Akcja filmu toczy się latem na malowniczej wsi. To tutaj, w pięknym, nowoczesnym domu mieszkają bliźnięta Lukas i Elias. Spędzają beztrosko czas na typowych chłopięcych zabawach na świeżym powietrzu. Z tych obrazków bije taka dziecięca ciekawość świata i radość, że aż widz ma ochotę chociaż na kilka chwil przenieść się do świata wykreowanego przez parę austriackich reżyserów, by poczuć się jak jego bohaterowie. Sielanka nie trwa jednak zbyt długo. Do domu, po operacji plastycznej twarzy, wraca ich matka. Kobieta zachowuje się jednak według dwójki bohaterów dziwnie, zupełnie inaczej niż przed zabiegiem. Zasłania w domu wszystkie żaluzje, zabrania chłopcom hałasować, a wszystko tłumaczy tym, że potrzebuje ciszy i spokoju. W dodatku całkowicie ignoruje Lukasa zarówno podczas rozmów, jak i nawet przy podawaniu posiłków. Bracia dochodzą do wniosku, że tyran, która ukrywa się pod bandażową maską, nie jest ich matką, i za wszelką cenę próbują to udowodnić, uprzykrzając jej życie na różne zmyślne sposoby. Ona nie pozostaje dłużna, a konflikt na linii dzieci-matka eskaluje. W ukazanym antagonizmie brakuje jednak napięcia, jest dość nudny i trochę zbyt prosty. Prostota jest zrozumiała, bo oglądamy film z perspektywy dzieci, a one, jak wiadomo, mają nieograniczoną wyobraźnię i nie do końca rozumieją świat dorosłych. Reżyserska para spłyciła ten obraz jeszcze bardziej, chociażby wykładając łopatologicznie symbolikę światła i mroku: dom jest ukazany jako to mroczne, ponure i straszne miejsce, w którym czai się istota podająca się za matkę, natomiast na zewnątrz jest jasno i radośnie – aż porywa swoją dobrocią. W oglądaniu stanowczo przeszkadzają też znikome dialogi. Rozumiem, że ten świat miał być przedstawiony przede wszystkim symbolicznie i wizualnie, ale nie pomogło to w zarysowaniu postaci, które nie wydają się zbyt głębokie. No url Konwencja Ich seh, Ich seh zmienia się zdecydowania na lepsze po około godzinie. Wtedy następuje całkowita zamiana ról - teraz ofiarą staje się matka. Znowu uderza w nas symbolika: chłopcy odsłaniają w całym domu żaluzje, wprowadzając swój nowy porządek, oraz przywdziewają maski. Pojawiają się one też w jednej z pierwszych sekwencji obrazu, co sugeruje nawiązanie do freudowskiej teorii, że dzieci są po prostu złe. Następuje fala przemocy, ale jest ona adekwatna do wieku bohaterów, w żadnym stopniu nie przesadzona. Widać tu ewidentne nawiązania do Funny Games M. Haneke i jestem przekonany, że tak w młodości mogła wyglądać para czarnych charakterów z jego dzieła. Od tego momentu film ogląda się naprawdę dobrze. Pojawia się napięcie, którego wcześniej tak bardzo brakowało, atmosfera staje się gęsta. Nasze odczucia względem bohaterów radykalnie się zmieniają. Cała historia zaczyna się wyjaśniać, a zakończenie może zaskakiwać - „tylko” może, ponieważ przez cały film było nam ono tak naprawdę sugerowane. Pomimo wielu wad to dla ostatnich 30 minut warto zobaczyć, kto krył się pod „maską” z bandaży i ocenić, czy Freud miał rację.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj