Niektóre kręcone w Hollywood filmy określa się mianem „oscarowych”, czyli w domyśle tworzonych pod gusta Akademii. W nich to gwiazdy na co dzień grające w komediach romantycznych czy fantastycznych blockbusterach wcielają się w postacie historyczne, bohaterów cenionych przez krytyków powieści czy też po prostu ludzi, których życia ilustrują ważne społecznie tematy. Aktorzy i aktorki przechodzą w nich metamorfozy, chudną, tyją, uczą się innych akcentów, nakładają mnóstwo makijażu – generalnie wtapiają się w postacie, które grają. Przykładem dokładnie takiego kina jest Concussion, w którym Will Smith gra doktora Bennetta Omalu, a więc człowieka, który przed laty stoczył nierówną walkę z ligą NFL, wymuszając na niej przyznanie, że gra w futbol amerykański powoduje uszkodzenia mózgów zawodników, i stosowanie profilaktyki.
Źródło: Imperial-Cinepix
W teorii mamy tu świetny materiał na kinową historię: nieugięty naukowiec kontra bezduszny koncern, medyczna prawda w starciu z popieranym pieniędzmi zakłamaniem, ludzkie dramaty przeciw zagrożeniu utraty wpływów z reklam i transmisji, a wreszcie nigeryjski imigrant, który walczy z systemem w imię swojego idealistycznego wyobrażenia o Ameryce. Tyle jednak teorii, bo gdy przyjrzeć się Omalu bliżej, to – choć nie można zaprzeczyć jego odwadze i uporowi – opowieść o nim trzeba było nieźle podrasować, pociąć, podkręcić momentami szybkim montażem (żenująca scena „pościgu” za żoną Omalu), skondensować wiele lat i wieloetapowość walki w kilkadziesiąt minut oraz nadmiernie wyeksponować wątek wspomnianego snu o USA. Podczas seansu nie sposób oprzeć się wrażeniu, że reżyser na siłę stara się wmówić widzowi grozę i dramatyzm sytuacji, uczynić z Omalu prześladowanego bojownika, co sprowadza się do kilku telefonów z pogróżkami, obsmarowywaniem w gazetach i tego, że raz ktoś kawałek jechał autem za autem jego żony. Powtórzmy: problemem nie jest Omalu i to, że jego dokonania nie są ważne - problemem byli filmowcy, którzy uznali, że koniecznie jest ich podkręcenie. No url Tę niesensacyjną opowieść ratują aktorzy, choć po prawdzie nikt z obsady nie miał zbyt wiele okazji do pokazania swojego kunsztu – wszyscy grają co najmniej dobrze, ale też to po prostu nie tego typu role, w których można błysnąć. (Smith protestował, twierdząc, że nominacji do Oscara nie dostał ze względu na kolor skóry – nieprawda, Concussion po prostu jest przeciętny, a on sam nie wzniósł się w nim na wyżyny.) Jeżeli już, to najwięcej pokazać mógł w swojej małej rólce David Morse, który wcielał się w cierpiącego z powodu urazu głowy byłego zawodnika, lokalną legendę, którego problemy zaprowadziły na dno i zmusiły do samobójstwa. O Concussion w zasadzie można powiedzieć tyle, że się go obejrzało. I trudno mu wiele zarzucić w warstwie realizacyjnej, bo choćby wizualnie wygląda bardzo dobrze, obsadę ma utalentowaną, temat podjął ważny… ale też pozostawia widza obojętnym, a co bardziej zaznajomionych z prawidłami kręcenia pod Oscary może wręcz irytować tak frontalnym atakiem na wszystkie stereotypowe wymagania „kina pod nagrody”. Może w przypadku tej historii, zamiast bawić się w jej "usensacyjnianie", trzeba było nakręcić film dokumentalny? Jakiś przedsmak tego dostajemy w wydaniu DVD, gdzie (jedynym, poza komentarzem reżysera) materiałem dodatkowym jest właśnie dokument o doktorze Omalu, lepiej przybliżający nam tę postać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj