Wiedźmin Netflixa w drugim odcinku wprowadza postać Yennefer, której wątek zasługuje na brawa i sprawia, że poziom serialu znacznie zyskuje. Podobnie jak wprowadzenie postaci Jaskra, którego relacja z Geraltem sprawia, że chce się obu bohaterów oglądać bez końca.
Roztrzepane włosy, krzywy zgryz, zdeformowane ciało i brak akceptacji nie tylko wśród rówieśników, ale też najbliższej rodziny - taką Yennefer widzimy od pierwszych scen w odcinku zatytułowanym
Cztery marki. Szybko dowiadujemy się, że owa kwota stanowi sumę, za którą czarodziejka Tissaia de Vries wykupiła młodą dziewczynę od jej ojca. Po problemach z prowadzeniem narracji i rozkładaniem akcentów w pierwszym odcinku, druga odsłona
Wiedźmina udowadnia, że wcześniejsze obawy były zupełnie niepotrzebne i warto oglądać serial w sposób promowany przez Netflixa. Przynajmniej dwa odcinki dziennie pozwalają na zdecydowanie lepszy odbiór całości. Wprowadzenie postaci Yennefer i zadbanie o odpowiednie rozkładanie wątków pozostałych bohaterów sprawia, że dostajemy o wiele bardziej udane serialowe doświadczenie.
Tym bardziej, że Yennefer i wcielająca się w nią
Anya Chalotra, szybko wyrastają na prawdziwą ozdobę tej produkcji. Geralt może sobie uciekać na Kraniec Świata i spotykać nieokiełznanych bardów o imieniu Jaskier, ale to historia młodej dziewczyny w Aretuzie intryguje i angażuje do tego stopnia, że chcemy jak najszybciej poznać jej kolejne losy. Wspomniana szkoła dla czarodziejek jest bowiem miejscem świetnie przemyślanym przez twórców i znakomicie nadaje się nie tylko jako recepta na udaną genezę bohaterki, ale też daje wiele możliwości w określaniu zasad tego świata.
Twórczyni
Lauren Schmidt Hissrich prowadząc historię Geralta udowadnia świetne zrozumienie tej postaci. Biały Wilk nie ma w swoim życiu żadnego celu, podróżuje od miejsca do miejsca i zabija potwory, żeby mieć gdzie spać i za co zjeść, ewentualnie też opłacić usługi w zamtuzie. Jego kolejne przygody cieszą oko i dają prawdziwą frajdę, ale to właśnie wprowadzenie Yennefer daje tej produkcji postać, której rozwój nas interesuje. Niejako uwięziona w akademii dla młodych czarodziejek, próbuje wreszcie zostać zaakceptowaną i szanowaną przez otoczenie - tropy wykorzystane przy genezie bohaterki nie zawsze są mocno wyszukane, ale wykonują kawał znakomitej roboty. To, czemu Sapkowski poświęcił jedno zdanie w książkach, twórczyni wykorzystuje do opowiedzenia historii garbuski, która później stanie się jedną z najpotężniejszych czarodziejek na Kontynencie. Opowieść o Yennefer jest odświeżająca, nieskrępowana literackim oryginałem i prezentuje się wyśmienicie pod kątem odkrywania kolejnych elementów z jej życia. Zupełnie nieoczekiwanie nie walka Geralta z diabołem Torque jest w
Czterech markach najciekawsza, a stopniowe dążenie do akceptacji samej siebie przez Yennefer i pobieranie przez nią nauk dotyczących magii.
