parafii św. Jana Boboli w Gorlicach, kłopotach sanockiego etnografa Aleksandra Rybickiego z urzędnikami, którzy nijak nie potrafili zrozumieć, że skansen to nie budynki mieszkalne. Opowieść jest pełna swady i humoru, ale także nostalgii, bo we wspomnieniach pełnych miodu pojawia się łyżka dziegciu. W latach 80. skończyła się koniunktura na artystów ludowych i minęło powszechne zainteresowanie, kupowanie i promowanie ich prac. Pozostała pustka. Starsi, nieradzący sobie ze zwykłym życiem artyści z trudem (a czasami z pomocą autora) wystarali się o emerytury. Kapliczki przydrożne przesłoniły reklamy. Żal. Czytaj również: „Ryjówka przeznaczenia” w wersji audio Antoni Kroh nie gloryfikuje sztuki ludowej, ale podkreśla jej dobre i złe strony. W „Wesołego Alleluja Polsko Ludowa, czyli o pogmatwanych dziejach chłopskiej kultury plastycznej na ziemiach polskich” przedstawia powikłane losy twórców i mecenasów, przywracając do życia ich samych i ich dzieła, a czyni to ciekawym językiem, przyciągając uwagę nie tylko koneserów czy ludzi pamiętających tamte czasy, ale i laików, którzy nigdy nie zetknęli się z cepeliadą Polski Ludowej. Cytując za Stanisławem Jerzym Lecem, Antoni Kroh doskonale „rozróżnia sztukę ludową od ludowodemokratycznej”.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj