Wojenne dziewczyny dobiegły końca, ale nie wiadomo, czy będzie 2. sezon. Ostatni odcinek ma kilka dobrych wątków, ale koniec końców czuć, że nie wszystko gra tak jak powinno.
Finał sezonu to tak naprawdę historia Marysi i Ewy, bo Irka została zepchnięta w tło. Bohaterka nadal uczestniczy w ważnych wydarzeniach, ale praktycznie nie są one bezpośrednio z nią związane. Jej postrzelenie przez Niemca w pewnym momencie odcinka jest zarazem jednym z najgorszych momentów serialu. Nie chodzi mi o sam fakt, że bohaterka znów dała się postrzelić, ale o to, jak ta scena została zrealizowana. Jak zachowanie Irki w momencie po wystrzeleniu w stronę Niemca wygląda... W zasadzie stoi i czeka, jak ją postrzelą. Sztuczne, nieprzemyślane i bardzo niedopracowane.
Najciekawiej jest u Ewy, która zalazła za skórę Niemcowi, a ten umieścił ją w transporcie więźniów. To oczywiście jest problematyczne dla bohaterki, która sama musi ratować swoje życie. Jej ucieczka z jadącego samochodu nawet nieźle została nakręcona. Nie jestem jednak przekonany do wprowadzenia powrotu Rozi. Z jednej strony scena spotkania daje trochę napięcia, pozwala spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, z drugiej strony ani to ważne, ani szczególnie ekscytujące. Poobijana Ewa i tak wraca do Warszawy w objęcia Witolda, a problem polega na tym, że odbywa się to zbyt szybko i za łatwo, a spotkanie Rozi nie ma żadnego znaczenia. Wyraźnie czegoś tutaj brak, by ciekawie skomplikować sytuację, bo to jak to pokazane, nie wywołuje oczekiwanych emocji.
Wątek Niemców jest jednym z lepszych, bo mamy tutaj proste, wręcz stereotypowe postacie, ale ciekawie i wyraziście zagrane. Czasem można odnieść wrażenie, że gdy w grę wchodzą niemieccy aktorzy, mamy tak jakby inny serial. Jest ciekawiej, dialogi są lepiej rozpisane, a całość ma zupełnie inny klimat. Tak jakby za te sceny odpowiadały inne osoby. Pojawienie się siostry Dietricha rozruszało Wojenne dziewczyny. Jej rola w finale także wprowadza trochę akcji i dramaturgii w życie bohaterek na czele z Marysią. Zdecydowanie wątek na plus, który w tym odcinku działa nieźle i solidnie komplikuje sytuacje. Ciekawy jest finał historii Marysi, która trafia na łapankę i zostaje wywieziona. To naprawdę dobre zakończenie, z odpowiednim akcentem emocjonalnym i dobrze zobrazowanym strachem na twarzy bohaterki.
Problemem tego finału jest to, że on w zasadzie niewiele kończy. Jest to jeden wielki wstęp do kolejnych odcinków, które w momencie pisania recenzji, nie są wcale takie pewne. Ani nie czuć tutaj emocjonalnej mocy ostatniego odcinka sezonu, która powinna być obecna. Ani fabularnie nie dzieje się nic tak nadzwyczajnego, co mogłoby zmienić oblicze serialu. Nie oszukujmy się. Marysia prędzej czy później w jakichś okolicznościach musi wrócić. Najdziwniej jednak wygląda cliffhanger, czyli ostatnie sceny zawieszone w momencie, gdy napięcie sięga zenitu, a przynajmniej powinno. Fakt, że w miejscu, gdzie ukrywają się bohaterowie z ranną Irką, pojawia się Kamil jest wręcz zabawny. To przypadkowe spotkanie wydaje się zbyt oczywiste, a sugestia amnezji Kamila nie do końca pasuje mi do konwencji. Liczę, że przynajmniej ten wątek ma inny wydźwięk niż nam tutaj sugerują. Nie czuję się zachęcony. Sam wątek listy, którą zdobył Kamil zapowiadał coś ciekawego i ekscytującego, dlatego też takie zawieszenie w finale, nie jest dobrym zabiegiem. Pozostaje niedosyt.
Wojenne dziewczyny ogląda się dobrze, przyjemnie, ale jest to serial zaledwie przeciętny. Bardzo lubiłem Czas honoru, który przecież ma podobną konwencję, realia, styl realizacji i nawet muzykę (w końcu robi ją ta sama osoba). Koniec końców przygody dziewczyn są serialem o klasę gorszym, niedopracowanym i nie do końca dobrze przemyślanym. Po tytule spodziewałem się zobaczyć, jak dzielne kobiety walczą z okupantem, a nie trzy nierozgarnięte dziewczyny, które zachowują się jak amatorki. Jasne, muszą one najpierw nauczyć się wszystkiego, ale to nie tłumaczy głupich i absurdalnych decyzji postaci. To jest największa bolączka serialu, która nie pozwala wciągnąć się w historię i wznieść go na wyższy poziom.