Niezwykła siła w tym świecie podobnie jak w książkach, determinowana jest przez Chaos, który kontrolowany może dawać olbrzymią moc. Nie jest ona jednak dowolna i potrzebuje ofiary w postaci elementu natury, co pokazuje, że wykorzystywanie magii nie zawsze jest dla czarodzieja bezpieczne. Wszystkie tego typu smaczki wyróżniały twórczość Sapkowskiego na tle innych fantasy i także tutaj w serialowej adaptacji, możemy czerpać wielką przyjemność z rzetelnego przedstawiania podstaw świata wiedźmina. Tym bardziej, że choć trzy rozgrywające się wątki dalej dzieją się w rożnych okresach czasowych, to jednak wzajemnie na siebie działają i szerzej pokazują historię związaną z elfią rasą. Wspominanie o Wielkiej Czystce, Koniunkcji Sfer oraz dosadne zobrazowanie stosunku ludzi do rasy ze spiczastymi uszami, fundują wszystkie te atrakcje, na które czekali fani książek.
To wszystko składa się także na ogólne wrażenia w odbiorze serialu, bo wątki nie splatają się wzajemnie wydarzeniami i bohaterami, ale mają wspólny mianownik, który wpływa na spójną historię. Geralt i Jaskier przekonują się na własne oczy, jak wygląda życie niegdyś poważanych i uwielbianych elfów, zaś Ciri widzi nienawiść ludzi do tej rasy i chłopca z naszyjnikiem z elfich uszu. W przypadku właśnie tej bohaterki, jej ucieczka przed Nilfgaardem nie jest tak ciekawa jak pozostałe wątki, ale twórcy starają się urozmaicić historię poprzez demonstrowanie brutalności tego świata - niemal cały odcinek oglądamy pomiatanie karzełkiem przez jedną z przedstawicielek szlachty. Twórcy jednak nie starają się wybielać wyobcowanych i mniej usytuowanych grup. Kiedy wojska Nilfgaardu atakują obóz uciekających z Cintry mieszkańców, karzeł świadom całej sytuacji wykorzystuje okazję do ukarania swojej pani poprzez sztyletowanie jej pleców. Często mniejszości i skrzywdzonych pokazuje się jako honorowych, osoby uciekające od podobnych zachowań, które można uznać za nieludzkie. Kontynent jest jednak okrutny, rasizm obrzydliwy i zwyczajnie bohaterowie zachowują się tutaj tak, jak podpowiada im instynkt.
Siłę odcinka stanowią też liczne mocne momenty - starcie Geralta z Torque oraz elfami, próba zamknięcia błyskawicy w butelce przez adeptki w Aretuzie oraz końcowa ballada Jaskra, która świetnie komponuje się z końcowymi wydarzeniami, kiedy to Tissaia zamienia słabe adeptki w węże. Celowo w ocenie tego odcinka skupiam się na wątku Yennefer, ale trzeba jeszcze słowa uznania skierować w stronę budowania relacji Geralta i Jaskra, których przygoda jest prawdziwą wisienką na torcie. Skutecznie przyćmiewają nieco słabsze prowadzenie historii Ciri, gdzie dokooptowanie elfa imieniem Dara, przynajmniej na razie nie przynosi spodziewanych skutków. Wiedźmin i bard mają pomiędzy sobą odpowiednią chemię, nie brakuje humoru i ciętych ripost - tak właśnie to powinno wyglądać.
Cztery marki są odcinkiem o wiele lepszym, bardziej spójnym i prezentującym to, co chcemy oglądać w najlepszych serialach - angażujące historie bohaterów oraz widowiskowe, mocne sceny. W tym odcinku tego nie brakowało i jedynie szkoda, że nie zawsze udaje się ciekawie pokazywać uciekającą przed wrogą armią księżniczkę lub niekiedy mocniej zaakcentować pewnych wydarzeń, jak podczas konfrontacji Geralta i Jaskra z elfami. Z przyjemnością też trzeba oddać twórcom, że sprawnie i konsekwentnie budują ten świat oraz ciekawiej prezentują wątki, nadając im wspólny element. Wizualnie również wszystko było na swoim miejscu (Dolina Kwiatów wygląda obłędnie) razem ze świetną pracą charakteryzatorów, którzy nie tylko świetnie przedstawili Yennefer jako garbuskę, ale też stworzenie imieniem Torque.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h