Dotychczas bohaterowie zajmowali się tworzeniem kampanii reklamowych nowych produktów, jednak tym razem dostają zadanie naprawy wizerunku firmy zniszczonego przez błąd w produkcji. Związek ma to z lalką, która "zafundowała" dziewczynce całkiem spore traumatyczne przeżycia. Twórcy ładnie lawirują w scenariuszu, pozwalając Lauren zająć się tym zadaniem. Umożliwia to postaci w końcu się rozwinąć, gdyż zawsze była zaledwie tłem dla pozostałych bohaterów. Stara się, ale scenarzyści serwują nam dość przewidywalny motyw z pomyleniem lalek, zakończony przesłodzonym finałem. Humoru w tym niewiele, a banał takiego kalibru nie pasuje do The Crazy Ones.
Wątek Sydney i jej obsesji na punkcie tego, by nie zachorować, to już coś o wiele bardziej interesującego. W niektórych momentach pojawiają się zabawne gagi, które potrafią rozbawić. Szczególnie nieźle w tym wszystkim wypada sama historia z epidemią. Przekomarzanie się z Zackiem oraz kwarantanna to motywy pozytywne i odpowiednio głupkowate (zwłaszcza moment, gdy do pokoju wchodzi Andrew z misją odzyskania telefonu). Cudownie wpisuje się to w zwariowaną koncepcję, a choć ogrywa schematy, robi to całkiem przyzwoicie i z humorem.
[video-browser playlist="633901" suggest=""]
Sydney idzie na randkę, więc jest to pretekst do ukazania jej aktualnych relacji z Andrew. Pamiętamy, że ich niezręczna sytuacja z jednego z początkowych odcinków nie była przypadkowa. Ma to do czegoś doprowadzić i zaowocować fabularnym oraz emocjonalnym rozwojem. Chociaż na razie nic znaczącego nam nie pokazano, to świadomość uczuć bohaterów jest nam już znana. Znakomicie wypada końcowa scena z Sydney idącą na spotkanie z nowym chłopakiem. Muzyczka przypominająca komedie romantyczne z lat 80. i oczekiwany finał potrafią wywołać uśmiech.
The Crazy Ones to serial niezwykle przyjemny, choć nierówny. Pomysł na specyficzną, momentami głupkowatą komedię jest, ale realizacja gagów nie zawsze stoi na należytym poziomie.