Niestety, ale znowu będę krytykować wątek Flokiego. To nie jest coś, co w serialu Vikings jest w ogóle potrzebne. Nie ma tutaj nic interesującego i wartego rozwoju. Kolejny odcinek mówi, że to zapychacz niemający większego znaczenia. Mamy ciekawe wątki, które są wybijane z rytmu oglądaniem wioski Flokiego i sztampowymi problemami, które powoli pojawiają się na horyzoncie. Jest w tym cel, by pokazać coś odwrotnego do wojennego życia jakie obserwujemy w innych wątkach, ale nie stanowi to dobrego uzupełnienia tamtych historii. A to też problem, bo taki co najwyżej przeciętny pomysł zabiera czas ekranowy ciekawszym wątkom. W Kattegat trwają przygotowania do wojny. Twórcy chcą dodać temu pikanterii, skupiając się trochę na romantycznych relacjach bohaterów. Coś, co w zasadzie powinno wpłynąć na to, że będziemy im bardziej sympatyzować. Nie do końca przekonuje mnie Bjorn zrywający z Torvi, by zaraz rzucić się w objęcia księżniczki Saamów (obecnie to Lapończycy). Nagła zmiana uczuć, pożądanie i chęć jego natychmiastowego spełnienia to jednak rzeczywistość świata wikingów. Jest w tym jakaś wiarygodność, ale zastanawia mnie, czy nie jest to trochę przekombinowane. Czy pogłębienie relacji z Torvi nie miałoby więcej sensu? Nawet w obliczu nadchodzącej wojny nowa miłość Bjorna wydaje się nieskutecznym zabiegiem, który nie wywołuje za bardzo emocji. Zresztą podobnie jest u Ubbe, którego luba okazuje się irytująca i szalona. Nikt tak bardzo nie działał mi na nerwy w tym serialu od czasu Aslaug. A wprowadzenie tutaj nagłego trójkąta miłosnego, do którego wchodzi Torvi, wydaje się zbyteczne, niepotrzebne i przekombinowane. W momencie, gdy wojna jest na horyzoncie, wprowadzanie takich motywów nie ma za bardzo sensu. Nie spełniają swojego celu, a jedynie gmatwają. Jednocześnie nie są to wątki złe, czy nieprzemyślane. Po prostu wydają się nie pasować do miejsca, w jakim jest opowiadana historia. Już więcej sensu w kontekście nadchodzących wydarzeń ma ogłoszona ciąża Astrid. Można już jednoznacznie powiedzieć, że rozpoczęto drogę wprowadzania Alfreda jako jednego z głównych bohaterów tego serialu. Zauważcie, że Aethelwulf, król i syn Egberta zostaje zepchnięty w tło i Alfred przejmuje czas ekranowy. Jego poszukiwanie swoich korzeni w miejscu, gdzie to wszystko się rozpoczęło, czyli w klasztorze, gdzie Ragnar zaatakował na samym początku, ma wiele sensu i jest dobrym pomysłem na rozpoczęcie jego drogi. Wiemy, że koniec końców Alfred musi zostać królem, ale... na razie nie jest to postać ciekawa czy wyrazista. Twórcy starają się nam wmówić, jaki jest inteligentny i wykształcony, ale za tym nie idzie budowa jego osobowości, ekranowej charyzmy czy czegokolwiek, co wzbudzałoby emocje. Mam podobne wrażenie, jak przy synach Ragnara. Postać ogólnie jest prawidłowo rozpisana, ale nie udaje się stworzyć wyrazistego bohatera, który byłby w stanie pociągnąć ten serial. Nie ma nawet porównania do Egberta ani nawet do Aethelwulfa. Cieszy budowa relacji Ivara z Heahmundem. Nadal jest rozwijana w innym kierunku, niż naturalnie kojarzący się nam Athelstan i Ragnar. Jest ciekawie, a ich rozmowy potrafią zainteresować i ukazać nową perspektywę na obu panów. W odróżnieniu od wspomnianej relacji tutaj wydaje się, że mówimy o osobach równych sobie. Wojownicy, inteligentni, wykształceni i bogobojni. Nieprzypadkowo w poprzednim odcinku Ivar powiedział, że chciałby być jak Heahmund, bo oni naprawdę na pewnym poziomie są do siebie bardzo podobni. Tkwi w obu czynnik ludzki i nieprzewidywalne szaleństwo. Jeden z bardziej intrygujących wątków. Vikings solidnie zapewniają rozrywkę w nowym odcinku, która jest ciszą przed burzą. Wszystko wskazuje na to, że w kolejnym epizodzie dostaniemy oczekiwaną bitwę, która trochę rozrusza ten sezon.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj